[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ponieważ nie były to opowieści starca, lecz fakty. Coś - albo ktoś - tak przestraszyło jego brata, że odjęło mu mowę i
teraz jedyne, o czym mogła myśleć, to książka leżąca na podłodze w od dawna nieużywanym pokoju do nauki.
Ivanhoe.
- Zbladła pani, panno Benjamin.
Wyciągnęła rękę, by się przytrzymać krzesła. Wolno na nim usiadła.
- Co go przestraszyło? - spytała cichym, drżącym głosem. Spojrzawszy w oczy mężczyzny, straciła pewność, czy
pragnie poznać odpowiedz.
Zmierzył ją badawczym spojrzeniem, jakby się zastanawiając, czy odpowiedzieć jej, czy nie. W końcu rzekł:
- Nie było mnie wtedy w Cairncross i nie wtajemniczono mnie w to, co się wydarzyło. I dlatego chcę, żeby mój brat
znów zaczął mówić. Chcę się dowiedzieć, co dokładnie go spotkało. W tej chwili dysponuję jedynie relacjami moich
starych służących o tamtym dniu. Miałem nadzieję, że dzięki pomocy odpowiedniego lekarza Sam odzyska mowę i
będzie mi mógł opowiedzieć, co się naprawdę wydarzyło.
Rozejrzała się po eleganckim gabinecie lorda, a w jej głowie kłębiły się przerażające myśli. Otrzymała już tyle
zawoalowanych przestróg i znaków, że dłużej nie mogła ich lekceważyć. Zaczęła się zastanawiać, czy nie pora ukłonić
się nisko i po raz pierwszy w życiu cieszyć się, że jest kobietą, w związku z czym nie ma obowiązku wywiązywać się z
propozycji, którą sama złożyła.
Jeszcze raz spojrzała na Newella, tak podobnego do Briana. Nagle doznała uczucia ulgi, że ten mężczyzna nosi
okulary. Stanowiły barierę między nimi. Odgradzały ją od jego niepokojącego wzroku.
Ale jeśli teraz zrezygnuje i wróci do Londynu, będzie to oznaczało zwycięstwo takich ludzi jak Brian. Poddanie się w
tej sytuacji umocni Newella w uprzedzeniu do niej. Owszem, jest kobietą i nie jest lekarzem, ale i tak nie udałoby mu
się znalezć nikogo lepszego od niej, kto by pomógł jego bratu. Nie mogła się poddać bez walki, tak jak kiedyś
17
pozwoliła odejść Brianowi, nie sprzeciwiając się jego wywodom. Do reszty straci wiarę w siebie, jeśli przyzna rację
temu mężczyznie. Musi zostać w Cairncross. Musi komuś udowodnić, że nie jest gorsza od innych.
Zresztą nie miała się czego bać. To, co powiedział Newell o swym bracie, jeszcze o niczym nie świadczy. Zło i
niesprawiedliwość istnieją również poza murami tego zamku, więc jakie ma znaczenie to, że w Cairncross zło rzuca
bardziej złowrogi cień? Może nawet w jakiś sposób ułatwi jej to zadanie? Czasem najgorsze zło czai się w cichych
salonach i przybiera wytworne maniery.
- Lordzie Newell, wierzę, że potrafię pomóc Samuelowi, i o ile nie zamierza go pan zabrać do Londynu, jestem
jedyną osobą, która może mu pomóc. Uważam, że powinien mi pan pozwolić spróbować. - Spojrzała na niego
najpoważniej, jak umiała. Widziała, że Newell rozważa jej słowa; widziała, że nie spodobał mu się ten pomysł.
- Nie jest pani lekarzem. Nieważne, kim był pani ojciec, jest pani kobietą i ma pani ograniczone możliwości.
Jego słowa były jak cios. Mogła się jednak spodziewać takiego krzywdzącego traktowania.
- Mogę pomóc. - Spojrzała na niego.
Jego mina stała się bardziej harda i Aleksandra zrozumiała, że przegrała. Przypominał Briana nie tylko z wyglądu.
Nie zdoła go pokonać. Znajdowała się na jego ziemi, nie na swojej; zerknąwszy na swój szlafrok, musiała przyznać, że
nawet nie jest odpowiednio ubrana do pojedynku. I z pewnością nie wolno dyskutować z arystokratą, zwłaszcza
kobiecie.
Westchnęła głęboko, wstała i zaczęła iść w stronę drzwi. Nie kryła rozczarowania, chociaż odczuwała ulgę.
Przynajmniej Mary się ucieszy.
- Dlaczego tak pani zależy na tej pracy, panno Benjamin?
Dłoń Aleksandry ześlizgnęła się z rzezbionej mosiężnej klamki. Ciekawość brzmiąca w jego głosie zdawała się
zapowiadać drugą szansę. Odwróciła się do niego, ale nadal była ostrożna. Opierając się o drzwi, powiedziała:
- Pomyślałam o przyjezdzie tutaj, ponieważ szukałam okazji wydostania się z Londynu. Jak pan wie z mojego listu,
niedawno zmarł mój ojciec.
Znów zmierzył ją wzrokiem. Nie miała pojęcia, o czym myśli. Ukrywał swoje emocje pod maską.
- W taki sposób zredagowała pani odpowiedz na mój list, że bardzo niewiele o pani wiem.
- A co chciałby pan o mnie wiedzieć? - Spojrzała na niego, nie wiedząc, czy mieć nadzieję, czy rozpaczać.
- Jeśli zatrudnię panią, nie chcę, żeby rozsierdzony mąż przyjechał tu, by panią zabrać akurat wtedy, kiedy Sam
zacznie robić postępy.
- Nie mam męża. - Widząc jego spojrzenie, wyjąkała: - Kiedyś... kiedyś wiązałam z kimś nadzieje na wspólne życie,
ale to już należy do przeszłości. - Ciekawe, dlaczego sama mu o tym powiedziała. %7łałowa ła, że nie ugryzła się w
język, kiedy zadał jej kolejne pytanie:
- Była pani zaręczona? - Uniósł brew.
- Coś w tym rodzaju.
- Ale już pani nie jest?
Nie chciała rozmawiać o Brianie, szczególnie z tym nieznajomym, który był tak do niego podobny. Poza tym dopiero
pózniej uświadomiła sobie prawdziwy charakter swych  nadziei . Praca naukowa była dla Briana i dla niej wszystkim.
Mijały lata wypełnione cichym pragnieniem, ponieważ zawsze myślała, że małżeństwo i dzieci mogą poczekać. Ale
teraz w pełni zrozumiała, że miłość Briana do nauki wzięła za miłość do siebie. Dopiero pózniej dotarło do niej, że
wszystko ją ominęło: Brian, małżeństwo, dzieci, a teraz, jeśli nie zdobędzie tej pracy, nawet jej uko chane badania
naukowe.
Spojrzała na niego wymownie w nadziei, że dostrzegł, iż przekroczył pewne granice.
- Byliśmy po słowie, nic więcej.
Przyglądał się jej. Sprawiało mu przyjemność jej skrępowanie. W jego spojrzeniu było zadowolenie z siebie, usta
rozciągnął mu lekki uśmieszek, ale nie wiedziała, złośliwy czy zalotny.
- Jak długo wiązała pani z nim nadzieje, panno Benjamin?
Modliła się, by nie okazać, jak uraził ją tym pytaniem. Wolałaby nie odpowiedzieć, ale wtedy by pomyślał, że cała ta
historia była dla niej ważniejsza, niż chciała to przyznać nawet przed samą sobą.
- Pięć lat. - Czy głos jej zadrżał? Czy Newell dostrzegł, jak jeszcze świeże były rany? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl