[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Długą głowę, która przebiła się przez grad odłamków, po-
krywały szafirowe łuski, a oczy rozmieszczone były na całej
jej powierzchni, na kostnych wyrostkach, które zmieniły się
w gwozdzie. Rozwarła się poczwórna paszcza, a każdy jej
pierścień okalały kły. Wysuwający się spomiędzy nich język
był zakończony metalowym grotem włóczni gotowej do ude-
rzenia.
Simeon zaatakował pierwszy, chwytając włócznię uzbrojo-
ną rękawicą i wyciągając ją, zanim poczwórna paszcza zdą-
żyła się zamknąć. A kiedy już to zrobiła, to na własnym
języku. Wysoki pisk bólu przebił uszy Simeona niczym igła.
Utrzymał miotającą się końcówkę, potem owinął trzy razy
wokół paszczy i szybko zaciągnął węzeł. Następnie cofnął się,
chwycił oburącz swój żarzący się kij baseballowy i zadał cios.
Program strażnika zadrżał, upadł, rozsypał się na metalowe
fragmenty, które zdezorientowane biegały tam i z powrotem,
a potem rozłożyły się całkowicie na dryfujące bajty.
- Następny - powiedział, podchodząc do okutych żela-
zem drzwi, które prawdopodobnie były wejściem do central-
nego procesora. - Rany, muszę opatentować ten interfejs
AI- dodał, ponownie zajmując pozycję. - To jest...
Bum! Dębowe deski popękały, a żelazne, okucia wygięły
się i zaskrzypiały.
- ...bardzo...
Bum!
- ...śmieszne.
- Panie, panie!
Dowódca Zgniatacza Serca, platformy bojowej Wielkiego
Klanu, odwrócił się na pięcie. Duży, okrągły pokój był teraz
w połowie pusty.
- Co? - warknął do oficera obserwatora infosystemów.
Nie teraz, zaklął w duchu. Zaplanował, że wyprowadzi
platformę z doku i odleci jako pierwszy, albo wyprzedzi
transportowce, które wyruszą na spotkanie z resztą Wielkiego
Klanu. Przedsięwzięcie wiązało się z ogromną odpowiedzial-
nością, a to było jego pierwsze samodzielne dowództwo.
- Panie, nasz system został zaatakowany!
- Program ślimakowy?
Chindik t Marid był specjalistą w tej dziedzinie. Sam za-
projektował standardowy atak Klanu, wykorzystując ślimaka.
Pisał również programy gier, choć było to zaledwie hobby.
- Nie - odpowiedział technik. Jego palce tańczyły po
klawiaturze. - Coś po prostu toruje sobie drogę.
- Na bok.
Chindik wywołał grafik. Zagwizdał cicho. Coś z przeraża-
jącą siłą uderzyło w funkcje obronne, wypróbowując wszyst-
kie możliwości. Nie miał żadnych wskazówek lokalizacji
w rzeczywistej przestrzeni. Jego komputery wykorzystywały
wszystkie swoje umiejętności, by zatrzymać wroga poza swo-
im systemem. W polu widzenia była tylko jedna wroga in-
stalacja...
- Odetnij kable łączące nas ze stacją - polecił dowód-
ca. - Alarm bojowy dla wszystkich jednostek.
- Nie mogę odciąć kabli - odrzekł technik. - Retrak-
tory nie odpowiadają. Nie mamy też łączności z resztą flotylli.
- Cóż, więc... - zaczął Chindik, ale przerwał mu kolejny
okrzyk.
- Wykryłem obiekt! - zawołał operator czujników. -
Wiele obiektów. Sygnatury urządzeń napędowych. Blisko,
panie, blisko. Zbliżają się.
- Wektory ataku - zakomunikował komputer taktycz-
ny. - Pojazd jest atakowany.
- To nie są statki wojenne - stwierdził Chindik, ze
zdziwieniem i przerażeniem wpatrując się w ekran.
Obracał głowę w tę i z powrotem, zauważając coraz to
nowe obiekty atakujące ze wszystkich stron. Potem wrócił na
stanowisko dowódcy i utonął w fotelu.
- Alarm bojowy - zarządził. Sygnał alarmowy brzmiał
dziko i słodko zarazem. - Zająć pozycje bojowe. Użyć broni
0 energii krótkiego zasięgu. Zestrzelić wszystkie te graty, gdy
tylko znajdą się w naszym zasięgu. Brama?
- Panie? - Strażnicy dokowi odwrócili spojrzenia od
czujnika. - Panie, słyszymy...
- Cisza! Wysłać grupę bocznym lukiem i wysadzić prze-
wody łączące nas z kadłubem brudnych robaków.
- Panie?
- Wykonać!
Strażnicy rozbiegli się jak rtęć uderzona młotkiem.
- Wzmocnić transmisję - polecił Chindik. - Pięciomi-
nutowy sygnał, cała załoga zbiera się na Zgniataczu i od-
latujemy.
- Panie, próbowałem uruchomić procedurę rozprzęga-
nia. - Mostek zapełnił się, gdy wbiegła rezerwowa załoga
1 zajęła swoje stanowiska. - Według wskazników działa, ale
skaner wizyjny nie rejestruje żadnej aktywności.
- Wyślij grupę inżynierów, żeby zrobili to ręcznie. Przy-
gotować silniki do manewru.
- Panie, wciąż jesteśmy fizycznie uwiązani.
- Wiem. Zaryzykujemy uszkodzenie i zerwiemy się. Na
jakim etapie jesteśmy?
- Sześć minut do gotowości, panie.
Zgrany zespół bojowy pracował sprawnie.
- Wróg zbliża się ze stałą prędkością. Przygotować się
do rozpoczęcia... Panie, potrzebujemy pola manewru! Są za
blisko dla pocisków przechwytujących. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl