[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było tyle nieśmiałej miłości, a w słowach po-
brzmiewała taka miłosna melodia, że od tej chwili
w sercu Ascania śpiewały anielskie chóry.
Słusznie się tedy domyślił; że ponieważ imć
pan d'Estouteville go spostrzegł, on to właśnie
wydał ów okrutny rozkaz; którego ofiarą padł As-
canio.
ROZDZIAA VIII
PRZYGOTOWANIA DO ATAKU I OBRONY
Zaledwie Ascanio wrócił do pracowni i zdał
sprawę Benvenutowi z części swej wyprawy doty-
czącej wyglądu zamku Nesle, złotnik widząc, iż
siedziba,, ta odpowiada mu w każdym calu, naty-
chmiast pospieszył do pierwszego sekretarza
królewskich finansów, pana de Neuiville, by mu
wypisał akt darowizny. Pan de Neufvil|e poprosił
o jeden dzień, aby się upewnić, czy mistrz Ben-
venuto rości sobie słuszne pretensje, u lubo złot-
nik Uznał za impertynencję, że nie wierzy mu się
na słowo, to jednak pojął zasadność owej prośby
i przystał na nią, lecz postanowił, że nazajutrz nie
zgodzi! się ani na pół godziny zwłoki.
Toteż następnego dnia stawił się punktualnie
co do minuty. Natychmiast go wprowadzono co
uznał za pomyślną wróżbę.
I cóż, mości panie? zagadnął. Italczyk
jest kłamcą czy powiedział prawdę?
Rzetelną prawdę, drogi panie.
Całe szczęście.
157/234
I król rozkazał wystawić na twoje imię
stosowny akt darowizny.
Będzie mile przyjęty. Wszelako...
ciągnął z wahaniem sekretarz.
No, co takiego?
Wszelako gdybyś,raczył, panie, przyjąć do-
brą radę...
Dobrą radę! Do kroćset! To rzecz rzadko
spotykana, mości sekretarzy; słucham, słucham.
Radziłbym poszukać na pracownię innej
posiadłości niż Grand-Nesle.
Doprawdy? odparł Benvenuto z drwiącą
miną. Czyżbyś mniemał, że zamek nie jest
odpowiedni?
Przeciwnie! Zmuszonym nawet przyznać,
że niemało trudu musiałbyś sobie zadać, aby
znalezć lepsze miejsce,
Dlaczego zatem?
Bo Nes|e należy do zbyt wysoko .postaw-
ionej osobistości, aby ci to uszło bezkarnie.
Ja sam należę do miłościwego króla Francji
odrzekł Cellini i nic cofnę się, ani o krok,
dopóki działał będę w jego imieniu.
Tak, tylko że w naszej ojczyznie, mistrzu
Benvenuto, każdy jest panem w swoim domu, a
158/234
próbując wyrzucić prewota z zamku, który zajmu-
je, ryzykujesz życiem.
Wcześniej czy pózniej umrzeć trzeba
odparł sentencjonalnie Cellini.
Jesteś tedy gotów...
Zabić diabła, zanim diabeł mnie zabije. W
tej materii zdaj się na mnie, panie sekretarzu.
Niech się imć pan prewot ma na baczności, a z
nim każdy, kto się ośmieli sprzeciwić woli króla,
zwłaszcza kiedy mistrz Cellini wziął na siebie wolę
tę spełnić.
Na takie słowa pan Mikołaj de Neufville
poniechał swoich filantropijnych uwag i udał, że
zanim wyda akt darowizny, musi dopełnić roz-
maitych formalności; Benvenuto jednak spokojnie
usiadł i 'oświadczył, iż nie wyjdzie stąd, dopóki nie
otrzyma aktu, i gdyby nawet przyszło mu tu spać,
będzie spał, przewidziawszy to bowiem, uprzedził
swoich domowników, że być może nie wróci.
Wobec tego imć pan de Neufville zdecydował
się wreszcie, nie bacząc więcej na skutki, i wydał
Celliniemu akt darowizny, uprzedził wszelako
pana d'Estputeville o tym, co musiał uczynić,
częściowo z woli króla, częściowo przez upór złot-
nika.
159/234
Benvenuto zaś wrócił do domu nikomu nie
mówiąc, co zrobił, zamknął akt w skrzyni, gdzie
trzymał szlachetrie kamienie, po czym spokojnie
zasiadł do pracy.
Przekazana prewotowi przez sekretarza finan-
sów wieść potwierdzała, że Benvenuto, jak
powiedział wicehrabia de Marmagne, trwa przy
swoim pianie zawładnięcia po dobroci lub po złoś-
ci zamkiem Nesle. Prewot miał się tedy na
baczności, sprowadził swoich dwudziestu'
czterech pachołków, rozstawił posterunki na mu-
rach, a do Chatelet udawał się wtedy tylko, kiedy
naprawdę zmuszały go obowiązki.
Dni tymczasem mijały, a Cellini, ze spokojem
oddający się rozpoczętym pracom, nie przed-
siębrał żadnego ataku. Prewot był jednak przeko-
nany, że ten pozorny spokój jest podstępem i że
wróg chce uśpić jego czujność, by go potem
niespodziewanie zaskoczyć Toteż imć pan Robert
oczy miał szeroko otwarte, ucho nastawione, żył
w ciągłym napięciu nie wyzbywając się wojown-
iczych zamiarów, co w tym stanie rzeczy, nie
będącym ani pokojem, ani wojną, wywołało w nim
gorączkę oczekiwania, niepokój, gdyby zaś taka
sytuacja dłużej potrwała, groziło doprowadzeniem
go do obłędu jak kasztelana zamku Zwiętego \
Anioła: przestał jeść, nie sypiał i chudł w oczach.
160/234
Niekiedy wyciągał nagle szpadę z pochwy i
nacierał na mur, wołając:
Niech już przyjdzie! Niech przyjdzie ten łaj-
dak! Niech przyjdzie, czekam!
Benyenuto nie przychodził.
Pan d'Estouteville miewał chwile spokoju,
kiedy to sam siebie przekonywał, że złotnik ma
język dłuższy niż szpada i że nigdy się nie ośmieli
wcielić w czyn swoich niecnych zamiarów. W takiej
właśnie chwili razu jednego Colombe, przypad-
kiem wyszedłszy ze swego pokoju, ujrzała, owe
przygotowania wojenne i spytała ojca o ich
powód.
Trzeba ukarać pewnego nicponia krótko
odparł prewot.
A ponieważ do prewota należało karanie,
Colombe nawet nie spytała, kim jest ów nicpoń,
gdyż sama była zbyt zmartwiona, żeby jej nie zad-
owoliło to krótkie wyjaśnienie.
Imć pan Robert dokonał bowiem straszliwej
zmiany W życiu córki: życie, dotąd tak błogie,
tak proste, szare, i na uboczu, życie o dniach
tak spokojnych i nocach cichych, stało się naraz
podobne do jeziora, które wzburzył huragan.
Colombe dotychczas odczuwała czasami mgliście,
że dusze ma uśpioną i serce puste, ale uważała,
161/234
że smutek nachodzi ją z powodu samotności, a
uczuciową pustkę przypisywała temu, że
wcześnie straciła matkę; i oto naraz okazuje się,
że jej. istnienie, myśli, jej serce i dusza są
wypełnione, lecz bólem.
O, jakże żałowała tamtych czasów nieświado-
mości i spokoju, kiedy to pospolita, lecz troskliwa
przyjazń jejmości Perrine niemal wystarczała jej
do szczęścia, tych czasów nadziei i wiary, kiedy
liczyła na przyszłość, jak liczy się na przyjaciela,
tych czasów ufności wreszcie, kiedy wierzyła w
uczucie swojego ojca. Niestety! Przyszłość oz-
naczała teraz ohydną miłość hrabi d'|Orbec;
czułość ojca była ambicją przysłoniętą' rodziciel-
skim uczuciem. Dlaczego zamiast urodzić się jako
jedyna dziedziczka szlacheckiego nazwiska i
wielkiej fortuny, nie przyszła na świat jako córka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]