[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zerwał się z krzesła i stanął przed nią. Nie spodziewałem się, że zostanę przyłapany odparł. Czemu nie
tańczysz?
Wymknęłam się, aby ciebie odnalezć. Chciałam się upewnić, że nic ci ojcze nie brakuje.
Ależ naturalnie, że nic odpowiedział.
Coś nieokreślonego, jednak, zadawało kłam jego słowom. Pod uśmiechem krył się smutek.
Wyngold wyczuł jej powątpiewanie i starał się córkę uspokoić.
Nie trap się mną, kochanie. Przyszedłem tutaj na mały wypoczynek przed kolacją. Uciekaj dziecko do gości, a
mnie zostaw, niech w spokoju wypalę fajkę!
Napełniał ją drżącymi palcami, a Janet stała przy nim i pierwszy raz w życiu świadoma była faktu, iż ojciec pragnie
się jej pozbyć. Na tę myśl odczuła silny ból. Czy ich przyjazń miała się już skończyć zanim jeszcze stanęła na
ślubnym kobiercu?... Jeśli to od niej zależy, nigdy to nie nastąpi i ojciec będzie dla niej zawsze, pierwszy...
Wsunęła mu rękę pod ramię. Chodz i zatańcz ze mną ojczulku. Jeden raz, sprawisz mi taką przyjemność!
Spojrzał w jej twarz a ona odczytała w niej całą dawna czułość, którą ją obdarzał od dziecka.
Co by twój zamówiony danser powiedział?
Nie, kochaniutka, nie! Biegnij z powrotem i spełniaj dalej swoje obowiązki pani domu. Ja obiecuję zrobić swoje, gdy
czas nadejdzie! Wiedziała, że ojciec tak uczyni, jak mówi i nie nalegała dłużej.
Może po kolacji zatańczę zawołał, gdy była już pod drzwiami, po czym zapytał bawisz się dziś dobrze,
Janet?
Naturalnie odpowiedziała. Naturalnie, to najlepszy dzień mego życia. Nie spóznij się tylko na kolację,
ojcze, pamiętaj, obiecałeś.
Będę pamiętał odpowiedział.
Przytknęła rękę do ust, rzucając mu z uśmiechem pocałunek.
Wnet jednak, gdy tylko drzwi zamknęła, czoło jej zmarszczyło się, a niepokój z podwójną siłą ogarnął ją. %7łe dzieje
się coś złego, zaczynała być pewna.
Pragnęła w tej chwili, aby Lady Varleigh nie grała w bridge'a, bo dałaby wiele za radę swojej przyjaciółki.
Następny taniec obiecała kapitanowi Friar i nie chciała mu zrobić zawodu, ale teraz trwała jeszcze przerwa,
zadowolona była z krótkiego wypoczynku po rozmowie z ojcem. Weszła na tylne schody prowadzące na pierwsze
piętro.
Tam spodziewała się, że nie spotka nikogo i gdy znalazła się w małym korytarzu na górze, usiadła na chwilę dla
skupienia myśli.
Pierwszy raz zapragnęła zmierzyć się jawnie z nieuchwytnym złym przeczuciem, które niepokoiło ją cały dzień.
Czuła się pogrążona w ciemności. Wiedziała tylko, że jest zle i że ojciec ukrywa coś przed nią. Ale na czym to zło
polegało, tego nie mogła odkryć.
Może złe zdrowie jego, a może inna troska. Niewątpliwie czynił to z powodu zupełnie nieegoistycznego i gdy
przyjdzie chwila, a goście rozjadą się powie jej wszystko.
W tym sęk jednak, że ona nie chce czekać. Nie jest przecież dzieckiem, które trzeba bawić i oszczędzać mu
przykrości. Tego rodzaju postępowanie boli ją. Dotąd obdarzał ją przecież zupełnym zaufaniem i świadomość, że
ukrywa coś przed nią, chociaż z miłości raniła ją głęboko.
Niespodziewanie, hałas rozmawiających głosów doszedł do jej uszu. Ogarnęło ją zniecierpliwienie. Pragnęłaby
usunąć wszystkich gości, zakończyć te uroczystości, pójść, przycisnąć tę siwą głowę do swoich piersi i zniewolić
ojca do powierzenia jej swojej tajemnicy. Czyż on bowiem nie jest jedyną istotą na świecie na której jej zależy?...
Stłumiła niedorzeczny impuls i pochmurnie uśmiechnęła się.
Jakim by to nie było kosztem, formy muszą być zachowane. Ludzie zebrali się na to, aby złożyć jej hołd, musi więc
do końca grać rolę w całej tej farsie i ukryć przed gośćmi niepokój serca.
Nikt nie ma prawa odgadnąć, że nie jest szczęśliwa.
Dziwnym zbiegiem myśl o Bucku nasunęła jej się w tej chwili o Bucku ze swoimi daleko widzącymi oczyma!
Czy i jego uda jej się wprowadzić w błąd?
Zerwała się na równe nogi. Cóż może jej na nim zależeć? Szkoda
o tym myśleć.
Tymczasem z dołu dochodziły dzwięki strojenia instrumentów.
Wstała, by dalej pójść korytarzem i zejść przez główne schody do hallu, gdzie będzie jej niewątliwie oczekiwał
kapitan Friar.
W tej samej chwili jednak usłyszała męski głos mówiący cicho, ale wyraznie:
Wiele już instytucji nie mniej pewnych od Banku Angielskiego, zbankrutowało. Do ostatniej chwili nie wie się o
tym, aż przychodzi krach i się traci ostatni grosz. Może nic w tym nie ma prawdy, ale plotki zawsze mają swój
początek. Dymu bez ognia nie ma! Gdybym miał jakieś pieniądze u Wyngolda jutro bym je wycofał.
Głos kobiecy, a był to głos Dafne Somers odpowiedział ach, Bandy co za zgnilizna na świecie! Jak możesz
powtarzać takie bzdury? Wyngold jest tak pewny, jak Bank Angielski. Każdy o tym wie. Na twoim miejscu nawet
nie słuchałabym takich plotek.
Wierzę, ale przestrzec kogoś, znaczy uzbroić go. Coś w tym musi być, skoro tak mówią. Zabawne, gdyby
staruszek załamał się. Ciekaw jestem, co by Janet zrobiła?
Zrobiłaby to, czego nie chce teraz zrobić, wyszłaby za mąż odpowiedziała Dafne Somers. Niektórzy z was
mieliby większe szanse.
Nie popatrzyłaby na żadnego, który jest bez pieniędzy po tym życiu, pełnym dostatku, które wiodła odparł
Bandy.
No, śmiało naprzód zawołała Dafne ona nie zbankrutuje, a ty w żadnym wypadku nie zdobędziesz jej.
Zejdzmy bo już tańczą.
Janet, która stała w ciemnościach korytarza, podeszła naprzód
i patrzyła w stronę oddalającej się pary. Twarzyczka jej miała dziwny wyraz. Czerwone usta były silnie zaciśnięte, a
ostro zarysowna broda, jak gdyby mierzyła się z losem. W jej oczach tylko, tych dziwnych oczach o wyrazie
spłoszonego ptaka widniał cień, który zadawał kłam zuchwałości. Przez parę minut stała w korytarzu milcząca jak
statua, po czym spokojnie, po schodach wysłanych czerwonym chodnikiem, zeszła na dół.
NIEZNAJOMI
W swej śnieżnobiałej sukni robiła wrażenie panny młodej i Jack Friar powitał ją w hallu wzrokiem pełnym
zachwytu.
Przez długą chwilę zdawała się go nie widzieć. Wyglądało nawet jak gdyby chciała go minąć.
Zdziwiony jej roztargnieniem zagadnął.
Miss Wyngold! To nasz taniec.
Pani chyba nie szuka kogo innego.
Wtedy dopiero zauważyła go i uśmiechnęła się.
Nie szukam nikogo. Przepraszam, że się spózniłam. Nie traćmy już czasu.
Skierowali się oboje w stronę sali balowej, skąd dochodziły tony najnowszego walca, pełnego słodkiej melodii.
Puścili się w wir tańca. Gdy okrążyli salę wokoło, Janet rzekła:
Niech się pan nie gniewa, ale nie jestem w nastroju do tańca, usiądzmy lepiej.
Z przyjemnością odparł kapitan Friar. Wypowiedziała bowiem jego własne życzenie, którego nie śmiał
wyrazić.
Usiedliśmy w hallu.
Stąd widzę, co się dzieje rzekła a chcę być pewna, że wszystko idzie dobrze.
Czyż mogłoby być inaczej pod pani bacznym okiem? zapytał kapitan Friar.
Słowa te nie zadowoliły jej i ledwie się uśmiechnęła. Do Jacka odnosiła się zawsze z sympatią, ale dziś wydał jej się
nudny.
Na dalsze jego paplanie nie zwracała żadnej uwagi, jej myśli były pochłonięte zgoła czym innym. Nagle jednak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]