[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swobodą  jako bankier, generał Cesarstwa, portier lub nędzny stróż, kupiec korzenny lub hecarz,
bił na głowę najzręczniejszego komedianta (...) Mężczyzni wydawali mu się wielkim zbiorem
marionetek, których linkami poruszają kobiety, dlatego też przy każdej aferze, gdy oznajmiono mu
o spisku, zabójstwie, kradzieży, porwaniu, włamaniu, świętokradztwie czy samobójstwie, dawał
swym ludziom jedną radę: cherchez la femme (...) Był sam na świecie, jak gdyby Opatrzność
pozbawiła go rodziny, chcąc nie dopuścić świadków do tego tajemniczego życia."
Każdy z tych cesarzy francuskiej literatury minionego stulecia do-
Tłumaczehie Tadeusza Boya-%7łeleńskiego.
72
rzucał w swoim opisie Vidocqa jakąś prawdę o nim. Vidocq Huga to inspektor Javert w
Nędznikach. Hugo bezbłędnie wytłumaczył psychologiczne motywy wstąpienia Vidocqa do policji
(Balzac zajął się raczej zewnętrznymi, koniecznością wynikającą z sytuacji):
 Dorastając, doszedł do wniosku, że jest poza społeczeństwem, i zwątpił, czy kiedykolwiek się tam
dostanie. Spostrzegł, że społeczeństwo nieodwołalnie odpycha od siebie dwie grupy ludzi: tych,
którzy je napastują, i tych, którzy je strzegą; miał do wyboru jedynie te dwie grupy i czuł zarazem
w sobie zamiłowanie do surowości, ładu i uczciwości, zaprawione nieopisaną nienawiścią do tej
rasy włóczęgów, do której sam należał. Wstąpił do policji"*.
Obaj, Dumas i Hugo, mimo że kopiowali Vidocqa często nawet w marginesowych szczegółach (i
Jackal i Javert namiętnie używają tabaki), popełnili jeden duży błąd, " czyniąc ze swych Vidocqów
z gruntu uczciwych, bezinteresownych kapłanów praworządności, czego nie uczynił Balzac.
Przyczyna jest bardzo prosta  Balzac znał Vidocqa osobiście, Dumas i Hugo czytali
apologetyczne Pamiętniki i dali się na nie nabrać.
Dumas pisał o Jackalu:  Powściąganie zła było celem jego życia, nie rozumiał świata z innym
przeznaczeniem". Hugo o Javercie:  W tych dwóch słowach zawierało się całe jego życie:
Czuwać i pilnować* (...) żywił religijny kult dla swego zawodu (...), zatrzymałby własnego ojca
uciekającego z galer i oskarżyłby własną matkę, gdyby przekroczyła prawo. A zrobiłby to z
uczuciem wewnętrznego zadowolenia, jakie daje cnota. Z tym wszystkim życie jego było
wyrzeczeniem, odosobnieniem, surową czystością obyczajów, bez najmniejszej rozrywki. Był to
niezłomny obowiązek, policja pojęta tak, jak Spartanie pojmowali Spartę, bezlitosne czyhanie,
niezłomna uczciwość, szpicel z marmuru, Brutus w ciele Vidocqa".** Vidocq zdrowo by się
pośmiał, czytając te słowa. Jeśli był fanatykiem, to tylko jednej rzeczy  pieniędzy. Walka ze
zbrodnią była dlań żywiołem i przygodą, lecz przede wszystkim zawodem i gdyby nie przynosiła
dochodów, nie kiwnąłby palcem dla dobra praworządności.
Również Vidocq był pierwowzorem pierwszego klasycznego detektywa w literaturze. W kwietniu
1841 roku Poe opublikował w  Graham^ Magazine" nowelę Zabójstzw przy rue Morgue***.
Uznano, że w ten sposób narodziła się literatura detektywistyczna. W roku 1976 Georg Hensel tak
zaczął artykuł o niej we  Frankfurter Allgemeine":  Na początku było ('Zabójstwo przy rue
Morgue...". Nieprawda. Na początku były Pamiętniki Vidocqa, z których Poe skorzystał, stając się
* Tłumaczenie Krystyny Byczewskiej. ** Tłumaczenie Krysryny Byczewskiej.
*** Do tej samej kryminalnej serii Poego należą: Tajemnica Marii Roget i Skradziony list. Tę
ostatnią nowelę Amerykanina nieomal skopiowali Conan--Doyle i Chesterton.
73
I i
ojcem duchowym Conan Doyle'a, babci Christie, Wallace'a, Simenona, Chandlera, Chestertona i
wielu innych, tak jak stworzony przezeń w Zabójstwie... na wzór Vidocqa Chevalier August Dupin
był ojcem duchowym Sherlocka Holmesa, Poirota, Maigreta, księdza Browna i innych sław
powieściowej detekrywistyki. U zródeł całego tego businessu leżały Pamiętniki Vidocqa.
Poe zaczerpnął nazwisko Dupin od bohaterki jednej z afer opisanych w Pamiętnikach i wyposażył
swego detektywa w Vidocqowskie  zdolności umysłowe zwane analitycznymi", które dziś
nazywamy dedukcją. W Zabójstwie przy rue Morgue znajduje się mały traktacik na temat dedukcji
i ciekawy sąd krytyczny o pierwszym  detektywie-analityku", jakim był Vidocq:  Vidocq, na
przykład, miał zmysł śledczy i dużą wytrwałość. Ale nie wyćwiczony w myśleniu, popełniał
nieustannie błędy, wynikające właśnie z usilności jego śledczych poszukiwań. Umniejszył swą
zdolność widzenia, patrząc na przedmioty z nazbyt bliskiej odległości. Był snadz zdolny dostrzec
jeden lub dwa szczegóły z niepospolitą bystrością, lecz skupiając uwagę na nich tracił oczywiście z
oczu rzecz w całości. Tak to bywa, gdy ktoś chce być za głęboki. Prawda nie zawsze znajduje się w
studni". *
14
Niestety, prawda o Vidocqu znajduje się w studni i to tak głębokiej, że nie sposób dosięgnąć dna.
On sam zaczął kopać tę studnię, a dokończyli ją jego następcy,  przyzwoici" mieszczańscy
szefowie Surete (Allard, Canler, Claude, Mace i in.), którzy wstydzili się, że ich ukochaną policję
zorganizował bandyta.
Wstydzić się Franciszka Vidocqa  co za głupota! Przyjmując te same kryteria wstydu, należałoby
równie, jeśli nie jeszcze bardziej, wstydzić się innego wielkiego Franciszka V. Czyż Villon nie był
przez całe swoje życie bandytą, złodziejem, oprychem nad oprychami? Ale był jeszcze genialnym
poetą, tak jak Vidocq genialnym policjantem, pierwszym, który z dochodzenia kryminalnego
uczynił wielką sztukę detektywistyczną. Jeśli przyjęłoby się moralność za jedyne kryterium do
oceniania sztuki, to Villon byłby najgorszym poetą Francji, a Machiavelli największym idiotą na
Półwyspie Apenińskim.
Oscar Wilde nie mylił się, pisząc:  Sztuka i zbrodnia nie muszą się wzajemnie wykluczać. Cnoty
domowe nie są podstawą dla sztuki, aczkolwiek dla artystów drugorzędnych mogą być
wystarczającą bazą. Sztuka nie znosi oceny moralnej".
* Tłumaczenie Stanisława Wyrzykowskiego.
As pik
1773 Robert Surcouf 1827
Korsarz
By) Malończykiem, tak jak Chateaubriand, jak Lamennais, jak Broussais  ci korsarze sztuki,
filozofii, nauki. Walczy) w tym samym czasie co oni i tak samo pięknie. Byl z rasy tych, u których
myśl idzie o lepsze z czynem i którzy nie zadowalają się przeciętnością codziennych zwycięstw i
uśmiechami fortuny. Czyniąc zeń ostatniego z wielkich rycerzy oceanu los wygrawerował portret
korsarza idealnego.
(Roger Vercel w Twarzach korsarzy)
1
Na najdalej wbitym w La Manche krańcu Saint-Malo stoi na wysokim piedestale posąg
uzbrojonego mężczyzny, który prawą wyprostowaną ręką wskazuje morze. Jakby chciał
powiedzieć: morze, moja miłość.
Widać stąd dwie skalne wysepki obmywane przypływem. Na jednej grobowiec Chateaubrianda, na
drugiej stary fort wzniesiony przez wielkiego Vaubana.
Rytmiczny krzyk fali rozbijającej się o ufortyfikowane wybrzeże  cite corsaire", smak soli
porastającej kamienie, stare działo okrętowe na kruszących się schodkach do muzeum. Skrzyp
haftowanych żelazem odrzwi. Knajpa w zaułku i cierpkie czerwone wino w szklance siedzącego
naprzeciw obdartusa, który pływał, zanim zaczął pić. Opowiada mi o dumie miasta, o  królu
korsarzy"  Surcoufie, o jego rajdach na Ocean Indyjski, o bajecznym majątku i o tym, jak
budując sobie dom w pobliskim Riancourt poprosił cesarza o pozwolenie wytapetowania ścian...
złotymi napoleonami. Napoleon nie sprzeciwił się, wyraził jednak zdziwienie i wątpliwość co do
możliwości realizacji takiego kaprysu. Cesarz
75
myślał o układaniu monet na płask. Urażony Surcouf wytapetował wnętrze domu monetami ciasno
ułożonymi na sztorc!
Mówicie, że to jest bajka? Ależ oczywiście. Całe jego życie było bajką. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl