[ Pobierz całość w formacie PDF ]
minucie spieniona powierzchnia wody w miejscu upadku wybrzuszyła się, z lekkim szumem ukazały
się spod wody krótkie tępe ryje przednich dysz, a za nimi całe ociekające wodą cielsko. Rakieta
wychynęła ku górze, ciężko opadła, znieruchomiała na moment i niechętnie, z trudem poddała się
łagodnemu rytmowi spokojniejszych już fal. Klapa, umieszczona w przedniej części pojazdu, powoli
się uniosła. Jeden za drugim, siedmiu członków załogi w ciemnych skafandrach, już bez hełmów,
zsunęło się po drabince do oczekującej motorówki.
Stefan, który zawsze zle znosił przeciążenia związane z wodowaniem i świadomość
pogrążenia się w głębiny wodne, dopiero na pokładzie statku pozbył się uciążliwego ucisku w
żołądku i odetchnął głębiej. Liczne grona reporterów i zaproszonych gości tu na miejscu, a miliony
ludzi przy odbiornikach czekały na jego słowa. Otoczony kłębowiskiem sprawozdawców i
fotoreporterów, zbliżył się do mikrofonu.
- Przed dwoma laty zapadła decyzja o przekształceniu planetoidy Hermes w satelitę Ziemi.
Ta wielka bryła skalna, o średnicy 1,2 km i masie trzech miliardów ton, wyróżnia się wśród innych
planetoid znaczną ekscentrycznością orbity. Dzięki temu przy niezakłóconym ruchu planetoida
Hermes za trzydzieści dwa miesiące znalazłaby się na przeciąg krótkiego czasu w odległości
niewiele większej niż czterysta tysięcy kilometrów od Ziemi.
Blisko dwa lata instalowano na Hermesie reaktory plazmowe i połączone z nimi osiem
silników jonowych. Ten zespół napędowy w ciągu dwóch obiegów planetoidy dookoła Słońca, to
znaczy w ciągu niespełna trzech lat, zniekształcać będzie orbitę Hermesa. Doprowadzi to do
spotkania Ziemi ze swym przyszłym towarzyszem tylko w odległości 20 000 km; nastąpi to
dokładnie za 1007 dni. Wówczas to, przy zwiększonej mocy silników, wejdzie na orbitę nowy
satelita Ziemi. Jednocześnie z rejestru planetoid zostanie skreślona jedna z nich, na pewno nie
najznaczniejsza, lecz ta, która miała szczęście swym torem zbliżać się do Ziemi. Obiegając odtąd
nasz glob na wysokości dwóch tysięcy kilometrów, służyć będzie ludziom za przedsionek Kosmosu
!
Obecna nasza wyprawa była przedostatnią z tych, które ogląda Hermes jako planetoida. Stale
istnieje niebezpieczeństwo eksplozji urządzeń napędowych i dlatego cały proces zmiany orbity
odbędzie się bez udziału człowieka. Sterowanie poprowadzą układy kalkulatorów umieszczone na
Hermesie. Koncepcja zdalnego kierowania okazała się, niestety, niewykonalna. Ewentualne
zakłócenia połączeń radiowych mogłyby spowodować poważne następstwa.
Przez twarz Stefana, gdy mówił ostatnie zdania, przebiegł ledwie dostrzegalny cień smutku.
Mocny dotąd, pewny głos lekko przycichł i nabrał trudno wyczuwalnej nutki zawodu. Trwało to
tylko chwilę. Spojrzał na zegarek umieszczony przy rękawie skafandra i ciągnął dalej
- Uruchomienie napędu i sterowania nastąpi za dwie godziny, na sygnał z Ziemi.
Działanie człowieka w tej akcji zostało właściwie już zakończone.
Za tysiąc dni, przed ostateczną zmianą orbity, zajdzie konieczność przejrzenia
zainstalowanych na Hermesie mechanizmów. Teraz pozostaje tylko ufać im i czekać!
Stefan przerwał i powtórzył w myśli ostatnie zdanie. "Teraz pozostaje tylko ufać i czekać..."
Przed kilkoma dniami, zamknięty w ciasnym pudle rakiety, oderwany od ludzi i ziemskiego
otoczenia, zastanawiał się, co powie po powrocie. Cisnęły mu się na myśli wielkie słowa o postępie
wiedzy, panowaniu człowieka nad naturą i celach, jakie stoją przed zjednoczoną, wyzwoloną od
prymitywnych popędów ludzkością. Dziś te słowa zostały gdzieś daleko poza nim, w innym świecie.
Powiedział nie to, czego oczekiwano. Ludzie, prócz suchych, ścisłych sprawozdań, chcą słyszeć o
swej wyjątkowej roli. O swej wiedzy, wielkości i potędze; chociażby mieli do tych cech jak
najmniejsze prawo. Stefan zdawał sobie z tego sprawę, a jednak nie potrafił dodać do swych słów
niczego więcej. Teraz gdy miał za sobą dwa lata pracy nad realizacją swego projektu, gdy zrobił
wszystko, by urzeczywistnić marzenia, ogarnęło go uczucie niedosytu i męczącego oczekiwania.
Zapragnął jak najszybciej zakończyć konferencję prasową, by w samotności uporządkować myśli.
- W imieniu kierownictwa pragnę złożyć podziękowanie wszystkim, którzy przez swój wkład
pracy i udzielone nam poparcie przyczynili się do realizacji pierwszego etapu "Akcji Hermes". Oby
obiekt naszej pracy w oznaczonym czasie wzbogacił ziemski firmament.
Po ostatnich słowach nastąpił moment ciszy. Daleko na brzegu, na tle ostatniej czerwieni
zachodzącego słońca, rysowały się potężne, czarne, wycelowane w niebo sylwety rakiet. Stojąca na
pierwszym planie, ciemna, niekształtna postać Stefana z błyskami świateł grającymi na okuciach
skafandra, wśród tej scenerii pełna grozy i nieziemskiej potęgi, zdawała się być przybyszem z
obcego świata, zwiastującym rzeczy wielkie i straszne.
Znów zapłonęły wyłączone na moment reflektory i nastrój prysł. Niewiele jednak pozostało z
początkowego entuzjazmu. Rozległy się skąpe, niepewne oklaski. Stefan zszedł z mównicy i, nie
zatrzymywany przez nikogo, z cięiko pochyloną głową, po kilku krokach znikł pod pokładem.
Dzień po dniu o miliony kilometrów od Ziemi trwała nieustanna praca silników nad zmianą
toru planetoidy. Ludzie, pochłonięci innymi sprawami, poczęli zapominać o tej wielkiej akcji.
Rozgłos minął, ukazujące się od czasu do czasu pomyślne meldunki przestawały budzić
zainteresowanie.
Osoba Stefana zdecydowanie zeszła w cień.
Z natury żądny sławy i lubiący hołdy tłumów, dotkliwie odczuł to jako krzywdę. Były okresy,
że wysiłkiem woli tłumił w sobie apatię i brał się do pracy. Nie potrafił się jednak skupić, nie
potrafił
pracować systematycznie i dlatego rei osiągane rezultaty były mierne. To z kolei potęgowało
rozgoryczenie.
Z biegiem czasu Stefan znalazł, w swym mniemaniu, przyczynę dotkliwej porażki. To one,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]