[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co z dziećmi? - spytała, kiedy uruchomił silnik.
- W porządku. Uprzedziłem Jasona, że jedziemy do szpitala, i
zadzwoniłem do rodziców. Zaraz tu będą.
- Devlin, chciałam ci powiedzieć... .
- Nie martw się tym teraz, to nie jest ważne.
- Ale ja muszę... - Nie chciała stchórzyć i nadal milczeć, ale następny atak
skurczów odebrał jej głos.
Devlin nacisnął gaz do dechy, a prawą ręką ujął dłoń i Abby, użyczając
żonie swojej siły.
- Tylko bez wyjaśnień. Po prostu trzymaj się mnie. Nie miała wyboru,
robiła, co kazał. Zaczął się następny skurcz, zaprzestała wysiłków, by coś
powiedzieć, i czekała, i wdzięczna za moc, jaką dawał jej Devlin.
Dotarli do szpitala. Skurcze powtarzały się częściej niż co - dwie minuty.
Wszystko wokół siebie widziała jak przez mgłę. Jedyną rzeczywistością był
Devlin. Nie opuścił jej ani na chwilę, choć pielęgniarka chciała, żeby
wyszedł. Odpowiadał upartymi pomrukami na wszystkie argumenty.
Przestała go wypędzać, kiedy lekarz przyszedł zbadać Abby. Odtąd wszy-
stko potoczyło się błyskawicznie. Abby nie zdawała sobie sprawy z niczego,
wiedziała tylko, że nie zdoła przejść przez to bez Devlina. Był jej opoką i
oparciem, głaskał ją po włosach i ocierał czoło chłodnym ręcznikiem.
W sali porodowej opiekował się nią nadal. Robiła wdechy i wydechy na
jego rozkaz. Mąż komenderował nią bezlitośnie. A potem nastąpił
upragniony dźwięk, który tak. bardzo chciała usłyszeć: płacz dziecka.
- To dziewczynka. Prawdziwa piękność - dotarł do niej głos lekarza.
Abby odczuła ulgę i wzruszenie.
- Czy ma wszystkie paluszki u rąk i nóg? - spytała Devlina.
- Chcesz zobaczyć?
Skinęła głową wyczerpana. Devlin podsunął jej ręce pod głowę i podniósł
ją. Córeczka, czerwona na buzi, wrzeszcząca i drżąca z urazy, że została
usunięta ze swego schronienia, zawiadamiała wszystkich, że wcale nie jest
zadowolona.
- Wszystko na swoim miejscu, z parą bardzo silnych płuc włącznie. -
Lekarz zachichotał pod maską.
Abby osunęła się z powrotem na poduszki i spojrzała na Devlina.
Zobaczyła, że miał łzy w oczach.
- Jest piękna, prawda? - uśmiechnęła się niepewnie.
- Prawie tak piękna jak mama.
Szczere wzruszenie męża sprawiło, że i jej łzy napłynęły do oczu.
Parę godzin później Abby obudziła się na szpitalnym łóżku i usłyszała, jak
Devlin podśpiewuje cichutko.
- Będziesz łamać męskie serca jak twoja matka. Już teraz to widzę. - Jego
szorstki głos nie potrafił ukryć podziwu. - Uparta, niezależna, o wielkim
sercu. Będę musiał odstraszać chłopaków kijem baseballowym i zamknąć cię
w wieży.
Abby uniosła powieki i ujrzała Devlina. Stał przy oknie, trzymając w
ramionach zawiniątko. Gdyby nie uświadomiła sobie już wcześniej, że go
kocha, zakochałaby się teraz w nim na śmierć i życie. Pochylony nad buzią
dziecka prowadził swą pierwszą rozmowę z córeczką. Nie mogła
zorientować się, czy niemowlę śpi, czy zahipnotyzował je głos ojca, ale
rozpoznała gorące uczucie w słowach męża. Cały pokój wypełniała jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]