[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przypomniała sobie o dobrych manierach. - Właśnie zaparzyłam kawę.
Napijesz się?
Była pewna, że odmówi, lecz ku jej zaskoczeniu powiedział  dziękuję" i
przeszedł obok niej jak automat - prawie tak, jakby nie czuł się odpowiedzialny
za to, co robi. Zamknęła drzwi i poszła za nim do kuchni.
- A zatem... - zdjęła niebiesko-żółty kamionkowy kubek z plastikowego
wieszaczka w kształcie drzewka - twoja córka pojechała na wycieczkę.
- Tak, z Chrissie Prat i jej rodzicami. - Wsunął ręce do kieszeni szortów i
niespokojnie pokręcił się po kuchni. - Na dwa dni.
- Chcesz śmietanki i cukru?
34
S
R
- Nie, dziękuję. - Wziął od niej parujący kubek.
Dolała sobie kawy i usiadła przy stole.
- Jak idzie pakowanie?
Spojrzał na nią czujnie.
- Co jeszcze powiedziała ci Andy?
Sara odczuła napięcie. Czyżby wtargnęła na zakazany teren?
- Tylko tyle, że pakujesz rzeczy jej matki. Ty opiekujesz się małą? -
Zauważyła w jego oczach cień. Być może ból. - Samotnie?
- Samotnie.
A więc to ból. Tak... Bezsprzecznie. Teren zakazany. Widać było tylko
czubek góry lodowej.
- Koniec małżeństwa to ciężkie przeżycie. Ale... musiałeś być w
porządku, skoro opiekę nad dzieckiem przyznano tobie.
Zaśmiał się nieprzyjemnie.
- Mylisz się. Nie byłem w porządku.
- No, to jakim cudem...
- Wierz mi na słowo. - Zamknął się w swoim świecie. - Nie byłem.
Dopił szybko kawę i energicznie postawił kubek.
- Będę już szedł. Dziękuję.
- Nie ma za co.
Wyszedł i raptem się odwrócił.
- Zjemy razem kolację? U mnie. Szósta trzydzieści.
- Nie, lepiej nie... - Sara poczuła żywsze bicie serca.
- Zapomniałem, że Andy wyjeżdża, i wyjąłem z zamrażarki dwa steki.
Miałem je upiec na grillu.
- To zjesz jeden dzisiaj, a drugi upieczesz sobie jutro.
35
S
R
- Prawda... Może być i tak. - Przytrzymał na moment jej wzrok. - No, to
idę. Jeszcze raz dzięki za kawę.
Resztę dnia Logan spędził na sprzątaniu strychu. Skończył około piątej.
Wziął prysznic, włożył czystą koszulę i spodnie i zszedł do kuchni, żeby
przygotować kolację. Dla jednej osoby, niestety, pomyślał niewesoło, popijając
schłodzonego rieslinga. Przyszykował sobie sałatę do steku, machinalnie
spojrzał w okno i aż się cofnął. Chyba mu się przywidziało. Ale nie - przytknął
oko do szparki miedzy wąziutkimi listewkami żaluzji - to nie były zwidy.
Hura!
Miała na sobie tę samą sukienkę, co w dniu przyjazdu - żółtą, wciętą w
talii, z rozkloszowaną spódnicą. Była w sandałkach na wysokich obcasach.
Włosy upięła wysoko... Wspinając się leciutko pod górę, wymachiwała butelką
wina. Z całą pewnością ta kobieta nie szła pożyczyć cukru!
Logan błyskawicznie zabrał się do dzieła. W niespełna minutę na stole na
tarasie znalazło się drugie nakrycie i kieliszek do wina. Dołożył sałaty i wkroił
do niej pomidory. Kiedy Sara wchodziła na schodki, był już w hallu, a ledwie
zadzwoniła, otworzył drzwi.
- W samą porę. - Ze zbójeckim uśmiechem chwycił ją za nadgarstek i
wciągnął do środka. - Wiesz, co cenię w kobiecie najbardziej? Punktualność!
Usadowiona w fotelu, popijała pyszny riesling. Jej ulubiony. Ten
człowiek był najwyrazniej jasnowidzem - schłodzone wino czekało w lodówce.
Przyniosła butelkę czerwonego do steku, chociaż sama nigdy go nie pijała -
bolała ją po nim głowa. Przyjął prezent i podziękował, po czym z taką samą
niefrasobliwością pokierował ją do pokoju, pozbawionego wszelkich ozdób.
Stały tu natomiast wygodne kanapy i stoliczki z różanego drewna.
Rozmawiali o tym i o owym, a po mniej więcej kwadransie przeprosił ją,
mówiąc, że grill pewnie się już dobrze rozpalił i musi tylko wrzucić steki.
36
S
R
Kiedy wyszedł, z ulgą zagłębiła się w fotelu. Staranie, by zachować się
swobodnie, inteligentnie i uprzejmie, odebrało jej wszystkie siły.
Wiedział, że przyjdzie. Spodziewał się jej, chociaż odmówiła. Kiedy
mijali otwartą jadalnię, zauważyła, że stolik na tarasie nakryty jest na dwie
osoby. Zastanawiała się, czy ta jego pewność wynikała z arogancji, czy z
niefrasobliwości. Chyba jednak z arogancji. Nie chyba, a na pewno. Ten
człowiek miał przewrócone w głowie!
- Już jestem.
Nie usłyszała, kiedy wszedł do pokoju. Wyprostowała się i kiedy stanął
przed nią, podniosła głowę i powiedziała ironicznym tonem:
- Tak sobie myślę, że jesteś bardzo pewny siebie.
- Bardzo. - Uśmiechnął się szeroko.
Arogant, nie arogant, fakt, że był niesłychanie pociągający.  Wysoki,
ciemny i przystojny" - tyle dałoby się zapewne powiedzieć o niejednym
mężczyznie, ale w jego przypadku nie byłby to nawet początek opisu. Poza
tymi określeniami znalazłoby się najważniejsze: zmysłowy urok i
zdumiewająco zielone, przejrzyste oczy. Utkwione teraz w niej, niepokojące.
- Twój mąż...
Rzuciła głową tak szybko, że aż ją to zabolało.
- Co: mój mąż?
Logan usadowił się wygodnie w miękkim fotelu.
- Liczy się jeszcze?
- Nie dla mnie. Jesteśmy rozwiedzeni.
Kiwnął głową, nie spuszczając z niej oczu. Poczuła się jak pod
mikroskopem. Poruszyła się niespokojnie, chcąc zmienić temat, ale nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl