[ Pobierz całość w formacie PDF ]

róg.
 Dlaczego tak się kulisz?  dopytywała się Olivia bardzo głośno.
 Zobaczyłam kogoś, z kim nie chcę się spotkać.
 Dlaczego?
 Cicho bądz!
Czemu wyszła nieumalowana? Czemu nie umyła włosów? Czemu miała na
sobie stary sfilcowany sweter Roba z dziurą na brzuchu? Czemu włożyła spodnie
za ciasne w udach i przykrótkie, stare mokasyny? I  o nie!  granatowe skarpetki
do czarnych zamszowych butów! Z desperacją spulchniła palcami tłuste włosy i
wytarła ewentualne pozostałości tuszu spod oczu, próbując się przejrzeć w
metalowej rączce wózka.
 Co robisz, mamusiu?  dopytywała się Olivia.
 Nic. Tak tylko...
O Boże! Szedł prosto w jej kierunku. Wsadziła głowę do lodówki zawierającej
wyroby mączne i sosy. Chyba nie pozna jej po wypiętym siedzeniu? Ciekawe, czy
z sosem Carbonara na twarzy można wyglądać interesująco? Olivia pociągnęła ją
za sweter.
 Możemy kupić pizzę?
 Dobrze  syknęła w głąb lodówki.
Chyba już sobie poszedł, dzięki Bogu, pomyślała, prostując się i wykręcając
wózek w przeciwną stronę. Rozległ się metaliczny brzęk i Olivia podskoczyła na
pół metra w górę.
 Au!  wrzasnęła, rozcierając sobie pupę.
 Strasznie przepraszam... Dobry Boże, Lucy!  Max!
Pierwsze, co jej wpadło w oczy, to zawartość jego wózka. Najdroższa oliwa z
oliwek, ponad sześć funtów za buteleczkę.
Norweski łosoś, świeża kolendra, wędzone piersi dzikiej kaczki, włoska
ciabata, świeże figi i jakiś dziwny pokręcony owoc, którego nie znała, o
seksualnym kształcie. Powędrowała wzrokiem wyżej. Ciemnozielone spodnie
sztruksowe, bawełniana, miękka koszula rozpięta przy szyi. Jego ręce,
spoczywające na drążku wózka, były opalone, paznokcie czyste, równo przycięte.
Rob, ku jej niesłabnącej irytacji, nadal obgryzał paznokcie, a nawet skórki.
Max patrzył na nią z uśmiechem. W kącikach oczu miał drobne zmarszczki i
bruzdy biegnące od nosa do ust. Jego włosy były krótsze, modnie ostrzyżone, ale
nadal gęste i lekko faliste. Gdyby go nie znała, pomyślałaby: co za atrakcyjny
mężczyzna, i zastanawiałaby się, czy jest żonaty, czy ma dzieci, jakim
samochodem jezdzi, gdzie mieszka... Jak wyglądałoby jej życie z nim?
Olivia mierzyła go uważnym wzrokiem.
 Jestem Olivia  powiedziała.
 Jak się masz.  Potrząsnął jej małą łapką.  A ja jestem Max. Znam twoją
mamę.
 Skąd?
 Sprzed wielu lat.
 Jeszcze przed moim urodzeniem?  To pojęcie było dla niej trudne do
zrozumienia.
 Tak.
 A zna pan mojego tatę?
 Właściwie nie.
 Tata jest bardzo wysoki  objaśniła go Olivia.  I czasem krzyczy.
 Olivia!  skarciła ją Lucy.
 Ale to prawda. Chodzmy, mamusiu. Chcę wybrać pizzę.
 Poczekaj chwilę  powiedziała Lucy, kiedy Olivia próbowała ruszyć wózkiem
w dalszą drogę, odpychając się od jej ud małymi, silnymi nogami.  Au! Przestań
w tej chwili. I siedz spokojnie. Jak się masz?  zwróciła się do Maksa, nie mogąc
się zmusić, żeby spojrzeć mu prosto w oczy.
 W porządku.  Dlaczego omija go wzrokiem? Przyjrzał się jej uważnie. Nie
jest już taka olśniewająca jak dawniej, ale nadal niczego sobie. Wciąż przyciąga
spojrzenia, ładna, zgrabna, z jasnymi włosami do ramion. Choć przedtem były
bardziej błyszczące.
 Jak nowy dom?  spytała Lucy, rozpaczliwie szukając tematu.
 Kompletne pandemonium. Doprowadza to Cat do szału. Był w strasznym
stanie. A co u ciebie? Gdzie mieszkasz?
 Na... na drugim końcu wioski.  Nie była w stanie wykrztusić słowa
 osiedle .  W nowym domu. Niezbyt go lubię, ale Rob się uparł.  I zdając sobie
sprawę, jak to zabrzmiało, dodała szybko:  W gruncie rzeczy nie jest tak zle.
Dobry Boże, co ona wygaduje? Plecie trzy po trzy jak jakaś idiotka. Max
pomyśli, że nie tylko zestarzała się i zbrzydła, ale jeszcze zgłupiała. Pchnęła wózek
w kierunku kas.
 Muszę już... Dziewczynki mają po południu lekcję jazdy konnej i jesteśmy
już trochę...
 Gdzie pobierają lekcje?  spytał Max szybko.  Cat nie może się doczekać,
żeby zapisać nasze dzieci. To jedna z przyjemności mieszkania na wsi. Na plebanii
mamy starą stajnię, więc może pójdziemy na całość. Ty też kiedyś jezdziłaś konno,
prawda?
 Tak. Ale już nie jeżdżę. Nie mam czasu.
 Jaka szkoda  powiedział Max gładko.  Cat marzy o tym, żeby znów zacząć
i byłoby miło, gdyby miała kogoś do towarzystwa.
 Tak, szkoda  przyznała Lucy, znów ruszając wózkiem, ale Max ją zatrzymał.
 Gdzie twoje dzieci chodzą do szkoły? Lucy w duchu podziękowała Bogu.
 Do Radlett  powiedziała niedbale.
 Naprawdę? My swoje też tam posyłamy. Doskonale się składa, prawda?
Musisz przyjść do nas z Robem na kolację. Jesteśmy jeszcze nieurządzeni, ale Cat
na pewno chciałaby was bliżej poznać. Spotkałem parę, która was zna. Marta i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl