[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy historię przyszłości można odczytać z wzorów Chaosu?
- W najogólniejszym sensie tak. Możesz przepowiedzieć szczyty entropii i zlokalizować je.
To ci nie odpowie, kto zwycięży, ale dowiesz się z pewnością, czy wielkie wybuchy nastąpią w
obrębie twego świata, czy też ogień zapłonie u twojego przeciwnika. Historia ma swoje kaprysy -
czas, zbiegi okoliczności, oddziaływania jednostek wpływają na skutki w sposób całkowicie
niewspółmierny. Są katalizatorami zdarzeń. Jeśli uda ci się zlokalizować i opracować właściwą
kombinację katalizatorów, możesz w dowolny sposób pokierować reakcją.
- I to właśnie robi Saraya?
- Tak. A Ra o tym wiedzą. Pokładają nadzieję w Broni Chaosu i liczebnej przewadze.
Saraya, nie posiadając takich możliwości obrony własnej młodej kultury, zajął się badaniem
katalizy.
Wildheit odnalazł regulator polaryzacji i przywrócił fantastycznemu polu gwiezdnemu nad
kopułą poprzednią jasność. Stał wpatrzony w przyprawiającą o zawrót głowy konfigurację gwiazd.
Różdżka także spoglądała w górę. Zachowywała całkowity spokój, w przeciwieństwie do
Nad-inspektora, którego przygnębiała straszliwa perspektywa walki z tymi wszystkimi gwiazdami.
Spokój Różdżki opierał się na przerazliwej pewności, że przewaga rzędu tysiąca miliardów do
jednego nie jest specjalnym problemem. W tym - właśnie momencie Wildheit miał okazje
zastanowić się, dlaczego Dabria uznał za słuszne, by poświęcić resztę życia usiłowaniom
zapanowania nad jasnowidzami.
Gwałtowny spadek natężenia gwiezdnego światła sprawił, że wszyscy troje spojrzeli nagle
w górę. Niedaleko od statku ukazał się szyk olbrzymich pojazdów kosmicznych. W sterowni i na
całym statku rozległa się seria dzwonków alarmowych. Kasdeya zaklął i rzucił się do pulpitu
sterowniczego. Gdy był w połowie drogi, następne cztery wielkie machiny przesłoniły widok gęsto
rozsianych gwiazd.
- Co się dzieje? - spytał Wildheit.
- Ra! Tym razem niszczyciele. Nie uda się ich wystrzelać jak kaczki. Nie mamy ani
promieni, ani pocisków, które mogłyby przebić takie osłony.
Jequn i Asbeel wbiegli do pomieszczenia i zajęli pozycje przy przyrządach.
- Myślę, że tym razem, inspektorze, przybyli, aby zastrzelić konia - wykrzyknął Jequn z
wymuszonym uśmiechem.
- Kasdeya walił dłońmi po przyrządach kontrolnych. Potężny ryk nieznanych silników
narastał, wznosząc się ku ultradzwiękom. W miarę, jak tony stawały się coraz bardziej piskliwe,
wszystkich przeszywał lekki dreszcz. W momencie osiągnięcia przez nie przełomowej
częstotliwości wygasły światła gwiazd. Przedtem jeszcze statkiem wstrząsnął szereg potężnych,
bezgłośnych wybuchów. W kilka minut pózniej gwiezdne światło znów rozbłysło, lecz pochodziło
już z innych gwiazd, z innych konstelacji. Po upływie kilku sekund olbrzymie okręty wojenne
również zajęły swoje pozycje, a niemal równocześnie nastąpiła kolejna seria bezgłośnych
wybuchów. Kasdeya położył ręce na przyrządach, wysyłając statek w kolejny skok. Kiedy wyłonili
się w normalną przestrzeń zastali niszczycieli na pozycjach gotowych do ataku. Silne wybuchy
następowały bardzo blisko. Tylko cud sprawił, że przeżyli. Natychmiast powrócili do bezwzględnej
strefy przejściowej, ale twarz Kasdei przybrała grobowy wyraz.
- Gdyby nie ta ich coraz większa dokładność, stałoby się to nudne - stwierdził Wildheit.
- Zgadza się! - skrzywił się Kasdeya. - Teraz widzisz, co miałem na myśli, mówiąc o ich
biegłości w sprawach Chaosu. Przewidują nasze przybycie z dokładnością do kilku sekund, a
pozycję co do kilku metrów. W najlepszym wypadku mamy szansę wynurzyć się jeszcze ze dwa
razy, nim będą nas mieli na muszce. Jedynym sposobem, żeby się ich pozbyć, jest wejście w strefę
dylatacji czasu.
- Nie! - ten okrzyk był pierwszym słowem, jakie po dłuższej przerwie wydała z siebie
Różdżka. - Czy nie widzisz, że im właśnie o to chodzi?
- Co takiego? - Kasdeya gwałtownie podniósł wzrok.
- Oczywiście, że tak! To dla nich jedyna droga do zwycięstwa - skierowanie katalizatorów
Sarai w tak odległą przyszłość, aby móc dokonać inwazji, zanim się ponownie uaktywnimy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]