[ Pobierz całość w formacie PDF ]

32
33
biednej, niedoświadczonej dziewczynie. Wzięła się w garść. Musi wrócić do domu, zanim on się
obudzi. Ale jak mu podziękować za delikatność i troskę,
Dłoń pogładziła ją po włosach i cofnęła się. Zgasła
za to, że jÄ… okryÅ‚ i zostawiÅ‚ w spokoju? Bardzo chciaÅ‚a po­
zdmuchnięta świeca, lecz Vendelin rozbudziła się już na
darować mu coś ładnego, lecz nie wiedziała co.
dobre, siedziała z otwartymi oczami, niepewna, czy
Nie wypada przecież zrywać jego własnych kwiatów,
przypadkiem znów jej nie dotknie. On jednak przeszedł
ale może znajdzie jakieś w lesie?
do drugiej izdebki i najwyrazniej położył się spać.
W ogrodzie zatrzymała się przed drobniutkimi jasno-
Po zdającej się ciągnąć bez końca godzinie zdołała
różowymi kwiatkami przy wejściu. Uklękła przy nich
wreszcie odprężyć się i zasnąć.
i ostrożnie dotknęła pÅ‚atków. Nie zdawaÅ‚a sobie spra­
wy, że na jej twarzy maluje siÄ™ zachwyt niemal graniczÄ…­
ObudziÅ‚a siÄ™, kiedy izbÄ™ zalaÅ‚o mocne Å›wiatÅ‚o letnie­
cy z uwielbieniem.
go poranka. Zaspana i zdrętwiała po nocy spędzonej na
- Jak może istnieć coś tak nieskończenie pięknego? -
siedząco rozejrzała się dokoła. Było bardzo wcześnie,
z podwórza dochodziło ją pianie koguta, a przez okno szepnęła.
dostrzegła kilka wilgotnych jeszcze od rosy róż. Nagle zorientowała się, że Toke wyszedł z domu. Stał
Znów zdumiaÅ‚ jÄ… urok izdebki, tym razem jednak za­ wsparty o futrynÄ™, ubrany w pelerynÄ™ z brunatnego samo­
uważyÅ‚a także, że wszystko urzÄ…dzone jest tak, by go­ dziaÅ‚u, skrywajÄ…cÄ… jego kalekie nogi. ObserwowaÅ‚ jÄ…, lecz
spodarz mógł się swobodnie poruszać bez kul, opierając
gdy podniosła wzrok, odwrócił się, jakby brakło mu sił na
się o sprzęty.
przyjęcie jej współczucia albo pogardy.
Ale Vendelin nie miaÅ‚a zamiaru go ranić. Postanowi­
Spokojny oddech dochodzÄ…cy z sÄ…siedniej izdebki po­
ła udawać, że ich poprzednie spotkania nigdy nie miały
wiedział jej, że Toke jeszcze śpi. Dobrze wiedząc, że nie
miejsca, i rzekła z przyjaznym uśmiechem:
powinna tak robić, na palcach przesunęła się do drzwi
- Dziękuję, że pozwoliłeś mi spędzić dzisiejszą noc
i przyjrzała swemu gospodarzowi.
w swoim domu, panie! I dzięki, że tak wysoko cenisz
Pierwszy raz miaÅ‚a okazjÄ™ zobaczyć jego twarz. Prze­
cześć kobiety i nie tknąłeś mnie. Przykro mi, panie, że
żyła wielkie zaskoczenie. Okazał się młodszy, niż sobie
wtargnęłam do twego domu.
wyobrażała, mógł mieć zaledwie trzy-cztery lata więcej
Zaskoczony i niepewny znów skierowaÅ‚ na niÄ… spoj­
niż ona sama. Rysy twarzy były wyraziste i ładne, lecz
rzenie. W brązowozielonych oczach nie pozostał nawet
nie wydawały się tak drapieżne jak podczas ich nocnych
cieÅ„ demonizmu, spoglÄ…daÅ‚ na niÄ… z bezradnym uÅ›mie­
spotkaÅ„. DostrzegaÅ‚a w nich jakÄ…Å› sÅ‚abość, nawet bez­
chem. Zdziwiony, jak gdyby dokuczono mu już tysiące
bronność. I łagodność. Czyżby dlatego, że spał?
razy i jakby odwykł od życzliwych słów.
Najdziwniejsze jednak, że w ogóle jej nie pociągał i nie
- Nie nazywaj mnie  panem",. Vendelin. Jestem po
miało to nic wspólnego z jego cielesną słabością.
prostu Toke, dureń.
Owszem, czuÅ‚a dla tego mężczyzny sympatiÄ™, lecz nic po­
Vendelin podniosła się z klęczek, a on natychmiast się
za tym. Ani Å›ladu tamtej palÄ…cej, rozdzierajÄ…cej na strzÄ™­
cofnął. Dziewczyna jednak udawała, że tego nie zauważyła.
py gorÄ…czki. I choć Vendelin uważaÅ‚a, że powinna siÄ™ ra­
czej z tego cieszyć, nie mogła opanować rozczarowania. - Chyba nie takie imię dano ci na chrzcie?
34
35
- Nie. - Znów odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™, - Ale o mym prawdzi­
- PrzynieÅ› swoje kule, przejdziemy siÄ™ - dodaÅ‚a spo­
wym imieniu zapomniałem już dawno temu. Tak, tak,
kojnie,
bardzo dawno... - Zatopił się w myślach.
Wargi mu drżały, ale odwrócił się i wszedł do domu.
- MuszÄ™ iść - oznajmiÅ‚a Vendelin. - PragnÄ™ w podziÄ™­
Vendelin czekała w napięciu. Może go przestraszyła i teraz
ce ofiarować ci coś ładnego, ale nic nie może się równać
odwróci siÄ™ od niej na zawsze? Zaraz jednak usÅ‚yszaÅ‚a stu­
z twoim ogrodem. SkÄ…d masz te wszystkie kwiaty?
kanie kul o podłogę i Toke wyszedł, nie patrząc na nią.
I piękne sprzęty?
Vendelin dostosowała się do tempa jego kroków, ale
Nie miaÅ‚a wÅ‚aÅ›ciwie zamiaru pytać, ale sÅ‚owa napÅ‚y­ nawet nie próbowaÅ‚a mu pomagać. CzuÅ‚a, że mógÅ‚by to
nęły same. Chciała popatrzeć mu w oczy, ale to okazało odebrać jako coś upokarzającego.
siÄ™ zbyt trudne. Choć bardzo siÄ™ staraÅ‚a, nie mogÅ‚a zapo­
Wolniutko wędrowali przez ogród, Toke opowiadał
mnieć nocnej przejażdżki, która - gdy teraz patrzyła na
jej o kwiatach, podawaÅ‚ ich nazwy i wyjaÅ›niaÅ‚, jak nale­
Tokego - na dodatek wydawała jej się wręcz nierealna.
ży je pielÄ™gnować. Wkrótce ogarniÄ™ty zapaÅ‚em zapo­
Toke rzekł zakłopotany: mniał o swej ułomności. Zeszli aż do rzeki, gdzie rosły
- Nie ukradÅ‚em ich, jeÅ›li tak wÅ‚aÅ›nie ci siÄ™ wydaje. lilie wodne i nenufary. Vendelin wciąż zadawaÅ‚a pyta­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl