[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie mogę! - Elias poczuł się, jakby zabrał dziec
ku lizaka.
- Oczywiście. - Machnęła ręką w kierunku drzwi.
- W takim razie do widzenia.
Pożegnała go, jak gdyby nigdy nic, i powróciła do
jedzenia. Właśnie takie zachowanie było dowodem na
to, że nie mogła zostać sama. Nie zdawała sobie nawet
z tego sprawy.
- Do diabła! - Elias poszedł do kuchni, wyjął
telefon i zadzwonił do Clarice. Gdy odebrała, powie
dział:
- Nie zdążę. Wynikła pewna sprawa. Interesy.
- Tu chodziło o interesy. Tallie była prezesem firmy.
Clarice wydała z siebie jęk niezadowolenia.
- Cóż, mon cher, pracujesz zbyt ciężko. Ale
- przypomniała mu - przynajmniej tym razem to nie
twoja mama.
To zdecydowanie nie była mama, ale mogło się to
skończyć o wiele gorzej.
ROZDZIAA SZÓSTY
Tallie miała dziwny sen. Zniło jej się, że pływa.
Tym razem jednak ciągnęła za sobą kotwicę i ledwo
utrzymywała się na powierzchni. Mimo tego że pływa
ła, była spragniona. Starała się dopłynąć do zródła.
Wtedy Elias Antonides podał jej szklankę wody.
Chwyciła ją i kilkoma haustami wypiła. Wzięła od
niego leki, dała sobie wytrzeć czoło, poprawić po
duszki i zabrać fioletową kotwicę. Ból minął błys
kawicznie. Bo był przy niej Elias.
- Znasz czary? - zapytała.
- Słucham? - zdziwił się. Miał rozpiętą koszulę
i był bez krawata. We śnie był jeszcze piękniejszy niż na
jawie. Jak to zwykle bywa. Był też sympatyczniejszy.
- Musisz się znać na magii. Likwidujesz ból - rze
kła z uśmiechem.
- Ja i moje małe tabletki - odparł.
Starała się skupić na tabletkach, ale nie mogła ich
wyraznie zobaczyć. To dlatego, że to sen. Po raz
pierwszy Elias przyśnił jej się w sypialni. Zwykle byli
razem w pracy.
- Fajne tabletki - wymruczała.
- Jak widać. - Jego głos był oschły, choć wciąż się
do niej uśmiechał. - Może chciałabyś coś zjeść? Jesteś
głodna?
DOM NA SANTORINI 83
- Nie chcę. - Po chwili uniosła brwi. Czemu przy
pomniała jej się pizza? Czy jedli ją z Eliasem? Nie,
z Martinem. Ale Elias chyba przyniósł jej pizzę. A mo
że to inny sen...
- Baklawa - powiedziała zalotnie.
- Proszę. - Szorstki głos przeniknął mgłę, którą był
jej umysł. Otworzyła oczy. A może nie? Może to wciąż
sen? Przecież Elias stał tuż przy niej z pełnym talerzem.
- Co to?
- Baklawa. Powiedziałaś, że chcesz trochę.
Co za sen! Nie dość, że występował w nim boski
Elias Antonides, to jeszcze przynosił jej baklawę do
łóżka! Tallie przyjęła talerz, który zachwiał jej się
w rękach.
- Może daj mi z powrotem. - Po chwili znów
trzymał talerz i siedział obok niej na łóżku.
Zachwycona realizmem snu, wzięła jedno z ciastek
i ugryzła je. Boskie.
- Pycha. - Zamknęła oczy, by delektować się
smakiem, po czym zlizała miód z warg. Nagle ot
worzyła oczy.
- Och. Przepraszam, powinnam była ci trochę zo
stawić.
- Nie ma sprawy. Ja...
- Pewnie jesteś głodny. Jedz. - Podała mu to, co
zostało z jej kawałka.
- Tal... - Nie dokończył, bo włożyła mu ciastko do
ust. Jego wargi musnęły jej palce. Zaskoczony, za
mknął usta, żeby przełknąć.
- Dziękuję - powiedział. Był bardzo miły i opano
wany.
84 ANNE MCALLISTER
- Przestań - powiedziała.
- Co mam przestać?
- Być taki porządny i opanowany. To jest mój sen
i masz się tak nie zachowywać.
Wyglądał na zaskoczonego.
- Nie? A jak mam się zachowywać?
- Masz być sympatyczny. No, sympatyczny może
byłeś. Podałeś mi baklawę. Ale w pracy jesteś okropny.
- Przepraszam.
- Widzisz? Znów to robisz. Uśmiechnij się! - roz
kazała.
Wyszczerzył zęby.
- Nie tak. Masz łaskotki? Powinieneś się uśmie
chać tak, jakby cię ktoś łaskotał.
- Nie mam łaskotek.
- Szkoda. - Wzięła ostatni kawałek baklawy i prze
łamała na dwie części, po czym przytknęła mu swoją
porcjÄ™ do ust. Po chwili wahania wziÄ…Å‚ od niej ciastko.
Jednak tym razem to nie on był zaskoczony, a ona.
Bo dotknął wargami nie tylko ciasta, ale też jej palców.
Uczucie, jakie ją przeniknęło, było tak nieoczekiwane
i intymne, że natychmiast odskoczyła.
- Elias!
Uśmiechnął się. O Boże, to nie był zwykły uśmiech.
Był śliczny! Miała nadzieję, że to jeden z tych snów,
które się pamięta po przebudzeniu.
- Poczekaj - powiedział i zaczął zbierać okruszki.
Musiał przy tyra dotykać jej cienkiej pościeli. Musiał
muskać jej piersi, brzuch i uda. Uczucie było niemal
tak intymne jak to, gdy dotknął ustami jej palców.
W pewnym momencie pochylił się bardzo nisko.
DOM NA SANTORINI 85
Jego wargi były oddalone od jej zaledwie o centymet
ry. Pocałował ją. Czyżby to kolejny sen? Zamrugała
szybko powiekami. Elias usiadł prosto.
- Co się stało? Wpadło ci coś do oka?
Odurzona starała się zrozumieć, co się stało. Nie
mogła.
To tylko uczucie. Tak się czuła z Brianem. Tęskniła
za nim. Wzrokiem szukała jego zdjęcia na stoliku,
jednak w pokoju był zbyt ciemno. Widziała tylko
Eliasa. Wysokiego i zabójczo seksownego. Stał nad
niÄ… z zatroskanym wzrokiem. Wspomnienia o Brianie
coraz częściej i coraz szybciej zanikały. Poza tym to
był tylko sen. A skoro tak, to czemu nie dać się
ponieść? Chwyciła go za koszulę i przyciągnęła do
siebie.
- Tallie?
- Cii. Tylko sprawdzam - wymruczała, po czym
przycisnęła swoje wargi do jego.
To był rzeczywiście sen, ponieważ pocałunek trwał
całe wieki. Nawet teraz wiedziała, że Elias Antonides
jest ostatnim mężczyzną, z którym mogłaby się zada
wać. A jednak całował namiętnie. Jak nikt od czasów
Briana.
Jak na sen to był najlepszy pocałunek. %7łałowała, że
nie miała takich snów częściej. Ostatnim mężczyzną,
którego pocałowała, był Martin. Zapamiętała przede
wszystkim smak koziego sera. Za to pocałunek Eliasa
rozgrzałby ją nawet w zimowy wieczór na Antark
tydzie. Czuła, jak wypalał ich oboje. Jej ręce powęd
rowały pod jego koszulę. Delektowała się ciepłem jego
ciała i pulsowaniem mięśni. Jego palce zaczęły kręcić
86 ANNE MCALLISTER
loki w jej włosach, rozczesywać je i przyciągać ją ku
sobie.
Chciała więcej. Chciała iść na całość. Wyglądało na
to, że on też. Jednak gdy zaczęła się bawić przy
guzikach koszuli, kot Harvey, jej sumienie w zwierzÄ™
cej postaci, skoczył na łóżko. Mały przebłysk świado
mości podpowiedział jej, że nawet w snach nie powin
na się za daleko posuwać. Najwyrazniej Elias z jej snu
pomyślał podobnie, bo odskoczył nagle. Miała pełną
świadomość, że był równie rozbity jak ona. Przynaj
mniej w snach mogła zasiać w nim niepokój.
- To chyba zły pomysł, pani prezes - powiedział
ochryple. Wyprostował się i wyszedł z pokoju.
Patrząc, jak wychodzi, żałowała, że kot im prze
rwał. Jakże emocjonujące byłoby kochać się z Eliasem
Antonidesem.
- Nudziarz - powiedziała do kota.
Po chwili zamknęła oczy, by powrócić do momentu
pocałunku. Z chęcią śniłaby tę chwilę bez przerwy.
Niestety obudziła się.
Kostka bolała ją potwornie. Po dłuższej chwili
przypomniała sobie ostatnie wydarzenia. Na szczęście
była sobota i do poniedziałku nie musiała go widzieć.
Z grymasem bólu Tallie powoli przetoczyła swoje
obolałe ciało w łóżku i z przerażeniem spostrzegła
skulonego i nieogolonego mężczyznę śpiącego na bu
janym fotelu obok łóżka.
O Boże!
Przetarła oczy, mając nadzieję, że to zły sen. Jednak
Elias Antonides nadal tam był.
DOM NA SANTORINI 87
Ale... przecież ona śniła! Boże, to musiał być sen!
Dotarło do niej, że to jednak wcale nie był sen.
Serce waliło jej jak młotem, a głowa pękała po środ
kach przeciwbólowych. Nie powinna była ich brać.
Zdziałały cud, jeżeli chodzi o ból, lecz w głowie
zostawiły spustoszenie. Starała się pozbierać myśli.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]