[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dole światła Nowego Jorku. Ból stał się prawie nie do zniesienia. Zamknęła oczy i poczuła czyjąś
dłoń na ramieniu.
Blondynka, która niedawno witała ją na pokładzie samolotu, uśmiechnęła się do niej. Czy
mogę teraz podać pani jakiegoś drinka, pani Talbot?
Sara przez chwilę patrzyła na nią pustym spojrzeniem, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Roz
sądek mówił jej, że jest w stanie szoku i albo go przezwycięży, albo ulegnie mu całkowicie. Zmusi
ła się do uśmiechu. Proszę o brandy i wodę sodową. Dziwne, ale dopiero teraz zauważyła, za
pewne z powodu przyćmionych świateł, że wszystkie fotele 52
wokół niej są puste. Wyglądało na to, że jest jedyną pasażerką w całej kabinie pierwszej klasy.
Czy jestem tu dziś sama? zapytała, gdy stewardesa przyniosła jej brandy.
Prawie odparła jej pogodnie dziewczyna. Jest tylko jeszcze jeden pasażer po drugiej
stronie.
Sara popatrzyła w tamtym kierunku. Początkowo widziała jedynie plecy drugiej stewardesy przy
dalszym rzędzie foteli. Kiedy jednak dziewczyna odeszła w stronę kuchenki, zobaczyła drugiego
pasażera. Był to Rafael Barbera. Poczuła wstrząs, zaskoczenie. Zamknęła na chwilę oczy i znowu
znalazła się na tylnym siedzeniu samochodu, czytając gazetę Charlesa i patrząc na fotografię Bar
bery. Była wtedy laka szczęśliwa, wszystko układało się wspaniale, a teraz ten straszliwy koszmar.
Wypiła łyk brandy i nabrała głęboko powietrza w płuca. Wszystko przypominało jej tamten
moment, kiedy otrzymała ów tragiczny telegram z Ministerstwa Obrony w Londynie, w którym po
wiadamiano ją o śmierci Edwarda. Ale człowiek albo walczy, albo idzie na dno.
Ponownie zjawiła się stewardesa. Czy życzy sobie pani teraz menu?
Początkowo Sara chciała odmówić, ale przypomniała sobie, że w związku z rozmowami handlo
wymi nie miała czasu na lunch i nie jadła nic od śniadania, a przecież tak nie można. Zamówiła
więc trochę wędzonego łososia, sałatkę, nieco zimnego homara. Jadła to wszystko bez szczególnej
przyjemności, powodowana jedynie przeświadczeniem, że musi podtrzymać swe siły. Uświadomiła
sobie, że Barbera po drugiej stronie kabiny również je kolację i zobaczyła, że mówi coś do drugiej
stewardesy. Dziewczyna odwróciła się, podeszła do Sary i pochyliła nad nią.
Mamy jak zwykle przygotowany film, pani Talbot, ale ponieważ jesteście państwo tylko we
dwoje, wyświetlimy go tylko na państwa życzenie. Pan Barbera powiedział, że jest mu to obojętne.
Mnie również odparła Sara. Darujmy więc go sobie. Stewardesa wróciła do Barbery i
przekazała mu jej słowa. Skinął głową, uniósł w geście pozdrowienia kieliszek szampana i
uśmiechnął się. Znowu powiedział coś do stewardesy i ta ponownie podeszła do Sary.
Pan Barbera pyta, czy zgodziłaby się pani wypić w jego towarzystwie kieliszek szampana.
Och, nie sądzę... zaczęła Sara, ale było już za pózno, gdyż Barbera wstał i szedł w jej
stronę z zadziwiającą u tak potężnego mężczyzny prędkością.
Oparł się na lasce i spojrzał na Sarę. Pani Talbot, pani mnie nie zna, ale ja słyszałem o pani
wiele dobrego. O ile się orientuję, jest pani współpracownicą Dana Morgana. Prowadzi dla mnie
pewne sprawy handlowe.
Nie wiedziałam o tym.
Ujął jej dłoń i ucałował szarmancko. W kącikach jego ust pojawił się przelotny cień uśmiechu.
Nie mogła pani wiedzieć. To rachunek specjalny. Usiadł w fotelu obok niej. A teraz szam
pan. Potrzebuje go pani. W najlepszym razie ma pani za sobą zły dzień.
Och nie zaprotestowała. Nie mam ochoty.
Nonsens. Wziął od stewardesy dwa kieliszki i podał jej jeden. Może w ustach Sycylij
czyka zabrzmi to dziwnie, ale jeżeli człowiek nie ma ochoty na szampana, to znaczy, że nie ma
ochoty żyć. Uniósł kieliszek. Jak powiedzieliby moi żydowscy przyjaciele: le chaim.
Le chaimt zapytała.
Za życie, pani Talbot!
Wypiję ten toast, panie Barbera. Opróżniła kieliszek nie odejmując go od ust. To bar
dzo odpowiedni toast. Piję za życie, a mój syn nie żyje. Czyż to nie najśmieszniejsza rzecz, jaką pan
kiedykolwiek słyszał?
Upuściła kieliszek, odwróciła się do okna i rozpłakała się tak, jak nie zdarzyło się jej to od
czasów, kiedy była małą dziewczynką. Barbera delikatnie gładził ją po głowie, powstrzymując ru
chem ręki zaniepokojoną stewardesę.
Wreszcie przestała płakać, ale wciąż siedziała skulona, patrząc w mrok i pozwalając się
uspokajać. Czuła się znowu jak w dzieciństwie, kiedy tatuś ją pocieszał. Kiedyś to pomagało.
Wreszcie odsunęła się, wstała bez słowa i poszła do toalety. Umyła twarz zimną wodą i uczesała
się. Gdy wyszła, stewardesa czekała na nią.
Czy dobrze siÄ™ pani czuje, pani Talbot?
Zaraz pani wyjaśnię. Właśnie otrzymałam wiadomość o śmierci mojego syna i dlatego lecę
do Londynu. Ale dojdÄ™ do siebie. Nie rozklejÄ™ siÄ™ tu, obiecujÄ™ pani.
Młoda kobieta objęła ją impulsywnie. Jakże pani współczuję.
Sara pocałowała ją w policzek. To bardzo miłe z pani strony. Widzę, że pan Barbera zamówił
kawÄ™, ale ja pijÄ™ tylko herbatÄ™.
Załatwię to.
Znowu usiadła obok Barbery.
Już wszystko w porządku? zapytał. Tak. Wszystko będzie w porządku.
Kiedy rozmawialiśmy... zaczął spokojnie i uniósł rękę, jakby próbując stłumić w zarodku
jej protest. To konieczne, proszę mi wierzyć.
Dobrze. Otworzyła torebkę, wyjęła poobijaną, starą, srebrną papierośnicę, którą
znaleziono przy ciele Edwarda na Mount Tumbledown, i wyjęła z niej papierosa. Zapaliła i wy
dmuchnęła dym w stronę sufitu dziwnie wyzywającym gestem. Nie ma pan nic przeciwko temu?
Uśmiechnął się. W moim wieku, pani Talbot, nie stać człowieka na to, żeby mieć cokolwiek
przeciwko czemuÅ›.
Co pan o mnie wie, panie Barbera?
Powiedziano mi, że jest pani jednym z najtęższych umysłów na Wall Street. I że kiedy była
pani bardzo, bardzo młoda, o mały włos nie została pani wybrana do Kongresu.
Byłam małą, zepsutą, bogatą szczeniarą. Wydawało mi się, że mój ojciec posiada wszystkie
pieniądze świata. Ponieważ nie miałam matki, ojciec mnie rozpuszczał. Tak, poszłam do Radcliffe i
dostałam dyplom z wyróżnieniem. Bez problemów. Wie pan, byłam bardzo zdolna. Nie musiałam
pracować. Paliłam marihuanę jak wszyscy w latach sześćdziesiątych i puszczałam się jak inne.
Odwróciła się i spojrzała na niego. Czy to pana gorszy?
Niespecjalnie.
Miałam chłopaka, który wyleciał z college'u i został powołany do wojska, do Wietnamu. Dali
mu karabin i posłali na front. Przeżył tylko trzy miesiące. Bezmyślna zagłada. Potrząsnęła gło
wą. Byłam bardzo sprytna. Nie przyłączyłam się do ruchu protestacyjnego przeciwko wojnie,
zanim nie otrzymałam nominacji do Kongresu z ramienia mojej partii.
I pani ojcu się to nie spodobało. Nie było to pytanie, lecz stwierdzenie faktu.
Nie odzywał się do mnie przez trzy lata. Uważał mnie za kogoś w rodzaju zdrajcy. Wyborcy
również nie mieli o mnie najlepszego zdania. Ostatecznie wycofałam się, postanowiłam uzyskać
magisterium z administracji handlowej i pójść do pracy. Roześmiała się. Wzywała mnie Wall
Street.
A tam mogła pani pokazać ojcu, do czego jest stworzona? Właśnie. I zrobiłam to. W jej
głosie znowu zabrzmiało jakieś wyzwanie. Ale proszę zauważyć, że czymś jednak sprawiłam mu
przyjemność. Moim mężem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]