[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Myślałem sobie wtedy, że to bardzo wielkie i ciężkie sery jak na mleko od jednej kozy.
Pochylił się ku niej, ujął jej ręce w swoje i z podziwem pocałował ją w czoło.
Vinga roześmiała się wzruszona.
- Mama mnie tam nie całowała - szepnęła.
- Ale ja całuję - uciął Heike zdecydowanie.
- Heike, co to takiego, to ukryte w kącie strychu?
- Dla mnie lepiej, żebym tego nie wiedział.
- A jesteś ciekawy?
- Zdaje się, że nie ja jeden - uśmiechnął się złośliwie.
- Co ciocia Ingrid powiedziała o świętym skarbie?
57
- %7łe czas najwyższy, żeby go stąd zabrać. I dostałem wiele cennych wskazówek, a także
informacji o Snivelu i pozostałych domownikach. Oni trzymają tu psy.
- Oj, to w takim razie nie możemy...
- Uspokój się. Owa kobieta, Dida, o której ci opowiadałem, potrafi znakomicie obchodzić się
ze zwierzętami. Rzuciła na nie urok i psy będą zahipnotyzowane, dopóki stąd nie
odejdziemy. Mar też tak zrobił w Stregesti. To znaczy posługiwał się zaklęciami.
- Tak, Mar i Shira, i wszyscy z Taran-gai, Heike... To mnie zdumiewa. Czyż Hanna, wiedzma
z Doliny Ludzi Lodu, wiesz, nie powiedziała, że Tengel, Silje i ich dzieci są jedynymi z rodu
Ludzi Lodu? A tymczasem gdzieś, tak daleko na wschodzie, istniało całe plemię! Taran-
gaiczycy!
Heike uśmiechnął się.
- Sądzę, że to przekraczało możliwości Hanny czy też może jej horyzonty. Mimo wszystko
to, co potrafiła, także było ograniczone.
- Tak, chyba masz rację. Musimy się spieszyć - dodała, wracając do rzeczywistości.
- Zgadzam się. Nie możemy tak stać tutaj i gadać.
Dlaczego zawsze musiał być wobec niej trochę uszczypliwy? Czy to jej wina, że ciągle
sterczą na tym strychu?
Tak, to jej wina. Bez wątpienia.
Heike odnalazł drzwi na schody i zaczęli się bezszelestnie skradać na dół, oboje boso.
- Wiesz co... - zaczęła Vinga, ale Heike natychmiast ją uciszył. Teraz naprawdę koniec z
gadaniem.
Zeszli na pierwsze piętro. Vinga znała Grastensholm jak swój dom, a Heike otrzymał
wskazówki od Ingrid. Nie tracąc czasu zeszli po jeszcze jednych schodach, bardzo cichutko,
skradając się na palcach, bo Snivel i jego służba sypiali na pierwszym piętrze.
Na parterze mogli poruszać się znacznie swobodniej. Bez trudu odnalezli drzwi do tej części
domu, w której kiedyś, dawno, dawno temu, Mattias urządził izbę przyjęć dla chorych. Teraz
pomieszczenie to miało inną funkcję, nie bardzo wiadomo jaką, ale szafy nadal stały wzdłuż
ścian.
Heike odliczył trzecią od lewej i otworzył ją.
58
Wewnątrz pełno było papierów, jakichś ksiąg kasowych, archiwaliów i wszelkiego rodzaju
szpargałów. Nie mieli czasu tego przeglądać. Szybko i bezszelestnie opróżnili półki, Heike
wyjmował papiery i podawał Vindze, która układała je na podłodze.
Wkrótce szafa była pusta.
Dom trwał pogrążony w ciszy, nigdzie najmniejszego dzwięku.
Ponieważ Ingrid wyjaśniła Heikemu, jak działa mechanizm, nie było kłopotów z otwarciem
schowka. Tylna ściana szafy usunęła się z lekkim trzaskiem i odsłoniła tajemne
pomieszczenie, pełne półek i przegródek.
Znieruchomieli, słysząc zgrzyt mechanizmu, i przez chwilę nasłuchiwali w milczeniu, lecz
dom w dalszym ciągu zalegała kompletna cisza.
Mają mocny sen, pomyślała Vinga. Ale nie odważyła się tego wypowiedzieć nawet szeptem.
Heike rozłożył worek, który przyniósł ze sobą, oboje zaczęli wyjmować po kolei wszystko, co
było w szafie, i wkładać te rzeczy do worka - ostrożnie, jakby były ze złota. Większość tego,
co skarb zawierał, zachowała się w małych porcjach.
Vinga wyczuwała jakiś niezwykły nastrój intymności, kiedy tak w milczeniu pracowali nad
skarbem Ludzi Lodu. Tyle czasu minęło od chwili, kiedy miała po raz ostatni do czynienia z
ludzmi, była spragniona więzi z nimi i porozumienia, miała poza tym wrażenie, że ona i
Heike są sobie bardzo bliscy. Nikt inny nie dałby jej takiego poczucia spokoju, takiego
odprężenia, przy nikim nie czułaby się taka bezpieczna. Gdyby po tych długich latach
samotności spotkała kogoś innego, na pewno nie potrafiłaby się tak otworzyć jak przed nim,
nie potrafiłaby być sobą. Skrępowana, zachowywałaby się z największą ostrożnością,
sprawdzałaby w nieskończoność, czy tamten człowiek ją lubi, czy nic jej nie grozi, i nie tak
łatwo wyzbyłaby się nieśmiałości. Z Heikem było zupełne inaczej!
To sprawia ten jego groteskowy wygląd, szepnął słabiutki głosik gdzieś w głębi jej duszy. On
z trudem zdobywa przyjaciół. Dziewczęta nie chcą spojrzeć na niego dwa razy. On jest mój,
jest ode mnie zależny! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl