[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomocy.
Maddie wstała i podeszła do niego.
- Jesteś wspaniałym człowiekiem, Jack.
Jego wzrok był utkwiony w szybie.
- Ironia polega na tym, że chciałem udowodnić ojcu, że jestem
coś wart. Okazało się, że to nieprawda.
- Mylisz się, Jack. Broniłeś matki. Udowodniłeś, że jesteś więcej
wart niż oni wszyscy razem wzięci.
Nie wyglądał na przekonanego.
110
RS
- Tak więc wygląda ta paskudna historia. %7łałujesz, że się tego
wszystkiego dowiedziałaś?
- Nie. Twoja matka nie powinna była nigdy cię o coś takiego
prosić. Powtórzę to, co już mówiłam, bo to bardzo ważne. Musisz
wybaczyć ojcu. Jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie wyzwolisz się od
bolesnej przeszłości.
- Nie mogę tego zrobić.
Położyła rękę na jego ramieniu, pragnąc, żeby jej uwierzył.
- Praktycznie od zera zbudowałeś wielką firmę, która jest warta
miliony dolarów. Moim zdaniem osiągnąłeś bardzo wiele. Pora, żebyś
przestał udowadniać sobie, ile jesteś wart, i pozwolił sobie żyć
szczęśliwie.
Zignorował uścisk jej dłoni.
- Jestem tym zmęczony. - Westchnął. - Jestem zmęczony i
koniec. Dobranoc, Maddie.
Odwrócił się od niej i ruszył do swojej sypialni. Podobno
kobieta może odgadnąć charakter mężczyzny ze sposobu, w jaki on
traktuje matkę. Była zdumiona, że Jack Valentine, którego zawsze
uważała za zwykłego podrywacza, miał taki silny i skomplikowany
charakter. Stanął w obronie matki, wziął na siebie jej winę, a w
nagrodę został wypędzony z domu.
To nie był tylko przystojny mężczyzna, który jej się podobał.
Zaczynała się w nim zakochiwać. On też za długo był sam. Nie
powinna wystawiać go na taką próbę.
Zanim zdołała sobie wyperswadować ten pomysł, weszła do
jego sypialni. Uklękła obok niego na łóżku i objęła go.
111
RS
Dopiero po dłuższej chwili przytulił ją do siebie.
- Nigdy nikomu o tym nie mówiłem, Maddie.
- Cieszę się, że mi to powiedziałeś - odparła, przytulając
policzek do jego ramienia.
Jack przebudził się, czując, że coś jest nie tak. Przede wszystkim
nie był w łóżku sam. Obok niego leżała kobieta. Jej delikatnie
zaokrąglone piersi dotykały jego klatki piersiowej. Otworzył oczy.
Promyk światła wpadający z salonu pieścił potargane jasne włosy
Maddie, tworząc aureolę. Jej zgrabna noga w dżinsach spoczywała
niedbale na jego nodze, a drobna ręka opierała się o jego pierś.
Odetchnął z ulgą.
Maddie go nie porzuciła.
Jak to cudownie, że była przy nim! Westchnęła słodko, kiedy
przytulił ją do siebie. Miał wrażenie, że łączy ich jakaś mocna więz.
Chciała być z nim, Jackiem Valentine'em, bezdusznym draniem.
Zwierzył się jej z ponurego sekretu, ą potem poczuł się tak
wyczerpany, że nie wiadomo kiedy zapadł w sen. Jednak Maddie nie
przeraził ten sekret. Starała się nawet usprawiedliwić jego
postępowanie. Nigdy nie miała oporów, żeby wytknąć mu, że zrobił
coś zle. Czasem to go nawet złościło do tego stopnia, że zastanawiał
się, po co zabrał ją ze sobą do Londynu.
Była szczera, więc teraz tym bardziej mógł jej wierzyć.
Potrzebował jej. Musiał z kimś porozmawiać po spotkaniu z matką.
Delikatnie pocałował ją w czubek głowy, wdychając rozkoszny
zapach jej ciała i perfum.
Poruszyła się niespokojnie, przytulając się do niego.
112
RS
Ciepło jej ciała pieściło go. Krew zawrzała w jego żyłach.
Pożądał jej.
Jej dłoń leżąca na jego piersi poruszyła się. Przykrył dłonią jej
rękę, żeby nie mogła się odsunąć. Serce biło mu mocno w piersi.
Maddie znów poruszyła się niespokojnie.
- Jack?
- Jestem tu, Maddie.
Przez chwilę nie odzywała się, zastanawiając się, gdzie jest.
Przypominała sobie, co jej powiedział. Przytuliła policzek do jego
piersi.
- Dobrze się czujesz?
Był zaskoczony, gdyż bał się, że gdy Maddie uświadomi sobie,
gdzie jest, natychmiast zerwie się z łóżka.
- Tak - Dobrze? Cudownie! Przecież była z nim.
On, najatrakcyjniejszy kawaler w Nowym Jorku. On, który miał
tak wiele kobiet, mimo wszystko był samotny. Ale najdziwniejsze, że
w tej chwili wcale się tak nie czuł.
- Dziękuję, że...
Położyła palec na jego ustach.
- Nic nie mów. Cieszę się, że byłam z tobą. Mam nadzieję, że ci
trochę pomogłam.
Ujął jej dłoń i przycisnął do ust. Zamarła w oczekiwaniu. Po
kolei zaczął wkładać jej palce do ust, delikatnie ssąc. Potem końcem
języka dotknął wrażliwego miejsca między wskazującym i trzecim
palcem. Gwałtownie zaczerpnęła tchu. Jej pierś falowała niespokojnie
w rytm ciała Jacka.
113
RS
- Jack - szepnęła z pożądaniem. - Pocałuj mnie. To było takie
cudowne!
- Myślałem, że...
- Nie mogłam się wtedy zgodzić, bo... Nieważne. Teraz
wszystko się zmieniło, bo... - Dotknęła dłonią policzka. - Nieważne -
powtórzyła. - Pocałuj mnie.
- Naprawdę tego chcesz? - spytał, zbliżając usta do jej warg.
Dłużej nie mógł się powstrzymać.
Jego dotyk rozpalił ją. Wyprężyła się ku niemu, zanurzając palce
w jego włosy. Miał wrażenie, że trzyma w ramionach ogień. Jej pełne
zachwytu pomruki rozpaliły jego krew. Pożądanie eksplodowało w
nim, przycisnął ją do materaca.
Przesunął językiem po jej wargach. Rozchyliła usta i wtedy nie
mógł się już powstrzymać. Wsunął język do jej ust, muskając
podniebienie, aż przesunęła gwałtownie nagą stopą po jego biodrze.
Wsunął dłoń pod jej sweter i przesunął w kierunku piersi.
- Och, Jack - jęknęła głosem zachrypłym z pożądania.
- Jesteś cudowna, Maddie.
Nie potrafił opisać aksamitnej miękkości jej skóry i cudownego
dotyku jej nagiego ciała. Potarł kciukiem od spodu jej pierś. Jęknęła z
zadowolenia, co wzmogło jego podniecenie, Zapragnął przytulić ją do
siebie nagą.
Przesunął rękę wyżej, kładąc dłoń na jej piersi. Przez cieniutki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl