[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prostu stała.
Wreszcie Piran rzucił jej z ukosa spojrzenie.
- On zasługiwał na miłość - powiedział ściszonym
głosem. - Był bardzo dobrym człowiekiem. - Z pewnością o
wiele lepszym niż ja, dodał w duchu.
- Każdy zasługuje na miłość - powiedziała Carly. Jej
szeroko otwarte, pełne wzruszenia i miłości oczy miały taki
sam wyraz jak dziewięć lat temu, gdy ofiarowywała Piranowi
serce.
Piran przymknął powieki, jakby chciał wymazać z pamięci
obraz niewinnego dziecka, którym wówczas była.
- Dziękuję, że zabrałeś mnie na nurkowanie - powiedziała
po chwili z lekkim ożywieniem w głosie. - Bawiłam się
doskonale.
Raz jeszcze przemknęło mu przez myśl, by zaproponować
jej wspólne zwiedzanie tunelu. Ale szybko doszedł do
wniosku, że zrobi lepiej, zostawiając sprawy ich własnemu
biegowi.
Następnego popołudnia w koszyku z codzienną pocztą
Carly znalazła pastelową kopertę. Przez chwilę przyglądała jej
się z niepokojem w sercu, nim zaniosła ją do domu i położyła
na biurku Pirana.
- Został nadany dwa tygodnie temu - poinformowała.
Piran zbielałymi dłońmi sięgnął po nóż do papieru i przeciął
kopertę.
Gdy czytał, Carly nerwowo zagryzała wargę, z całych sił
powstrzymując się przed zaglądaniem mu przez ramię. Kilka
sekund pózniej Piran odchylił głowę do tyłu, oparł się o
krzesło i zamknął oczy. Potem otworzył je, dokładnie złożył
list i umieścił go z powrotem w kopercie.
- Przypuszczam, że właśnie o to chodzi - skonstatował
spokojnym tonem.
- Co napisała? - niecierpliwiła się Carly.
- Napisała, że ma dla mnie niespodziankę. Uważa, że
będę zachwycony, a przynajmniej... - spojrzał znacząco w
oczy Carly - ma taką nadzieję.
- Niespodziankę - powtórzyła Carly głuchym głosem.
Właściwie czego oczekiwała... ?
Piran zacisnął wargi w wąską linię.
- List musiał krążyć po drodze - powiedział po chwili. -
Powinien nadejść przed Arthurem.
- A więc Wendy jest jego matką... - To było raczej
stwierdzenie niż pytanie. Ale cóż za różnica, kto jest matką
Arthura? Musiała być przecież jakaś kobieta... Wiedziała
tylko, że sama nią nie jest.
I zaraz przyznała w duchu, że czuła żal z tego powodu. Do
licha, co za dziwne przewrotne uczucie...
Nadal czuła oszołomienie z powodu wczorajszych
przeprosin Pirana. I czuła również ból. Wszystkie nadzieje,
wszystkie marzenia, które tyle lat nie dawały jej spokoju,
wróciły potężną falą. Przez resztę dnia nie mogła się uspokoić.
Udawała, że pracuje; zdawała sobie sprawę, że zachowuje się
jak oszustka. Położyła się wcześnie do łóżka w nadziei, że
nazajutrz odzyska równowagę. Ale jak dotąd nie odczuła
większej poprawy.
- Czy napisała, że zostawi ci dziecko? - spytała
zdesperowana.
- W ogóle niewiele napisała; tylko o niespodziance, dzięki
której mam zacząć ją traktować poważnie.
Przez dłuższą chwilę milczeli, pochłonięci własnymi
myślami.
- Do licha! - Piran nieoczekiwanie walnął pięścią w blat
biurka. - Teraz żałuję, że nie przeczytałem tych
wcześniejszych listów.
Nim Carly zdążyła spytać o cokolwiek, Arthur z
zadziwiającą punktualnością zaczął płakać. Wstała więc
prędko i pobiegła do sypialni.
- Czas na kąpiel? - spytał Piran, gdy pojawiła się w
salonie z przewiniętym i przebranym dzieckiem.
- Chyba dzisiaj nie powinnam robić sobie przerwy -
powiedziała z westchnieniem.
- Dlaczego?
- Niewiele dziś zrobiłam... Po prostu nie mogłam się
skupić. A przecież zostało nam już tylko półtora tygodnia.
- Damy sobie radę - pocieszył ją. - Przecież i tak nie
możemy obydwoje pracować, gdy Arthur nie śpi.
- Ale jedno z nas powinno - upierała się.
- A więc to będę ja - powiedział Piran. Odczuła ulgę, że
Piran nie pójdzie z nimi na plażę.
- Nie będziemy długo - obiecała. - Potrzymaj go przez
chwilę, pójdę włożyć kostium.
Piran bez wahania wziął Arthura na ręce. Nawet
pocałował go lekko w czoło.
Carly miała wrażenie, że jakaś żelazna obręcz zaciska się
wokół jej serca. Pospiesznie poszła do swego pokoju, by nie
okazać wzruszenia. Chwilę pózniej wróciła w granatowym
kostiumie kąpielowym i z włosami zebranymi w koński ogon.
- Dzięki - powiedziała, wyciągając ręce po Arthura. - Do
zobaczenia wkrótce!
Na plaży wiał łagodny wietrzyk, woda była rozkosznie
ciepła, a Arthur, gdy przeskakiwała z nim fale, śmiał się w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl