[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przednie ząbki.. I po chwili wtuliło buzię w ramię matki.
Zanim zebrał się, żeby coś powiedzieć, Phoebe wybawiła go z kłopotu:
- Tata - zaczęła. - Bridget, to jest twój tata.
Dziewczynka utkwiła w nim niebieskie oczka, znowu się uśmiechnęła i
znów odwróciła na bok główkę.
- Flirciara - powiedziała Phoebe. Przeszła przez pokój, jedną ręką
rozłożyła pieluszkę na kocu i posadziła na niej małą.
Bridget zachwiała się, ale po chwili złapała równowagę i siedziała już na
pieluszce ładnie wyprostowana.
- Zaczęła siadać dwa tygodnie temu - mówiła jej matka. - Chodz, usiądz i
baw się razem z nami. Bridget nie jest nieśmiała, musi się tylko do ciebie
przyzwyczaić.
38
R S
- Już się robi - rzekł starając się o normalny ton, co nie było takie łatwe,
bo serce waliło mu, jakby chciało wyskoczyć z piersi.
Usiadł na kolorowym pledzie. Phoebe usiłowała zbudować wieżę z
klocków, lecz Bridget, śmiejąc się i wiercąc, co rusz to sięgała po któryś i wieża
przewracała się.
Phoebe zachichotała i rzekła:
- Bridget ma charakterek. Jeśli ktoś jej się sprzeciwi, może pokazać, co
potrafi.
- Jest podobna do Melanie - powiedział Wade bezmyślnie i zaraz
zorientował się, jak fatalnie to wypadło.
Phoebe zamyśliła się, w jej oczach pojawił się smutek.
- Tak - przyznała pogodnym tonem. - Ma silniejszą osobowość ode mnie.
Chciał zaprotestować. Nie miał żadnych zastrzeżeń do osobowości
Phoebe. To, że Mel zabierała głos na wszystkie pod słońcem tematy, wcale nie
znaczyło, że jej siostra nie ma nic do powiedzenia. Phoebe nie wysuwała się na
pierwszy plan, nie ściągała na siebie uwagi. Nie wiedział, jak to wyrazić, ale tak
czy owak miał wobec Mel dystans i nie bardzo ją rozumiał. A Phoebe rozmów
na temat siostry unikała.
Ukłuło go boleśnie poczucie winy, które zarazem wyhamowało w nim
gniew. Miał żal do Phoebe, że nie powiedziała mu o dziecku... Bo był winien
śmierci Mel. Nie ma się co jej dziwić, uznał w duchu.
Dziewczynka tymczasem bawiła się książką, przewracała stronice i, jak
zauważył, brała je do buzi.
- Dziecinko... - Phoebe odebrała małej książkę. - Książki nie są do
jedzenia, kochanie.
- Dla niektórych widocznie są - rzekł Wade, patrząc na główkę małej nad
postrzępionymi stronicami.
Obróciła się z uśmiechem i dobry nastrój między nimi wrócił.
39
R S
- A ja tak się staram dobrze ją wychować - powiedziała nieśmiało.
Spojrzała na zegarek. - Niedługo obiad. Zjesz z nami?
Uniósł brew.
- Spędzisz z nami wieczór? - zapytała.
- Mam pewien pomysł. Naucz mnie w ciągu tego weekendu, jak się małą
opiekować, to z czystym sumieniem zastąpię cię, gdy będziesz w pracy.
- A ty nie pracujesz czy coś w tym sensie?
- Coś w tym sensie - odrzekł.
- To chyba musisz wracać do Kalifornii.
To nie było pytanie, tylko stwierdzenie faktu.
- Przeszedłem do rezerwy.
- Zawsze marzyłeś o wojsku, czynnej służbie - powiedziała zaskoczona.
- Nie stać mnie już na udawanie walki na polu bitwy ku satysfakcji
dowództwa ani na siedzenie przed komputerem od rana do wieczora. Więc
przeszedłem na wcześniejsza emeryturę.
- I co będziesz robić?
Wzruszył ramionami.
- Mam wiele możliwości. Mam na przykład propozycję z prywatnej firmy
ochroniarskiej. Mógłbym też zatrudnić się w biurze ochrony na Zachodnim
Wybrzeżu.
- Zatem powrót w rodzinne strony?
- Taki był plan - rzekł wzruszając ramionami. - Ale teraz wszystko się
zmieniło.
Spojrzał na córkę, która pełzła na brzuszku, pomagając sobie ramionami
niczym pływaczka, i dokładała wszelkich sił, by chwycić upragnioną zabawkę.
- Wszystko - potwierdził.
40
R S
ROZDZIAA CZWARTY
Phoebe siedziała na kocu, opierając się o nogi Wade'a. Pochylił się, wziął
ją za łokcie i podniósł do góry.
Wpatrywał się w jej twarz. Wsparła rękę o jego ramię. Coś tam sobie
mruczała.
- Wiem, że to musi potrwać, nim mężczyzna przyzwyczai się do
świadomości, że jest ojcem - rzekła Phoebe wskazując na bawiącą się obok
małą. Głos miała ostrzejszy niż zazwyczaj.
Reakcja jego ciała nie pozostawiała wątpliwości - kobietę, o której marzył
od miesięcy, ba, od lat, trzymał właściwie w ramionach. Matka jego dziecka.
Nie czuje już żalu, pożąda jej. Stało się coś, co pociągnęło ich ku sobie, coś, co
zaiskrzyło między nimi i przeżyli te cudowne momenty.
Przemógł jej niewielki wprawdzie opór i pociągnął za sobą.
- Dokonaliśmy cudu stworzenia - rzekł.
- Tak, to cud.
Musnął ustami jej skroń i poczuł, że zadrżała.
- Nie... - zaczęła.
Pragnął ją pocałować. Marzył o tym od tak dawna, że aż nie wierzył, że
marzenia się ziszczą, że to jest w ogóle możliwe. Palcem prawej ręki uniósł jej
podbródek, przybliżył jej twarz ku swojej.
- Pocałuj mnie - powiedział. - Pozwól mi się odprężyć, bo...
Z ust obojga wyrwał się jęk, gdy przywarł udami do jej bioder, gdy
poczuła jego siłę, jak bardzo ją pożąda.
Nie mógł dłużej czekać, z całą pasją wpił się w jej usta, dając wyraz swej
tęsknocie i cierpieniom ostatnich dwóch lat. Zaciskała dłonie na jego ramionach,
ale nie odpychała go. Wręcz przeciwnie. Czuł całym ciałem, jak się w niego
wtula, wtapia niemal. Jej dłonie powędrowały niżej - tego pragnął, teraz, już.
41
R S
Sen na jawie, myślała Phoebe. Marzenie. Tyle razy wyobrażała sobie to,
co teraz dzieje się między nimi, jego pieszczoty, jego pasję, że uznała to za
wybryk własnej bujnej fantazji. Pocałunki, namiętne, gwałtowne, zaborcze, jego
ramiona zniewalające ją, wtulające ją w jego ciało, spięte, gotowe, wrażliwe na
każdy jej ruch.
Wspomnienia dawnych chwil, tamtych gestów...
Była w raju.
Tańczyli. Trzymała głowę na jego ramieniu i czuła, że drży. To był sen.
Na pewno. Ale co za sen! Nie chciała się obudzić.
- Skarbie!
Poczuła na czole usta Wade'a.
Uniosła głowę i uśmiechnęła się do jego szarych oczu. Nawet tutaj, na
parkiecie dostrzegła w nich żar pożądania, smutek tęsknoty. Do niej? Tak, to na
pewno sen.
- Chciałbym cię zawiezć do naszego wspólnego domu. Chciałbym leżeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl