[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W parę minut pózniej wszyscy byli we wnętrzu jaskini tworzącej na tym odcinku kręty, to zwężający
się w zaciski, to znowu rozszerzający w obszerne komory korytarz. W niespełna pół godziny od momentu
wejścia do jaskini znalezli się w Sali pod Progiem, stanowiącej cel ich wędrówki.
Gdy zebrali się tam wszyscy. Sawicki ustawi) ich pod ścianą w rządek, zaś Borkowskiego wysunął
nieco do przodu i stanąwszy obok niego skierował silny strumień światła na przeciwległą ścianę komory
skalnej. W świetle reflektora ukazał się oczom zebranych tu osób wykonany jakąś czerwoną farbą czy kredą
napis, zamazany miejscami i nieczytelny, ale w niektórych partiach zupełnie wyrazny. Wodząc strumieniem
światła od wyrazu do wyrazu Sawicki powiedział, zwracając się do Borkowskiego;
 Ten napis na ścianie zrobiła pańska żona, kiedy straciła już nadzieję, że ktoś ją żywą odnajdzie. Nie
ma co do autorstwa tego napisu żadnych wątpliwości. Znalezliśmy pogiętą oprawkę od szminki, którą zrobi-
ła ten napis, tuż obok niej. kiedy wydobywaliśmy ją z jaskini. Wtedy niezbyt starannie przestudiowaliśmy
ten napis, zresztą nie bardzo wiedzieliśmy  wypadek to czy zbrodnia. Ja jednak wróciłem tu wczoraj i
dokładnie przeanalizowałem ten napis na ścianie. Nie jest on kompletny, nie wszystko da się przeczytać, ale
to, co jest czytelne, nie pozostawia wątpliwości co do osoby mordercy. Proszę czytać, panie Borkowski! No.
proszę! Poświecę panu!
Mówiąc to Sawicki przyciągnął niemal siłą Borkowskiego tuż do ściany i świecąc latarką wskazywał
w milczeniu palcem poszczególne wyrazy tekstu. Borkowski pozwalał robić ze sobą wszystko. Był jak za-
hipnotyzowany. Scena we wnętrzu jaskini była ponad jego siły. Z przerażeniem wpatrywał się w napis na
ścianie. To. co dało się tam wyczytać, było dla niego nieodwołalnym wyrokiem. Zaczął drżeć,
... to Stefan... zostawił...
 No i co, panie Borkowski?  powiedział z naciskiem Bareja.  Umarli rzeczywiście potrafią mó-
wić i oskarżać. Czy i teraz będzie pan twierdził, że to nic nie znaczące poszlaki?
Odporność psychiczna Borkowskiego pękła nagle jak bańka mydlana. Zasłonił twarz rękoma i zaczął
krzyczeć jakimś wysokim, nieswoim głodem;
 Tak. to ja. ja. ja!!! Wyprowadzcie mnie stąd! Chcę wyjść!!
Sawicki skinął głową. Nie mieli tu nic więcej do roboty. W tej samej kolejności, co poprzednio, wyszli
z jaskini i zbiegłszy po stoku zajęli miejsca w samochodzie. Tylko Borkowski ręce miał skute kajdankami,
które zaraz po wyjściu z jaskini założył mu Walczak.
Mefisto był teraz całkowicie apatyczny i zrezygnowany. Uznając swoją przegraną stracił całą dotych-
czasową wolę walki.
Ruszyli. W pewnej chwili Walczak przysiadł się do Sawickiego i nachylając się ku niemu powiedział
szeptem:
 Ale z dobraniem kolorów miał pan trochę trudności.
Sawicki spojrzał na niego uważnie, ale mc na to nie odpowiedział.
 Trzeba było wziąć sobie do pomocy jakąś kobietę  nie dawał za wygraną Walczak, zagadkowo
się uśmiechając.  One się znają na szminkach.
 Co wy tam spiskujecie?  zainteresował się Bareja.
 Nic szczególnego  odpowiedział Sawicki.  Namawiam porucznika na wspinaczkę w najbliższą
niedzielę.
 No i co? Zgodził się?
 Ani mi to w głowie  powiedział Walczak z komiczną powagą.  Jestem sobie zwykły glina i mo-
gę myszkować po ciemnych zakamarkach jaskiń, bo to mój żywioł. Ale urwiska, pełno powietrza pod no-
gami? Nie. to nie dla mnie...
XXXI
Kiedy znowu znalezli się w gabinecie Barci, już bez Borkowskiego, wszystkie oczy zwróciły się na
Sawickiego. Ten, jakby nie zdając sobie z tego sprawy, kręcił przez chwilę w palcach papierosa, wsadzi! go
wreszcie w usta, zapalił i popatrzył na zebranych w pokoju, pytając niewinnie:
 Co mi się tak przyglądacie? Bareja wybuchnął głośnym śmiechem.
 A to dobre!  zawołał.  Najpierw zaskakuje nas pan swoim odkryciem, a potem udaje, że nie wie,
o co chodzi. Swoją drogą ma pan niezwykle silne nerwy, że tak długo potrafił pan trzymać tego swojego asa
w zanadrzu. No i moment też wybrał pan po mistrzowsku!
Sawicki zrobił skromną minę.
 Od początku przecież, planując ten pojedynek z Borkowskim, zakładaliśmy, że musimy go zasko-
czyć, kiedy będzie już niemal pewny wygranej Stosując się do tego czekałem, aż użyte zostaną wszystkie
argumenty, a Borkowski nieco się odpręży uważając, że wyczerpaliśmy już cały arsenał. To wszystko.
 Tak. to była klasyczna pokerowa zagrywka  mruknął Bareja. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl