[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kolanach. A tego mu schronisko nie zapewni. Więc operacji nie będzie!
Tata zawołał wtedy:
- Tym razem ci się upiekło, stary!
* Un momento (hiszp.) - Chwileczkę. 180
I poklepał Bazyla po grzbiecie.
Pomerdaj ogonem, mój bonito perro, szczęśliwy piesku.
Bazyl był uszczęśliwiony, bo wrócił do domu. Znalazł sobie rozmoknięty bób w
kompoście i wszędzie go ze sobą nosił. Biegał w kółko po ogrodzie. Był w
ekstazie. Nareszcie dom, a nie schronisko!
Ja natomiast wcale nie byłam w ekstazie. Nie lubię wracać z wakacji. Jest zimno.
Od razu człowiek dostaje gęsiej skórki. Pokój wygląda jakby szalał w nim tajfun,
nie ma świeżego chleba, skończył się balsam po opalaniu niezbędny do pielęgnacji
złocistej skóry. W domu są jedynie ogromniaste podpaski w rozmiarze odpowiednim
na hamak dla wiewiórek, bo ostatnie zakupy przed wyjazdem robił tata, a on
przecież nie ma o takich sprawach pojęcia! Dom pachnie zamknięciem. Całą
bieliznę trzeba wyprać. Mama powinna zabrać się do roboty, ale opadła na fotel i
otworzyła butelkę hiszpańskiego wina.
Przyszła pocztówka od Lizzie z jej warsztatów teatralnych. Napisała złotym
flamastrem UMIERAM ZE ZMCZENIA! Była też kartka od Star z widokiem
pięknego,
niebieskozielonego morza i opisem wyprawy dokądś, gdzie są skąpane w słońcu
stare kamienie.
A, tak a propos, gdy zadzwoniłam z Hiszpanii do Lizzie, dowiedziałam się, że
zdałam egzaminy rewelacyjnie dobrze, zdecydowanie lepiej, niż się spodziewałam.
Lizzie też poszło niezle. Cieszę się, jestem z siebie dumna. Co nie znaczy, że
zdane egzaminy cokolwiek zmieniły. Moje siostry nadal się kłócą, wyglądam tak
samo. Włosy mam wciąż byle jakie. A czekoladę kocham nade wszystko.
Z wakacji przywiozłam też nowe Fundamentalne Pytanie: Czemuż, och, czemuż
metki
męskich kąpielówek zawsze wystają z majtek?
181
Koniec lata
Lato się skończyło. Nadal jest ciepło, ale noce są coraz dłuższe. Zycie znowu
nabiera tempa. Zaczął się rok szkolny, plany lekcji i wczesne wstawanie.
Czuję się nierealnie. Jestem taka brązowa! W życiu nie byłam tak opalona. Włosy
zjaśniały mi na końcach. Kupiłam mnóstwo cytryn. Były tanie, bo w Hiszpanii jest
ich od metra. Wycisnęłam sobie sok z cytryn na włosy i usiadłam potem na słońcu,
żeby je rozjaśnić. Poziom lepkości? Wysoki. Dookoła głowy latało mi parę much.
Bilet powrotny, poproszę
Znowu jadę autobusem. Mam wrażenie, że minęła cała wieczność, odkąd siedziałam
na tych czerwono-niebieskich siedzeniach. Trudno sobie nawet wyobrazić, że
autobus przez ten cały czas brumbrumbrumował bez nas.
Wygładziłam szykowną ciemną spódniczkę i zachwyciłam się swoimi
złocistobrązowymi kolanami oraz nogami rozświetlonymi balsamem po opalaniu.
Nogi
kończyły się w fajnych czarnych butach na wysokich obcasach, nowych, czystych i
lśniących - w każdym razie dzisiaj. Czyste buty wyglądają tak elegancko, prawda?
Ciekawe, czy mamy w domu pastę do butów?
A eleganckie, nowe buty kryją mocno opalone eleganckie stopy.
Paznokcie też robią wrażenie. Wszystkie są takie same! Każdy został pomalowany
na blady róż. Pasuje do opalenizny.
Czuję się elegancka. W życiu się tak nie czułam.
W autobusie nie ma Jej Wysokości Bizneswoman.
182
Za plecami słyszę za to jakieś pochrząkiwanie i głośny gwizd. Najwyrazniej ktoś
chce zwrócić na siebie uwagę, więc, oczywiście, ignoruję pochrząkiwania i gwizdy
tak długo, jak się tylko da, czyli ze dwie sekundy, bo jestem przecież Adeptką
%7łycia i lubię wiedzieć, co się dzieje. Interesują mnie ludzie. Ale to wcale nie
wścibstwo, jak niektórym mogłoby się wydawać.
Odwróciłam się.
To powinien być Jono Watkins, ale coś mi się nie zgadza. Nawet całkiem sporo.
Złocistobrązowa twarz. Nie widzę żadnych pryszczy ani lejów po pryszczach - no
dobra, siedzę parę rzędów dalej, więc może pod szkłem powiększającym byłoby
jednak coś widać, ale stąd wygląda to tak, jakby słońce załatwiło kwestię
pryszczy na dobre. Oczy są niebieskie jak chabry. Niebieskie są żółtka, to
znaczy środki, to znaczy zrenice, a białka białe, jak trzeba. Urocza jasna
szczecina. Jego włosami zajmował się ktoś, kto umie strzyc. Zniknął gdzieś
strach na wróble. We włosach miał prawdziwe słońce.
To naprawdę Jono czy jakiś aktor? Jeśli szukają kogoś do roli Jona, to ten ją na
pewno dostanie.
- Gdzieś się tak opaliła, Emmo ????? - zapytał sobotwór Okropnego.
- W Hiszpanii, Jono.
- A poznałaś tam jakiegoś fajnego gościa, którym będziesz się mogła pochwalić
przed innymi laskami?
To naprawdę jest Jono Watkins. Niewątpliwie Okropny we własnej osobie. Nikt nie
jest taki żałosny.
-Jono, poznałam niejednego, a dwóch fajnych gości. Pewnego bardzo ponętnego
instruktora nurkowania. Nazywa się Paulo. Chciał dać mi parę darmowych lekcji.
Był też Pedro, starszy kelner, który wciąż dolewał mi najlepszej sangrii.
Gapi się na mnie, jakbym opowiadała bzdury wyssane z palca. Ależ on ma tupet!
Trzeba go sprowadzić na ziemię.
183
Zawsze trzeba go sprowadzać na ziemię. Opalony czy nie, wiecznie się stawia!
Więc mówię mu:
- I nie nazywaj nas laskami, Jono! To takie seksistowskie i protekcjonalne!
Ale on to ignoruje, parska śmiechem i krzyczy:
- Pedro! Imię jak dla osła! Nosił wielki słomiany kapelusz z dziurami na uszy?
Karmiłaś go marchewką?
Ho, ho, ho, panie Watkins, bardzo nieśmieszne. Są rzeczy, które się nigdy nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl