[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zduszonym krzyk.
Wilkołak odwrócił się do niej. Ileż razy widziała te złowrogie oczy i kłapiące szczęki?
Wiecznie ją ścigały. Polowały na nią bez wytchnienia.
Wpadła do chaty i zatrzasnęła drzwi. Drżącymi rękami zamknęła zasuwę. Cofnęła się na
miękkich nogach Jej spojrzenie pomknęło do okien. Mógł tu wpaść przez okno,
roztrzaskać szyby. To tak wilkołaki dostały się do domu, w którym schroniła się z Karlem.
Wilki rozerwały go na strzępy.
Na schodkach werandy zadudniły kroki. Vanda odsunęła się od drzwi. Serce jej łomotało,
krew huczała w uszach.
Gałka się obróciła. Drzwi się zatrzęsły Przycisnęła dłoń do ust, z których wyrwał się
przerażony szloch.
- Vando. - Jego głos brzmiał łagodnie. - Pozwól mi wejść.
Odsunęła się jeszcze dalej. Myśli kłębiły jej się w głowie. Nigdy nie widziała wilkołaka,
który by mówił. Czy obracał gałkę drzwi. On musiał być człowiekiem.
Ale widziała, jak się przeobrażał. Czy raczej jak przeobraziła się połowa jego ciała. Z całą
141
pewnością miał głowę wilka. I zęby.
Do diabła, jak on mógł jej to zrobić? Zalała ją wściekłość, dodając jej siły i przynosząc
pożądaną ulgę od paraliżującego przerażenia.
- Idz sobie! - wrzasnęła. Drzwi znów się zatrzęsły.
- Musimy porozmawiać.
- Idz do diabła. - Niech to szlag. Kochała się z nim. Oddała mu swoje ciało. Dopuściła go
do swojego serca. Poczucie zdrady skręciło jej wnętrzności. Najpierw siostra, a teraz Phil.
Miała ochotę czymś rzucić. Rozerwać coś. Zauważyła drewnianą drabinę, opartą o
krawędz stryszku, tę samą, którą spuścił przez właz, żeby zejść do piwnicy. Roztrzaskała
kopniakiem kilka drewnianych szczebli, po czym chwyciła drabinę i złamała ją na pół.
- Vando.
Obróciła się w stronę jego głosu. Otworzył okno i patrzył na nią. Jak on śmiał wyglądać
tak normalnie? Nabrał ją bez reszty.
- Jako twój sponsor, muszę powiedzieć...
- Daj mi spokój! - Rzuciła w niego ostrym kawałkiem drewna. Uchylił się przed pociskiem,
który wyfrunął przez okno. Znów zajrzał do środka.
- Porozmawiamy. Nie uciekniesz przed tym.
Nie ucieknie? Otworzyła właz i sfrunęła do piwnicy. Zaczęła chodzić w tę i z powrotem.
Mogła się teleportować, ale dokąd? Jej mieszkanie nie było bezpieczne. W Karpatach
prawdopodobnie był dzień. W Londynie zapewne też, więc Pamela i Cora Lee nie
wchodziły w rachubę. Nie miała pojęcia, gdzie są Ian i Toni. A Maggie?
Vanda się skrzywiła. Wciąż była na liście Casimira. Nie mogła narażać Maggie i jej
rodziny. Ale czy na terenie ich rancza nie było jaskini? Mogłaby się tam ukryć. Na
nieszczęście nigdy nie była na ranczu Maggie, więc nie znała drogi. Musiała zadzwonić.
Potrzebowała komórki Phila.
- Vando, wracaj.
Spojrzała na właz. Stał nad nim Phil. Rozejrzała się po piwnicy i zobaczyła łopatę. To
powinno go utrzymać na dystans. Utrzymać jego łapy z dla od niej. Chwyciła trzonek.
Skoczył. Serce jej zamarło, kiedy na to patrzyła. Wylądował; jego kowbojki głucho łupnęły
o drewnianą podłogę, kolana ugięły się, żeby zaabsorbować energię.
Wyprostował się powoli. Dżinsy wisiały mu na biodrach. Na nagim torsie prężyły się
mięśnie. Boże, jak ona uwielbiała tę jego twardą klatę i szerokie bary. Nie było na nich
nawet śladu ran, które odniósł wczoraj w nocy. Jego gęste kasztanowe włosy błyszczały w
świetle sączącym się przez otwarty właz. Połyskiwały złotymi i rudymi pasemkami.
Błękitne oczy obserwowały ją, świetliste, pełne emocji. Był taki piękny. Jak mógł być
wilkołakiem? I jak mógł być w tej chwili człowiekiem? Wilkołaka w ludzkiej postaci
widziała tylko raz, kiedy Karl zabił jednego. O ile wiedziała, kiedy wilkołak przeobrażał
się w wilka, pozostawał nim przez całą noc. A już z pewnością nie widziała takiego, który
mógł przeobrazić tylko połowę ciała.
Wycelowała w niego swoją broń.
- Czym ty jesteś?
Jego spojrzenie padło na łopatę, wargi się zacisnęły.
- Jestem Philem Jonesem, tym samym człowiekiem, którym byłem wczoraj. - Zrobił krok
w jej stronę.
- Nie podchodz! - Uniosła łopatę. - Czym jesteś, pytałam.
Wysunął dumnie podbródek. - Wilkołakiem alfa. Mogę się przeobrażać całkowicie albo
częściowo, kiedy zechcę, w dzień czy w nocy. Jestem obdarzony supersiłą i
142
superszybkością i mam wyostrzone zmysły. Jeśli jestem ranny, mogę się przemienić i
wyleczyć rany w jednej chwili. Mogę przywołać moc wewnętrznego wilka, nie zmieniając
postaci. I jeszcze jedno...
Skoczył do niej tak szybko, że ledwie miała czas dzgnąć w jego stronę łopatą. Chwycił
trzonek i szarpnął ciągnąc ją do siebie. Jakby bawili się w przeciąganie liny. Vanda zaparła
się obcasami o podłogę i szarpnęła. On szarpnął jeszcze mocniej, wytrącając ją z
równowagi. Kiedy poleciała do przodu, odrzucił łopatę na bok, objął Vandę jedną ręką i
przycisnął mocno do piersi.
- Jeszcze jedno - zawarczał. - Kocham cię.
Pchnęła go w tors.
- Puszczaj mnie. Ty... ty... Okłamałeś mnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl