[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pociągnął Australijczyka na metę i gestem zachęcił do akcji, Tanner przymrużył oczy, po wargach
przewinął mu się dziwny uśmiech. Nie powiedział słowa. Ujął w dłoń  colta i powoli obrócił się
plecami do gumowca.
- Oszalałeś. Geoff? - zawołał zdziwiony Peter.- Pokręciło ci się we łbie? Gdzie chcesz strzelać?
W dżunglę? Małpy straszyć?
Tanner zbył go machnięciem ręki. Zważył jeszcze raz pistolet w dłoni, a potem sprężył się i z
niebywałą szybkością obrócił na pięcie, oddając dziewięć strzałów w takim tempie, że ich głos zlał
się w jeden przeciągły grzechot. Kartonowe pudełko po papierosach zachwiało się i spadło na
ziemie.
- Trafił! - krzyknął Mannock, biegnąc do drzewa. Gdy podniósł pudełko, na twarzy jego
malowało się zdumienie i niemal bałwochwalczy podziw. Pudełko przedziurawione było w ośmiu
miejscach.
- Ho, ho, Geoff - przeciągnął McNeill po chwili. - Nie spodziewałem się, że z ciebie taki mistrz.
Nie chciałbym kiedykolwiek znalezć się przed lufą twego pistoletu.
- Nigdy się nie znajdziesz, Alan. Ale... - Australijczyk skrzywił się i krytycznie przyjrzał
 coltowi . - Trafiłem tylko osiem razy. Brak wprawy i nie znana broń.
Mannock ciągle wpatrywał się z uwielbieniem w Tannera.
- Takiego numeru nie widziałem, jak żyję. Majorze, co powiedziałby pan na propozycję jakiejś
małej wycieczki? Wie pan, takiej jak ostatnia.
- Chętnie. Mam z nimi porachunki - odparł Geoffrey, zaciskając wargi.
W tym momencie na placyku pojawił się  Tiger w towarzystwie dawno nie widzianego w
obozie Tommy'ego. Ten ostatni miał poszarpaną koszulę, znużoną twarz o podkrążonych oczach i
podrapanych policzkach. Mannock rzucił na niego okiem i zapominając o strzeleckich zawodach
rzucił krótko:
- Jakie wiadomości, Tommy? Zapytany odparł jeszcze krócej:
- Złe.
Mannock zmarszczył brwi.
- Chodzcie do mnie - powiedział do przybyłych partyzantów. - Pana również proszę, mister
McNeill.
Narada w namiocie dowódcy trwała długo. Gdy wreszcie McNeill wyszedł na zewnątrz, zbliżył
się do kolegów i przeciągle na nich popatrzył.
- Nie ma co obwijać w bawełnę - mruknął z pozornym spokojem. - Jestem upoważniony przez
porucznika Mannocka do powiedzenia wam prawdy. Przykro mi, ale nasze plany znów ulegną
zmianie.
- Co się stało?
Oczy McNeilla zabłysły jak wtedy, w czasie ucieczki z Pasir Pandziang.
- Wszystkim rządzi przypadek. Nie wiem, kiedy ruszymy dalej. Nie wiem, czy w ogóle ruszymy.
Wiem natomiast, że twój strzelecki kunszt, Geoff, może zostać wypróbowany nie tylko na
kartonowym pudełku. Mamy chwilę czasu, pogadamy. Jest o czym mówić, zapewniam.
ROZDZIAA XXIV
Przykucnęli przed szałasem i McNeill, nie zwlekając wyjaśnił sytuację. Tommy, jeden z
wysłanych zwiadowców, przyniósł tragiczne wieści. W odległości zaledwie dwudziestu kilometrów
od obozowiska partyzantów, w głębi lądu, pod miejscowością Tarakuk, Japończycy założyli obóz dla
schwytanych jeńców wojennych. Tommy dowiedział się od znajomych Jawajczyków, że zamknięto
tam około czterystu mężczyzn, zarówno żołnierzy holenderskich, jak jawajskich, oraz cywilów. Co
gorzej, tuż obok istniała druga  klatka dla kobiet.
- Tommy twierdzi, że nasz Pasir Pandziang był rajem w porównaniu z Tarakuk - mówił McNeill
ze zdenerwowaniem.
Mannock po naradzie z:  Tigerem i Tommym, zasi ęgnąwszy rady McNeilla, postanowił działać.
Do tej pory nie zdołał nawiązać łączności z jakimkolwiek innym oddziałem partyzanckim, czas nie
pozwalał na ociąganie się i wyszukiwanie większej ilości ludzi. Jednostka musiała przeprowadzić
akcję samodzielnie. Mimo zaś, że oddział Mannocka liczył tylko czterdziestu czterech żołnierzy,
dowódca zdecydował, iż zwykły ludzki obowiązek nakazuje interwencję. McNeill, w imieniu
własnym i kolegów, zaofiarował pomoc.
- W tych warunkach każdy człowiek liczy się na wagę złota - kończył. - A ty, Geoff, jesteś na
wagę platyny.
- Pstryk i kalejdoskop się przekręcił - zauważył cicho Geoffrey.
Shannon rozważnie spytał:
- Ilu tam  żółtków ? McNeill wzruszył ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl