[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znakomitą pamięć - oznajmił, pukając się palcem w czoło.
Odwrócił się, sięgnął po zapalonego papierosa i podszedł do gablotki, w której leżały
pierścionki.
Kirk nie miał chyba nic przeciwko temu, że na własną rękę zrobiłam wcześniej mały
rekonesans. Gdy szliśmy za Rudym, pochylił się i szepnął:
- Skąd wytrzasnęłaś tego dziwaka?
- To kuzyn Michelle - odparłam przyciszonym głosem.
- Jesteś pewna, że to legalny sklep?
- Ma wszelkie niezbędne pozwolenia - żachnęłam się, jakby obraził mojego krewnego.
Gdy stanęliśmy przy kasetce, Rudy znów odłożył papierosa do popielniczki, otworzył
zamykaną na klucz szufladkę i wyjął małe cudo, w którym zakochałam się od pierwszego
wejrzenia.
Włożyłam je na palec i wyciągnęłam rękę przed siebie. Pierścionek wydał mi się
równie piękny jak za pierwszym razem.
- Jesteś pewna swojego wyboru? - Kirk pochylił się i oglądał go ze wszystkich stron.
- Naturalnie! - przytaknęłam. W tej chwili nie miałam najmniejszych wątpliwości, że
pierścionek to strzał w dziesiątkę, ale narzeczony tracił punkty.
Kirk raz jeszcze obejrzał brylant, a potem zerknął na Rudy ego.
- Ma pan lupę? Chciałbym dobrze obejrzeć kamień.
- Jasna sprawa. Nasz klient, nasz pan - zapewnił Rudy, zerkając na mnie. Z szuflady
znajdującej się za jego plecami wyjął szkło powiększające i podał Kirkowi, a potem wziął
papierosa. Zaciągał się głęboko, wydmuchując kłęby dymu. Przyglądał się, jak Kirk z lupą
przy oku, spowity w chmurę dymu, pochyla się nad pierścionkiem.
- Czy mógłby pan... - Kirk pomachał ręką, jakby chciał rozproszyć kłęby dymu, które
ja wciągałam w płuca, tym razem jako bierny palacz.
- A tak! Wybacz, stary - powiedział jowialnie Rudy. Zaciągnął się ostatni raz i zdusił
niedopałek w popielniczce. Potem mrugnął do mnie ponad głową Kirka, który znowu pochylił
się nad pierścionkiem.
- Widzę tu czarne plamki. Co to jest? - Kirk wyprostował się i zerknął na Rudy ego.
- Plamki? O czym pan mówi? - Rudy zabrał mu pierścionek i lupę, żeby dokonać
pospiesznych oględzin, a potem odsunął szkło powiększające i dmuchnął na brylant. - Popiół.
Wybacz, stary - mruknął. Klejnot i lupa wróciły do rąk Kirka, a tymczasem Rudy paplał o
szlifie i przejrzystości kamienia. - Brylant jest niemal bez skazy. Doskonałe, rzecz jasna, nie
istnieją.
- Ile trzeba zapłacić za coś takiego? - zapytał Kirk.
- Chce pan znać cenę pierścionka? - Rudy uważnie przyjrzał się jego twarzy. Robił
wrażenie, jakby postanowił nie rozstać się z klejnotem za żadną cenę. - Dziesięć tysięcy
dolarów - oznajmił bez mrugnięcia okiem.
- Ależ, Rudy! Myślałam... - zaczęłam, ale zamilkłam, kiedy na mnie spojrzał. Coś
knuł. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Zaczęłam się niepokoić.
- Zaplanowałem wydanie trochę mniejszej sumy - bąknął Kirk.
- Taka piękna dziewczyna zasługuje na piękny pierścionek. Daj spokój, stary,
mówimy o twojej przyszłej żonie.
Ma rację, pomyślałam. Przecież w tej chwili robimy z Kirkiem krok w tę właśnie
stronę. To pierścionek na całe życie. Podniosłam oczy. Kirk miał raczej niepewną minę.
Pomyślałam o jego rzeczowym podejściu do finansów i ostrożności we wszystkich
działaniach. Może tak trzeba? Może to idiotyzm brnąć w długi tylko po to, żeby kupić
pierścionek? Nawet jeśli ma to być pierścionek na całe życie.
- Pokaż nam kilka innych, Rudy - odezwałam się niespodziewanie dla siebie samej.
Popatrzył na mnie z wyrzutem, jakbym dopuściła się zdrady. Przez chwilę wydawało
się, że ma ochotę zadać mi jakieś pytanie, ale zrezygnował i mruknął:
- Dobra. Skoro sobie życzysz...
Wyciągał pierścionki z okrągłymi kamieniami, bo wiedział, że takie najbardziej lubię,
ale żaden nie wyglądał na moim palcu tak ślicznie jak pierwszy. Po chwili wyczułam, że
stojący za mną Kirk zaczyna się niecierpliwić. Rudy także był zirytowany, nie wiem tylko,
czy na Kirka, czy na mnie. W końcu przymierzyłam platynowy pierścionek z prostą obrączką
i pojedynczym, niespełna jednokaratowym kamieniem. Rudy wiedział, że jego cena jest dla
Kirka do przyjęcia.
- Całkiem ładny - powiedziałam, z nadzieją spoglądając na Kirka. Ale Kirk patrzył na
zegarek.
- Chyba musimy uciekać. Nie mogę spóznić się na samolot. Podoba ci się ten
pierścionek?
Wahałam się, bo miałam zamęt w głowie. Nagle poczułam, że Rudy chwyta mnie za
rękę. Popatrzyłam na niego, zaskoczona.
- Pierścionków tutaj nie brakuje. Nie będzie ten, to będzie inny. Przemyśl sprawę i
zobaczymy, co dalej. - Popatrzył mi głęboko w oczy, jakby dawał coś do zrozumienia. -
Pamiętaj, że to bardzo ważne postanowienie - dodał.
Wiedziałam, że nie chodziło mu o pierścionek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl