[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mieszkały półtorej przecznicy od siebie, w małym osie-
dlu wybudowanym w latach osiemdziesiÄ…tych, kiedy
Muddy Landing po raz pierwszy w historii zaczęło się
powiększać. Dom Marty zbudowano kilka lat wcześniej
niż pozostałe, więc w zasadzie nie stanowił części osied-
la, które wokół niego wyrosło.
Na razie zostawię wszystko w samochodzie - odparła
Marta.
Jak chcesz. Zatrzymaj najciekawsze książki dla mnie,
dobrze? Wiesz, jakich autorów lubię. W przyszłym tygo-
dniu zaczynam nowy kompleks biurowy w Kitty Hawk,
to oznacza, że będę musiała często jezdzić do Norfolk,
ale i tak zostanie mi sporo czasu na czytanie. - Sasha
była dekoratorem wnętrz. Otworzyła drzwi i wysunęła
długą nogę w jedwabnej pończoszce.
Mówiąc o widokach na przyszłość... - zaczęła.
A mówiłyśmy o tym?
Jeśli Daisy nie chce tego Zabójczego Samca, może po-
winnyśmy wpisać go na naszą listę kandydatów. - Na
liście znajdowali się przeróżni kawalerowie, począwszy
S
R
od ledwo akceptowalnych aż po prawdziwe okazy, lecz
nie wszyscy zawsze byli do wzięcia.
Dla Faylene? Mowy nie ma!
Przecież dla Faylene mamy Gusa.
No dobrze. Ale oddamy Daisy pierwszeństwo. Myślisz,
że wystarczy nosić buty z westernu i pochodzić z Okla-
homy, żeby być prawdziwym kowbojem?
Jak dla mnie wystarczy.
Yee - łoł, naprzód kowboju! - wykrzyknęła śpiewnie
Sasha, kręcąc biodrami.
Marta roześmiała się.
Dobrze by było, gdybyś nie zniszczyła resztek jej wło-
sów tym cuchnącym paskudztwem, które nazywasz od-
żywką.
No wiesz! To paskudztwo opracowała moja znajoma.
Teraz stara się to opatentować.
Jako co? Zrodek odstraszajÄ…cy owady?
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Wpadające przez otwarte okno powietrze pachniało ra-
czej pobliskimi bagnami niż dojrzewającą soją czy sos-
nowym lasem. Daisy ziewnęła i przeciągnęła się. Wiatr
się wzmógł. Jeśli zbierało się na deszcz, miała nadzieję,
że do środy zdąży się wypogodzić. Miała pewne wątpli-
wości co do pomysłu skojarzenia Faylene z Gusem, ale
Marta po zamknięciu księgarni potrzebowała jakiegoś
zajęcia.
Przewróciła się na drugi bok. Poranki były jej ulubioną
porą dnia. Miała czas spokojnie wszystko zaplanować,
zanim codzienne sprawy zbytnio ją pochłoną.
Na przykład jedna, szczególnie absorbująca: Kell Magee.
Jak na to, że znała go tak krótko, zajmował w jej my-
ślach zdecydowanie zbyt dużo miejsca. Jak długo za-
mierzał zostać? Jeśli ta kobieta, która do niego dzwoniła,
była jego pracownicą, to powinien wyjechać jak najszyb-
ciej. Najwyrazniej sytuacja ją przerastała, skoro musiał w
jej imieniu dzwonić na policję.
Ale to nie moja sprawa, upomniała się Daisy.
Kłopot w tym, że im dłużej tu jest, pomaga, wygląda
S
R
pociągająco i zarazem wzbudza jej współczucie, a także
zadaje pytania, na które Daisy nie potrafi odpowiedzieć,
tym trudniej jest jej zachować dystans.
Przeciągnęła stopą po prześcieradle. Zaczęła się zasta-
nawiać, jak by się czuła, gdyby natrafiła na ciepłą, owło-
sioną łydkę? Gwałtownie usiadła na łóżku i zmierzwiła
sobie włosy, starając się przywrócić prawidłowe krążenie
krwi. Tak, jej mózg najwyrazniej był niedotleniony.
Trzeba ustalić porządek dnia: wstać, zrobić to, co zostało
do zrobienia, wynieść się stąd i zacząć własne życie. A
przy tym wszystkim, wymamrotała do siebie, zapomnieć,
że kiedykolwiek spotkałaś tego mężczyznę.
Wykonując poranne ćwiczenia, musiała przyznać, że
łatwiej coś takiego powiedzieć niż wykonać. Przynaj-
mniej teraz miała jasno ustalone zadania. Została tylko
biblioteka i odkurzenie kilku pokoi. Pod koniec tygodnia,
może nawet wcześniej, wszystko będzie zrobione.
W tym czasie Kell pozałatwia swoje sprawy i będzie już
w drodze do Oklahomy.
Zwietnie. Szczęściarz, nigdy się nie dowie, jak mało
brakowało, by pewna wygłodniała samica, której mózg
chwilowo odmówił posłuszeństwa, schrupała go wraz z
kosteczkami.
Nim wzięła prysznic i włożyła swoje codzienne ciuszki,
Kell już wyszedł. Ekspres do kawy był zimny i pusty, a
w zlewie nie było żadnych naczyń. Najwyrazniej wy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl