[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie miałem wyboru - powiedział niechętnie Aleks. - Byłaś taka
przerażona, że nie pozwalałaś mi odejść. Błagałaś mnie, żebym z tobą
został.
- Mmm - zamruczała Mollie, gdy Aleks zaczął ją obsypywać
pocałunkami. - Czy również błagałam, żebyś się rozebrał? - spytała i
nie czekając na odpowiedz, podała mu wargi.
- Nie, to była moja własna inicjatywa - przyznał, gdy wreszcie
odsunął się od niej.
Mollie poczerwieniała, gdy spojrzała na swoje zaróżowione,
rozgrzane ciało. Odruchowo przywarła mocniej do Aleksa, drżąc w
niemej rozkoszy, gdy wyczuwając jej pragnienia, przesuwał dłoń
coraz niżej i niżej...
- Czy rzeczywiście napisałaś mąką moje imię? - usłyszała jak
przez mgłę pytanie Aleksa.
- Co...? O tak... Kto ci o tym powiedział? - spytała, zanim zaczęła
protestować: - Aleks, nie chcę teraz rozmawiać. Chcę...
- Sylvie powiedziała mi o tym - wyjaśnił. - Wywnioskowała z
tego, że mnie kochasz. I pomyśleć, że zacząłem wątpić w jej
inteligencję. Jednak przywróciła mi wiarę w młode pokolenie. Z tak
przenikliwą intuicją daleko zajdzie...
Mollie roześmiała się, a potem znów przylgnęła mocno do
Aleksa. Chciała, by ją pieścił, by nie przestawał nawet na chwilę.
- Aleks - jęknęła cichutko, gdy wsunął ręce pod jej plecy.
Dzisiejszego przedpołudnia, kiedy znalazła się w obliczu śmierci,
najsilniejszym uczuciem, silniejszym nawet niż lęk przed śmiercią,
była radość, że zdążyła go poznać, że się w nim zakochała. I
jednocześnie żal, że już go więcej nie zobaczy, że nie będą nigdy
razem.
Bardzo delikatnie odsunęła go od siebie i uśmiechając się tkliwie,
powoli pokręciła głową.
- Nie, jeszcze nie - szepnęła cichutko. - Najpierw chcę zrobić to...
Usłyszała, jak głęboko westchnął. Jego ciało napięło się, gdy
zaczęte je pieścić najpierw palcami, potem ustami, dokładnie tak
samo, jak on robił to przed chwilą.
Tym razem to on wykrzykiwał jej imię, gdy delikatne dłonie
Mollie rozpoczęły niespieszną wędrówkę po całym jego ciele.
Oczy Mollie wypełniły się jej łzami, wywołanymi przez nadmiar
emocji. Gdy spojrzała w twarz Aleksa, ze wzruszeniem spostrzegła, że
on również ma wilgotne oczy.
- Nie wiem, co bym zrobił, gdybym cię stracił - wyszeptał
schrypniętym głosem. - Co bym bez ciebie począł...
- Tak się bałam - odszepnęła Mollie. - Cały czas myślałam, że już
cię nie spotkam i cieszyłam się, że przynajmniej zdążyłam cię poznać.
- Poznać mnie... - mruknął z uśmiechem Aleks, odgarniając włosy
z jej twarzy.
Mollie popatrzyła mu prosto w oczy.
- Poznać cię tym - szepnęła cicho, dotykając swego serca. - I
tym... - uśmiechnęła się szelmowsko. - Pragnę cię, Aleks - wyznała,
przyciągając go do siebie. - Bardzo cię pragnę. Teraz, już, natychmiast
- wyjęczała, zamykając oczy. - Aleks... Och, Aleks...
Odruchowo objęła go, owinęła ramionami i nogami, czując
nieomylną kobiecą intuicją, że jest to najlepszy moment na poczęcie
ich dziecka.
Wokół nich cały dom pogrążony był w ciszy i spokoju.
EPILOG
Mollie skrzywiła się lekko, gdy świeżo upieczony małżonek
ostrożnie wyplątywał różę z jej włosów.
Pobrali się przed godziną w małej kaplicy zamku, który od czasu
Wojny Dwóch Róż był siedzibą rodu St Otel.
Olbrzymie masywne kamienne zamczysko na północy kraju
trudno było nazwać przytulnym domem, mimo iż wnęcia
współczesnej techniki. Rodzinna tradycja nakazywała earlom St Otel
brać ślub w zamkowej kaplicy i Mollie nalegała, by nie zrywać z
wielowiekowym zwyczajem.
- To mogłoby nam przynieść pecha - powiedziała, gdy Aleks
krzywo na nią spojrzał.
- Równie pechowy będzie ślub w zamku - odrzekł kwaśno. -
Chłodne, trzymetrowej grubości kamienne ściany, i na pewno będzie
lało.
Mylił się w obu przypadkach, a miny zaproszonych gości,
pracowników i dzierżawców wyrażały niemy zachwyt dla stroju, jaki
wybrała sobie Mollie.
Włożyła prostą, długą suknię. Prostą, lecz niewiarygodnie drogą,
bo uszytą z niezliczonej ilości metrów kosztownego atłasu. Jednak
efekt wart był każdej godziny, którą poświęciła na cierpliwe
zszywanie materiału. Peleryna w średniowiecznym stylu dyskretnie
ukrywała niewielki na razie brzuszek.
- Jest niemal tradycją, że pierwsze dziecko w rodzinie St Otel
przychodzi na świat przedwcześnie - uspokoił ją Aleks, gdy wyznała
mu, że może stać się to na długo przed pierwszą rocznicą ślubu.
Mollie zachichotała.
- Tym razem to rzecz pewna. Wątpię, czy on lub też ona pozwoli
nam samotnie świętować nawet pierwszą połowę rocznicy.
- Języki pójdą w ruch - zauważył Aleks. - Ludzie powiedzą, że
złapałaś mnie na dziecko...
- Nie, bo powiem im, że mnie uwiodłeś - odgryzła się Mollie.
- Ach, tak, oczywiście, wystąpię tu w roli rozpustnego feudala...
- Wykorzystującego droit du seigneur - przytaknęła Mollie. Oboje
wybuchnęli śmiechem. Aleks zaczął ją namiętnie całować.
Zmiech i pocałunki trwale zagościły w naszym życiu, pomyślała
Mollie, spoglądając mężowi w oczy.
Przyznali oboje, iż wiadomość, że negocjacje prowadzone przez
Aleksa odniosły wreszcie sukces i wędrowcy zgodzili się dobrowolnie
przenieść na wyznaczone miejsce, była słodka niczym lukier na
ślubnym torcie. Młodzi gniewni doszli chyba do wniosku, że zimą
będzie im tam o wiele wygodniej.
Okazało się również, że zniszczenia w drzewostanie były o wiele
mniejsze, niż się obawiano. Ran i Aleks zorganizowali brygadę do
naprawienia szkód, złożoną z miejscowych dzieci i dzieciaków z
taboru.
- Szkoda, że nie ma tu Sylvie - mruknęła Mollie.
- Owszem, ale jak sama powiedziała, musi teraz przysiąść fałdów,
by nadrobić stracony czas na uczelni.
- Wiem, ale ta jej decyzja, że skończy studia w Ameryce... -
Mollie westchnęła.
- To wyjdzie jej na dobre - przypomniał żonie Aleks. - Prasa
podniesie szum, kiedy rozpocznie się proces Wayne'a, a nieobecność
Sylvie uchroni jej matkę od wielu nieprzyjemności, wręcz skandalu
towarzyskiego.
- Wyglądała na bardzo nieszczęśliwą, gdy żegnała córkę na
Heathrow.
- Damy Sylvie kilka miesięcy na zagospodarowanie się, a potem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl