[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obmacała drewno. Tak, wyczuła i dostrzegła łączenia desek. Ale dlaczego
ktoś zasłonił te drzwi, utrudniając dojście do ogrodu różanego? Zdecydo-
wała, że trzeba je ponownie otworzyć. Może wciąż tu są, zasłonięte tylko
boazerią. Jeśli nie, zatroszczy się o to, by wstawiono nowe.
Biegiem wróciła do ławki, wsunęła oba listy do kieszeni sukienki i się-
gnęła po kubek z herbatą. List matki będzie musiał poczekać. Ona posta-
nowiła się dowiedzieć, czy naprawdę zapamiętała tamto przejście, czy też
jest ono po prostu wytworem fantazji.
Pauline Selmer wciąż była zajęta szkicowaniem, natomiast młody mał-
żonek nie podziwiał już swojej żony z daleka. Przyciągnął wiklinowy fotel
i siedział tuż obok niej, trzymając ją za rękę.
Emily pobiegła dalej. Musiała znalezć Eliasa i Ivera, poprosić ich, by
przyszli z narzędziami. Przez głowę przemknęła jej myśl, że być może go-
102
R
L
ściom nie spodoba się piłowanie i stukanie młotkiem, ale prędko ją odrzuci-
ła. Przecież w innych częściach miasta też trwają remonty. W dodatku dzi-
siejszy dzień nie był świętem, tylko zwykłym powszednim dniem.
Stali w korytarzyku pomiędzy dwoma pokoikami. Elias gładził ręką
boazeriÄ™.
- Jest pani pewna, że chce pani zniszczyć taką ładną ścianę, panno
Egeberg?
- Tak. Czy ty nie pamiętasz tych drzwi, Eliasie?
- Może tak, może nie. Jestem już starym człowiekiem - odparł wymija-
jąco i uderzył w ścianę zaciśniętą pięścią. Zaraz jednak ogarnął go większy
zapał. Stukał i nasłuchiwał.
- No tak, chyba rzeczywiście panienka ma rację. Zabrał się do roboty z
takim zapałem, że zapomniał
zlecać Iverowi najcięższe prace. Chłopak podawał mu tylko narzędzia i
odbierał kawałki desek zdjęte ze ściany.
- No proszę! - zawołał triumfalnie, wsuwając rękę do pustej przestrze-
ni, która ukazała się spod boazerii. Oto i pani drzwi, panno Egeberg! Ale
co to takiego? Coś tu leży! Pewnie jakaś stara izolacja, gazety czy coś w
tym rodzaju. - Skinął na Ivera. - Tylko ostrożnie, chłopcze. Usuń jeszcze
kilka desek.
Potem znów wsunął rękę do dziury i wyciągnął z niej spory zwój. Po-
dał go Emily. Popatrzyła na zwój, zajrzała do środka. Był ciężki. Domyśla-
ła się, co to może być. Położyła go na chodniku i delikatnie rozwinęła. Ko-
lejne obrazy, przedstawiające róże! Szkice i gotowe malunki, rysunki piór-
kiem i akwarele.
Elias i Iver usunęli jeszcze więcej desek, po czym wyciągnęli kolejne
dwa zwoje i cztery oprawione w ramy płótna. Elias podrapał się w głowę.
- %7łe też można ukrywać w ścianie takie piękne obrazy! Nie rozumiem
siÄ™ na ludziach!
Emily była bliska płaczu. Cały czas przełykała ślinę. Ojciec przypusz-
czalnie działał w afekcie. Kazał zabić drzwi prowadzące do różanego ogro-
du matki, otoczył go wysokim płotem, a furtkę zamknął na kłódkę. Jedno-
103
R
L
cześnie pozbył się części obrazów, na które nie mógł już patrzeć, lecz naj-
wyrazniej nie potrafił się przemóc, by je zniszczyć.
Wcześniej nie znalazła czasu na przeczytanie listu od matki. Teraz zaś
stała z jej obrazami w dłoniach i miała wrażenie, że otaczają ją smutek i
samotność ojca. A może również jego wściekłość. Wszystko kryło się
wśród tych ścian, w tym hotelu. List matki był tylko ciężarem wypy-
chającym jej kieszeń.
- Bardzo bym chciała, żeby przywrócić to przejście do pierwotnego
stanu - powiedziała, starając się, by jej głos zabrzmiał spokojnie i opano-
wanie. - To bardzo praktyczne, kiedy zechcę nazrywać kwiatów albo zająć
siÄ™ ogrodem.
- Oczywiście, panienko. Zwietny pomysł. Naprawdę doskonały -
stwierdził Elias, dając znak Iverowi, że będą kontynuować pracę.
Emily zaniosła obrazy do pokoju, w którym wciąż sypiała. Dopiero
tam sięgnęła po list matki.
104
R
L
Moja ukochana Córko!
Nie wolno Ci zamykać serca i otaczać się chłodem. Mam tylko Ciebie,
Emily. Najpierw dwa lata spędziłaś w Voss, a teraz mówisz, że chcesz zo-
stać w Kragerø. Wciąż czujÄ™ siÄ™ chora i sÅ‚aba po wylewie, lecz koszmarem,
który stale mnie nawiedza, jest lęk, że Ty mnie teraz nienawidzisz. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]