[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tabor znów ruszył, a ja chwyciłem się burty, żeby utrzymać równowagę.
- W wiosce żadnego. A w Bazie na początku roku zamknęli im punkt werbunkowy. Bo to
naplotą młodym durnych bajek, a ci głupi wierzą. - Woznica przekazał wodze synowi. - I
żebyś mi się nie włóczył więcej z Jefimowem! Wezmą cię tajniacy na celownik, będziesz
potem płakał.
- Naplotą bajek - przedrzeznił ojca chłopak. Pewnie lepiej na tym naszym zadupiu mrozić
tyłek do końca życia, co?
- Ale z tobą też jest rozmowa! Proszę bardzo, idz do Bractwa, skoro nie chcesz mrozić
dupska. Oni tam u siebie mają prawdziwą Afrykę!
- Nieeee. Myślę, żeby iść do Siewieroreczeńska.
- I za co Pan na niebiesiech pokarał mnie synem idiotą? Za jakie grzechy śmiertelne? -
Przewrócił oczami Michaił Grigoriewicz. - Miodem cię tam będą smarować?
- A miodem! Sam widziałem przecież, że tam już ponad miesiąc panuje ciepło. I we
wrześniu nie każdego roku śnieg leży. - Sierioża żarliwie przytaczał najwyrazniej
przemyślane już dawno argumenty. - A u nas co? Dopiero dwa tygodnie temu śnieg stopniał.
- Ech, ty głupi dzieciaku. - Ojciec postukał się w czoło. - Sam pomyśl, jak byś nie patrzył,
siedem-osiem miesięcy śnieg tam leży i robią zapasy siana na te właśnie osiem miesięcy.
Znieżne jagody, szary mech i rusałorosty zanadto się tam nie udają. Dlatego biorą pod nóż na
jesieni prawie wszystko bydło, żeby przeżyć. Spróbuj jeść całą zimę solone mięso z
mrożonymi jagodami, pójdziesz się rzucić ze skały.
- Oni mięso mrożą - odparł Sierioża, aczkolwiek bez wielkiej wiary. - A plony mają
większe niż my.
- Plony to jest faktycznie wielka sprawa. W domu ktoś ci przeszkadza zająć się
gospodarstwem? Jakoś nie widzę u ciebie ochoty do pracy na ziemi. Następnym razem
wezmę ze sobą Jurkę, a ty okopuj ziemniaki, krowy pasać lataj. Nie chcesz? O to, to! A kim
będziesz w Siewieroreczeńsku? Ani ziemi, ani pieniędzy, ani pracy. Ciepłe posadki dawno
zajęte. Całe życie będziesz u kogoś na posługach..
Syn nie podjął dyskusji, a Michaił Grigoriewicz nie ciągnął dalej swoich wywodów.
Po obu stronach drogi zaczęły się pojawiać zasiane jakąś trawką pola. Czyżby owies? Nie
wiedziałem, na agronoma nie miałem nigdy zadatków. Spojrzałem na znieruchomiałą
wampirzycę, ułożyłem się wygodniej i spróbowałem zadrzemać. Sen nie nadchodził, nie
mogłem się odprężyć, a szkoda, bo to byłby dobry czas, na chwilę odpoczynku. W głowie
krążyły głupie myśli.
Noże - amulety - pistolety. Mróz - Opiekun - portale między światami - moja własna
przyszłość. Czyli ogólnie pełen obciach.
Z przodu ukazały się trzy ogrodzone wysokimi płotami wiatraki, na łączce obok nich
delektowały się młodziutką trawką wychudzone krowy. Oprócz wyposażonego w broń
myśliwską wartownika stojącego na jednym z młynów, zwierząt pilnowało jeszcze trzech
pastuchów - dwóch z kuszami, jeden z łukiem.
Ciekawe, co teraz tam mielą? Ziarna po zimie zostać nie mogło. Porem dostrzegłem
przeciągniętą wysoko nad ziemią na drewnianych podporach nitkę kabla i wszystko stało się
jasne. O, za tamtym zagajnikiem powinien znajdować się chutor Widny. Bogaty chutor. Czy
to starowiercy tam osiedli, czy inni jeszcze schizmatycy, nie wiem, ale zawsze trzymali się
osobno, obcych widzieć nie chcieli.
- Michaile Grigoriewiczu, a właściwie skąd jedziecie? - Milczenie na tyle mi obrzydło, że
chętnie bym pogadał na jakikolwiek temat. No, prawie każdy... - Oczywiście, jeśli to nie
tajemnica.
- Jaka tam tajemnica. Z Siewieroreczeńska - odparł wciąż jeszcze rozezlony na syna
mężczyzna.
- To czemu wybraliście się tak daleko na północ?
Przecież po południowej trasie powinno być bliżej. To było rzeczywiście dziwne. I
Miasto, i Siewieroreczeńsk znajdowały się znacznie na południe od Fortu.
- Bo to gówno nie droga - splunął Siergiej.
- Zgadza się. Nie lubię tamtych rejonów. W mojego siostrzeńca stryjecznego zeszłego
roku biesy wlazły koło Lisich Kolonii. Nawet biedaka do cerkwi nie dowiezli, bo uciekł.
Uratuj, Panie, duszę sługi swego. - Michaił Grigoriewicz przeżegnał się. - A poza tym, za
każdym razem odwiedzamy Fort.
- Tato... - powiedział Sierioża z potępieniem.
- Och, daj spokój. Też mi wielki sekret - syknął Michaił Grigoriewicz. - Z
Siewieroreczeńskiem wolno handlować tylko Komhazowi. Bierzemy więc towar, wieziemy
do Fortu, sprzedajemy jednemu ze Związku Handlowego i zaraz odkupujemy. On ma z tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl