[ Pobierz całość w formacie PDF ]

różnicy w szerokości ramion. Dzięki niej koszulka z łatwością przykryła to,
co najważniejsze, sięgając do połowy ud.
Umyła zęby i położyła się do łóżka. Zauważyła, że ma świeżą pościel.
Nie przypuszczała, że kawaler może pamiętać o takich rzeczach.
Nagle wzdrygnęła się, uświadamiając sobie, że leży w sypialni Marca.
Poczuła jego zapach. Delikatny, lecz zdecydowanie męski zapach mydła,
którego używał. Rozpoznałaby go zawsze i wszędzie, z zamkniętymi
oczami. Dlaczego nie zorientowała się wcześniej, że odstąpił jej własną
sypialnię? Przecież to większy pokój. Dlaczego miałby się normalnie
gniezdzić w mniejszym?
Rozejrzała się wokół. Spostrzegła książki na małej szafce, mosiężną
nocnÄ… lampkÄ™ i budzik.
Nie miała wątpliwości, że gdyby otworzyła szafę, znalazłaby rząd
bawełnianych koszul, przeważnie białych albo jasnoniebieskich, koło nich
zaś garnitury o nieco staroświeckim kroju, które zwykle nosił.
- Nie mogę spać w jego łóżku - szepnęła.
Serce biło jej tak gwałtownie, że wydawało się, że słychać to w całym
domu. W ogóle bym nie spała, gdyby leżał teraz obok mnie, przemknęło jej
przez myśl. Mimo braku doświadczenia, mogła to sobie łatwo wyobrazić.
- Dość! - syknęła, przywołując się do porządku. - Przestajesz nad sobą
panować!
Tak jakby dyrektor szpitala Denison Memoriał był nią w ogóle
zainteresowany!
RS
49
Jest tylko uprzejmy, przeznaczył dla niej wygodniejszy pokój,
pomyślała. Zresztą, co można w tej sytuacji zrobić? Zejść na dół i
oświadczyć, że ona woli mniejszą sypialnię? W tej koszulce? Albo ubrać
się w dżinsy, zejść do saloniku i zacząć się o to wykłócać?
Nie pozostaje nic innego, tylko zostać.
Zgasiła światło i zamknęła oczy. Nie mogła jednak od razu zasnąć.
Wyobrażała sobie, że Marc tu leży, a jego ręce...
Ale to nie są jego ręce, uświadomiła sobie z przerażeniem. Jedna
przyciskała jej głowę do poduszki, druga zakrywała usta, by nie mogła
krzyczeć. Ogarnęła ją nieprzytomna panika. Nie mogła oddychać, poruszyć
się, powstrzymać napastnika. A musi go powstrzymać, kopnąć go, ugryzć,
walczyć z nim, walczyć o oddech. Nie dam rady, nie, on nie może
wygrać...
Szarpnięciem przetoczyła się na bok, poczuła, że spada, z łomotem
uderza o podłogę. Leżała potem ciężko dysząc, dygocząc na całym ciele.
RS
50
ROZDZIAA SZÓSTY
Dopiero po kilku minutach wpatrywania się w ciemność zdała sobie
sprawę, że nie ma już szesnastu lat, że koszmar tylko się jej przyśnił.
- Dlaczego akurat teraz? - jęknęła.
Usiadła i opuściła głowę na podkulone kolana. Przeczesała ręką włosy.
Skrzywiła się, napotykając zlepione potem kosmyki. Koszula Marca też
nim przesiąkła. Lauren znowu zaczęła się trząść jak osika.
Dlaczego to mi się przyśniło właśnie teraz? - powtórzyła w myślach. Od
wielu lat wspomnienie to tkwiło już tylko ukryte gdzieś głęboko w
podświadomości. Pomogła w tym silna wola i pewność siebie, jaką Lauren
czerpała ze sztuk walki. Czyżby stało się to dlatego, że zasypiając,
wyobrażała sobie Marca? - pytała samą siebie. Ze po raz pierwszy od
dawna odczuwała pożądanie?
Spróbowała przypomnieć sobie szczegóły snu, im jednak usilniej się
starała, tym bardziej sen jej umykał.
Co się stało? Czy to naprawdę Marc?
Uśmiechnęła się, gdy zdała sobie sprawę z wymowy faktów. Przedtem
musiała ze sobą walczyć, by spychać wspomnienia w czeluść niepamięci.
Teraz już wcale jej nie przeszkadzały. Wyglądało na to, że Marc - albo
przynajmniej uczucia wobec niego, do których właśnie się przed sobą
przyznała - osłabił władzę, jaką miały nad nią te koszmary.
Zapaliła nocną lampkę i zerknęła na budzik. Dopiero druga. U siebie w
domu wzięłaby teraz prysznic i zmieniła koszulę. Tutaj ryzykowała
obudzeniem gościnnego gospodarza w środku nocy. Postanowiła
poprzestać na znalezieniu jakiegoś nowego stroju. Grzebanie w szufladach
obcego człowieka uznała za wariant mimo wszystko uprzejmiejszy.
Wstała i ruszyła w kierunku drzwi. Gdy dotarła w ich pobliże, usłyszała
nagle pukanie.
Zastygła w bezruchu. Duchy? Przecież to nie Marc! Chyba go nie
obudziła, spadając z łóżka?
- Lauren? Czy coś się stało?
Głos Marca dowodził jednak, że usłyszał hałas. Lauren przełknęła ślinę
na myśl o kłopotliwej sytuacji, w jakiej się znalazła. Jak wytłumaczy ten
upadek?
RS
51
Marc zadał pytanie cichym głosem, nie miał więc pewności, czy jego
gość mimo wszystko nie śpi. Jeśli mu nie odpowie, pomyśli może, że się
pomylił?
Nie, to nieuprzejme. Przyszedł sprawdzić, czy coś jej nie grozi. Powinna
przynajmniej go uspokoić. I przeprosić za ten hałas.
Otworzyła drzwi na tyle, by mógł zobaczyć jej twarz.
- Marc, bardzo mi przykro, że cię obudziłam...
- Nie ma za co przepraszać, nie spałem. Przyjrzała mu się uważniej. Jego
zwykle starannie uczesane włosy były potargane, ubranie wyglądało, jakby
się w nim zdrzemnął. Co gorsza, nie zapiął trzech górnych guzików
koszuli. Wzdrygnęła się i złapała na pytaniu, czy mężczyzna ma skórę na
piersi miłą w dotyku.
- Lauren, co się stało? - spytał zaniepokojony jej milczeniem. - Dobrze
siÄ™ czujesz?
Postąpił krok w jej kierunku, jakby chciał lepiej się jej przyjrzeć w
słabym świetle lampki. Zauważyła z przerażeniem, że otworzyła drzwi
szerzej, niż zamierzała. Musiał dostrzec zlepione potem włosy, mokrą
koszulkÄ™.
- Nic się nie stało, Marc - rzuciła szybko, chowając się za drzwiami.
- Wyglądasz, jakbyś miała gorączkę - zauważył, wyciągając rękę,
pragnąc dotknąć jej czoła.
Uchyliła się.
- Nie, nie mam gorączki. Skoro już musisz wiedzieć, coś mi się śniło.
Obudziłam się zaplątana w pościel. Chciałam się tylko przebrać.
- Nie zaszkodziłby ci też dodatkowy prysznic - uzupełnił. - Przeziębisz
się, jeśli wrócisz do łóżka w takim stanie.
Wiedziała, że Marc ma rację, nie chciała jednak hałasować o tak póznej
porze. Oboje potrzebujÄ… snu.
Szukała słów, by grzecznie mu odmówić, Marc jednak znów uznał, że
sprawa jest przesÄ…dzona.
- Wybierz sobie jakąś inną koszulkę - polecił - i idz pod prysznic.
Przygotuję ci tymczasem coś ciepłego do picia.
- Marc... - zaczęła, lecz zorientowała się, że jej rozmówca jest już w
połowie schodów. - W wojsku musiał się dosłużyć co najmniej stopnia
starszego sierżanta -szepnęła do siebie. - Lubi rozkazywać.
RS
52
Chwyciła pierwszą z brzegu koszulkę i skierowała się do łazienki. Co do
prysznica, Marc miał jednak rację. Naprawdę poczuła się lepiej, gdy zmyła
z siebie pot i resztki strachu.
Nie zauważyła wcześniej, jak krótką koszulkę tym razem wybrała. Zdała
sobie z tego sprawę dopiero na korytarzu. Poczuła się nagle tak, jakby
poniżej pasa pozostała zupełnie naga.
- Spać w gotowości? Mój Boże. - Wróciła do łazienki i zdjęła z
wieszaka szlafrok. - Wyjątkowo głupie wyrażenie.
Marc starał się skupić na nalewaniu do kubków gorącej czekolady.
Bezskutecznie. Przed oczami miał tylko obraz Lauren Scott stojącej w
drzwiach sypialni.
Przez chwilę myślał nawet, że jest naga. Jego serce zaczęło wyprawiać
dziwne harce. Zresztą w tej mokrej, przylegającej do ciała koszulce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl