[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łosne udręki.
- Przepraszam, że skomplikowałem ci życie.
Nie odpowiedziała od razu. Zastanawiała się nad jego słowami, patrząc na roz-
taczające się za oknem widoki i ptaki o czerwonych brzuszkach siedzące na pobliskim
drzewie.
- To może tak wyglądać, choć przede wszystkim otworzyłeś mi oczy na pewne
sprawy. yle się tutaj działo, zanim się jeszcze pojawiłeś.
- Masz na myśli Brandera?
- Tak.
- Uważam, że będzie lepiej, jeśli sam się nim zajmę.
- Tak będzie lepiej dla mnie, ale poczucie sprawiedliwości nakazuje mi ci pomóc
- rzekła z powagą.
Chwycił ją za ramiona i obrócił ku sobie.
- Autumn, jesteś naprawdę wyjątkowa...
Miał ochotę się z nią kochać i dzielić życie. Chciał jej pokazać, jak wiele dla
niego znaczy jej osoba.
- Czy utrudniam ci życie także w inny sposób?
S
R
Popatrzyła na niego z taką czułością, że gardło ścisnęło mu się wzruszeniem.
- Owszem. Na wszystkie możliwe sposoby - powiedziała cicho. - Sprawiłeś jed-
nak, że moje życie jest ciekawsze, pełniejsze. Chociaż tak wiele się w nim dzieje,
czuję się teraz znacznie bezpieczniej.
Onieśmielony siłą jej wyznania, nie wiedział, czy powinien wyjść i zostawić ją
w spokoju, czy mocno ją przytulić i dać upust swej namiętności.
- Pamiętasz tę noc na szlaku?
Jej policzki zabarwił rumieniec. Skinęła głową. Jak mogłaby zapomnieć noc,
którą spędzili w swych ramionach?
- Ciągle myślę o tym, jak wtedy wyglądałaś - powiedział. - O tym, jak promienie
słońca oświetlały twoje nogi... Cudownie reagowałaś na dotyk mojej ręki. Skradłaś mi
wtedy serce, Autumn...
Jej wargi drżały.
Dookoła chaty unosiły się roje owadów. Ich brzęczenie przywodziło na myśl
kakofonię dzwięków przed występem orkiestry, gdy muzycy stroją instrumenty.
Gdzieś z oddali, zza drzew osłoniętych delikatną mgiełką, dobiegało wycie dzikich
psów i kojotów.
- Chciałbym, żebyśmy byli z sobą. Ty i ja. Czy to naganne?
- Nie pytaj. To niewłaściwe.
- Wiem... Nie jesteśmy małżeństwem - przyznał z ciężkim westchnieniem. - Je-
steś kobietą i musisz dbać o reputację. Panna Flora za chwilę zacznie się zastanawiać,
dlaczego nie wracam, skoro miałem cię tylko odprowadzić.
- Jest o tej porze zajęta praniem ręczników i składaniem prześcieradeł.
- Często tu przychodzisz?
- Dwa razy w tygodniu, jeśli... - Urwała.
Za jej plecami znajdował się duży metalowy pojemnik z kamieniami. Obok pa-
leniska w zagłębieniu pod poziomem podłogi stały wiadra pełne wody. Tego dnia ktoś
musiał już korzystać z sauny, bo wciąż jeszcze żarzyły się węgielki.
- Czy cały teren jest ogrodzony?
S
R
Dobrze wiedziała, dlaczego Quinn o to pyta. Chciał się upewnić, czy nikt im nie
przeszkodzi.
- W zeszłym roku były tu problemy z podglądaczami, dlatego panna Flora za-
mówiła ogrodzenie, by nikt już nie straszył klientek.
A więc byli bezpieczni. Czuł narastające podniecenie. Autumn zakołysała się na
stopach.
- Kiedy umarł mój dziadek... a niedługo potem babcia... nie wiedziałam, co z
sobą zrobić. Miałam poczucie straszliwej pustki. Właśnie wtedy... w tamtym okresie
mojego życia... byłam z mężczyzną...
Dlaczego zdecydowała się na to wyznanie? Czyżby myślała, że to go może
zniechęcić?
- Mam nadzieję, że to choć trochę cię pocieszyło.
Najwyrazniej nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Przechyliła głowę.
- Zaskakujesz mnie. Potrafisz zajrzeć w duszę nawet nieznanych sobie osób.
- Przecież cię znam. - Wsunął palce w jej włosy i przyciągnął ją do siebie. Cie-
szył się jej ciepłem, dotykiem. Była tak bardzo kobieca, a jednocześnie niezwykle
dzielna. - Wiem, że jesteś dobra i uczciwa. Ludzie cię kochają i lubią przebywać w
twoim towarzystwie. Wiem też, że... - Musiał to powiedzieć. Być może już nigdy nie
będzie miał ku temu okazji. - Wiem, że chciałbym zaznać z tobą cudownej pełni.
- Och, Quinn...
Gdy delikatnie dotknęła wargami jego szyi, przeniknął go dreszcz rozkoszy.
Upajał się zapachem jej włosów i skóry, wodził wargami po jej skroni, uchu i
policzku. Wyjął szpilki z jej włosów, a gdy opadły, wsunął w nie palce. Autumn
mocno objęła go w pasie.
- Oszalałem na twoim punkcie, ledwie cię zobaczyłem - powiedział, czując
mocny, przyśpieszony rytm swego serca.
Miał ochotę położyć ją na ręcznikach, zedrzeć z niej ubranie i podziwiać wspa-
niałe ciało.
Chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę paleniska. Rzucił kilka kawałków
S
R
drewna na żarzące się węgielki.
- Powinno szybko się rozpalić. - Sięgnął po ręczniki i położył je na drewnianej
podłodze. - Proszę, pocałuj mnie. - Pociągnął Autumn ku sobie.
Leżała przy palenisku z twarzą wtuloną w zagłębienie ramienia Quinna. Gdyby
mogła pozwolić sobie na marzenia, widziałaby się w nich u jego boku przez całe ży-
cie.
Szybko rozpiął guziki bluzki Autumn, przesuwając się od dołu do góry. Wyda-
wał się pewny siebie, podczas gdy ona na nowo przeżywała całą sytuację. Bała się
swej reakcji na widok nagiego Quinna, na jego dotyk w najczulszych miejscach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]