[ Pobierz całość w formacie PDF ]
hotelowego.
- W porządku, możesz wejść. Ale tylko na chwilkę.
- Dzięki. - Wszedł do środka i wskazał na przepełniony po brzegi kosz. - Nadwyżka śmieci?
- Moje projekty zawsze tam lądują, kiedy jestem w złym nastroju. - Rzuciła Nayra na łóżko. - Będę
miała szczęście, jeśli jeszcze kiedykolwiek zaprojektuję przyzwoitą suknię ślubną.
- Nadal jesteś smutna z powodu zdjęcia. - Spojrzał na nią badawczo.
- A z jakiego jeszcze powodu mogłabym być smutna? - Oczywiście kwestia zdjęcia była tylko połową
jej problemów. Drugą część stanowiło jej wymykające się spod kontroli zainteresowanie nim.
Poszedł za nią, zostawiając kask na łóżku przy drzwiach.
- No tak, zauważyłem, że byłaś przygnębiona. To dlatego przyjechałem, żeby przekazać ci tę
wiadomość osobiście.
Zaskoczyło ją i poruszyło, że tak przejął się jej uczuciami.
- Przyszedłeś tutaj specjalnie, żeby mi to powiedzieć? Dlaczego po prostu nie zadzwoniłeś?
Wzruszył ramionami.
- Byłem w okolicy. Nie masz nic przeciwko temu, żebym usiadł? - zapytał, wskazując łóżko.
- Nie. Siadaj. Usiadł, krzywiąc się.
- Co ci jest? - spytała zatroskana.
- Uczestniczyłem w imprezie charytatywnej. Poległem na wyścigu ze związanymi nogami.
- Zrobiłeś sobie krzywdę w takim wyścigu? - próbowała powstrzymać śmiech.
- Trzeba było widzieć dzieciaka, który był ze mną w parze. Był taki mały, że nie bardzo mógł pomóc.
Według przepisów nie mogłem go podnieść, więc w zasadzie ciągnąłem go za sobą, przez co
skręciłem nogę. Jemu nic się nie stało. - Odchylił się i położył bolącą nogę na kolanie drugiej nogi. Z
grymasem na twarzy roztarł łydkę.
Ten widok sprawił, że poczuła, jak oblewa ją fala gorąca. Miała ochotę klęknąć przed nim i
rozmasować bolące mięśnie.
Przełknęła ślinę i spytała:
- Wiec dlaczego? - Głos miała zachrypnięty. - Dlaczego przyszedłeś, skoro jesteś taki obolały?
- yle się czułem, kiedy dowiedziałem się, że wygraliśmy, i tak jak powiedziałem, chciałem przekazać
ci tę informację osobiście. Szczególnie po tym, jak obiecałem pójść ci na rękę.
Anna nie była przyzwyczajona do mężczyzn, który przejmowali się jej uczuciami. Przysiadła na
brzegu krzesła i głęboko odetchnęła.
- Wątpię, żebyś odebrał to aż tak zle. Twoja działalność charytatywna tylko na tym zyska, dokładnie
tak, jak chciałeś - powiedziała, a jednocześnie pomyślała, że dobrze, iż tak się stanie.
- Cóż, uwierz lub nie, ale wcale nie czuję się dobrze, że sprawy nie potoczyły się po twojej myśli.
- No ale dla fundacji to dobrze. Co mnie cieszy. Przynajmniej jedna dobra rzecz wyniknie z tej
sytuacji.
- Mam nadzieję - powiedział. - Każda forma reklamy jest dobra.
Wstała i podeszła do okna.
- Niestety, rozgłos nie jest z kolei zbyt dobry dla innie. - Westchnęła. - Dzięki Bogu moja twarz jest
przynajmniej częściowo skryta.
Stanął za nią.
- Zawsze wyglądasz pięknie - powiedział niskim, zachrypniętym głosem prosto do jej ucha.
Ciepły oddech owiał jej szyję, kiedy Ryan nachylił się nad nią. Poczuła męski zapach jego wody
kolońskiej i ciepło bijące od jego ciała.
Nie ufała jego słowom, ale jej serce zabiło szybciej.
- Dziękuję - powiedziała cicho.
Oparł dłonie na jej ramionach. Zadrżała. Ciepło spłynęło z ramion na całe ciało. Z trudem
powstrzymywała się przed odwróceniem w jego stronę i szukaniem jego ust. Nie, nie może...
- Byłaś idealną panną młodą.
Zaśmiała się niepewnie i spojrzała na niego.
- Hej, jestem dobrą projektantką.
Nagle znalazł się tak blisko, że aż wstrzymała oddech. Zwiatło wpadające przez okno rozświetlało
jego oczy, które - otoczone czarnymi rzęsami - wyglądały niczym nieskazitelnie błękitne letnie niebo.
Gwałtowna potrzeba zatracenia się w jego objęciach i pocałunkach o mały włos nie przesłoniła jej
zdrowego rozsądku.
Nie spuszczał z niej wzroku, ale odsunął ręce i zrobił krok do tyłu.
- To nie ma związku z suknią, Anno. Choć oczywiście suknia była piękna. Twoja uroda wynika z tego,
jaką jesteś osobą - silną, ciężko pracującą i twardo stąpającą po ziemi. Któregoś dnia uradujesz
jakiegoś szczęściarza, jako prawdziwa panna młoda.
- Wątpię - odparła.
- Nie wierzysz w bajkowe zakończenia żyli długo i szczęśliwie" i temu podobne? - Przyjrzał jej się
bacznie. - Większość kobiet w to wierzy.
Uśmiechnęła się i pochyliła głowę.
- Kiedyś byłam niepoprawną romantyczką. Ale już nie jestem. - Podeszła do stolika i napiła się wody.
- %7łeby kochać, muszę ufać i... cóż... prawdę mówiąc, szczerze wątpię, żebym była w stanie zrobić to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]