[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdzie¿ by Niobe podzia³a swoj¹ twarz, gdyby rzexbiarstwo przez sam taniec z dram¹ o¿e-
nione by³o?...
Albo - zapytanie rubaszne i beztreSciwe, nic nie opiewaj¹ce jako mySl, zapytanie Hamleta
patrz¹cego, gdy aktor ³zy wylewa, zapytanie to : ... Co jemu do Hekuby?... - by³o¿by tak
wysokie w prozie jego?...
*
Jako¿ - susz¹c dopiero natury cichoSci rozmaitych; przychodzi siê potem do us³yszenia dra-
my i g³êbokoSci wyrazów bezmySlnych, bezkolorowych, bia³ych (¿e tak je nazwê), i to zda
siê byæ w¹tkiem wszelkiego dramatyzowania prawdziwego.
Têdy id¹c - doszed³bym jeszcze do daleko wa¿niejszej rzeczy - to jest do mianownikowania
filologicznego, i ¿e to jedynie t¹ drog¹ kres swój znachodziæ mo¿e, czego zas³u¿ony i genial-
ny Kamiñski nie wiedzia³ jeszcze, acz my przez jego zas³ugi po³o¿one w rozk³adaniu wyra-
zów dowiedzieliSmy siê - ale by³oby to za wiele o tym pisaæ - wspomnê tylko, ¿e-æ g³¹b
wszelka jest to i k³¹b, i go³¹b, ale dalej... uciszam siê ju¿ jako Calderon w dramie swej...
wiadomo jest wszelako, i¿ w tej pracy to, co jest filozoficznym jej kamieniem, to w³aSnie ¿e
ta znajomoSæ kresu, do którego, rozk³adaj¹c wyrazy, objaSnia siê, a od którego ju¿, roz-
k³adaj¹c je, zaciemnia siê, zamiast objaSnienia - i ten to kres mianownikiem ja zowiê.
PatetycznoSæ nie pochodzi pathos (choroba). PatetycznoSæ pochodzi od pasho...
Tylko zdrowe-cierpienia dramatycznymi zdaj¹ siê byæ... choroba ma na polu wiedzy patolo-
giê raczej, nie patetycznoSæ.
Ró¿nice tu, na polu sztuki, s¹ takie miêdzy powy¿szymi okreSlnikami, jak na polu ¿ycia np.
miêdzy historycznym a histerycznym fenomenem jakim...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
31
Je¿eli mówiê : cisze ró¿ne, to i wyrazy one bia³e, bezmySlne, nie opowiadaj¹ce nic, a któ-
rych kilka tu i owdzie s³ysza³em, albo których raczej Swiadkiem by³em, bo od t³a, na którym
miejsca swe znajdowa³y, nieod³¹cznymi s¹.
To - pamiêtam, ¿e dawno, dawno - by³o to jeszcze w roku oko³o 1836, kiedy tak odmienne
by³o ca³e t³o mySli w Europie, a Dziady pana Adama by³y mi potê¿n¹, jedyn¹ nut¹ mySli
i uczuæ, jak ka¿demu... te czyta³em...
By³o to w dzieñ najprozaiczniejszej barwy, ni suchy, ni d¿d¿ysty, o dobie oko³o po³udniowej
i bardzo powszedni¹ barwê maj¹cej, na zagrodzie ubogiej ojców moich, gdzie urodzi³em siê
- na prostej, bezpoetycznej, obwodu stanis³awowskiego w Mazowszu, równej jak piaski zie-
mi. Szed³em wzd³u¿ alei, która sad owocowy od warzywnej ogrodu czêSci przedziela³a - alei
bynajmniej z drzew sêdziwych i sadu wcale szczup³ego - nie mySli³em o niczym w tak nija-
kim miejscu pod ka¿dym wzglêdem - gdy naraz dziewczyna, za alej¹ w ogrodzie warzyw-
nym onym piel¹c, g³osem bynajmniej piêknym i nie dokoñczonym tokiem urwanej pieSni
zanuci³a:
...a odjechaæ od niej nudno,
a przyjechaæ do niej trudno!...
Stan¹³em jak wryty, mySl¹c, ¿e g³os do naczytania siê w dramacie pana Adama piosenki onej
zastosowa³em w sobie s³uchem moim - ale po chwili znowu najwyraxniej te¿ s³owa tym g³o-
Sniej miê dosz³y:
...a odjechaæ od niej nudno,
a przyjechaæ do niej trudno!...
Prosta pieSñ - rzek³em - ale dobr¹ mySl zawiera... (widaæ st¹d tak¿e, ¿e Mickiewicz z pie-
Sni gminnej j¹ przybra³).
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Niebieskiej uroczystoSci cisze s¹ w Albano za Rzymem, nad jeziorem, które odbija w sobie
Castel Gandolfo - tam, kiedy zadzwoni¹ na Angelus, a niebo jest chmurki nieSwiadome i je-
zioro nieSwiadome zmarszczki, laury wtedy wiSniowe nieporuszonymi i szerokimi liSæmi
swymi cieñ, jak one cich¹, rozrzucaj¹ po Scie¿ce krêtej nad wod¹, a przy skale, jak gzyms
u gmachu staro¿ytnego, uczepionej.
Po Scie¿ce tej pojecha³em by³ raz o po³udniu ku Grotta Ferrata i powraca³em wieczór t¹¿
sam¹ Scie¿k¹, a jad¹c na oSle, zw³aszcza w górach, pamiêta siê dobrze szczegó³ wszelki na
drodze spotkany. Dzwoniono na Angelus, kiedy zjawi³ siê obok mnie wieSniak w³oski na oSle
swoim i obadwa zdjêliSmy kapelusze, po krótkiej modlitwie wraz przez to¿ uczestnictwo
w rozmowê wprowadzeni.
Widz¹c albowiem wieSniak ów, W³och, ¿e katolik jestem, nie mySli³, abym by³ obcym cz³owie-
kum, i mówiæ poczêliSmy, jad¹c spo³em, o tym i o owym - nawet o niedoperzach, które ju¿ Swi-
staæ poczê³y nam wko³o kapeluszów, ¿e mrok zapada³... Jako¿ pomnê, i¿ W³och ludowym opo-
wiada³ mi sposobem staro¿ytn¹ bajkê greck¹ o Prometeuszu i Epimeteuszu, przet³umaczon¹ na
ten sposób, i¿ Pan Bóg ptaszka stwarzaj¹c b³ogos³awi³ mu, a z³y duch, coS lepszego wymySliæ
chc¹c, da³ ¿ycie niedoperzowi... Takie to ró¿ne rzeczy mówiliSmy, nogi maj¹c wolno w strzemio-
nach naszych i opuSciwszy cugle niepotrzebne, gdy osio³ki po w¹skiej jak miedza polska, skali-
stej wiszarze - pod spadzist¹ ska³¹, a nad jeziorem - próbowa³y uwa¿nym kopytem raxno zd¹¿aæ...
Naraz - osio³ki stanowczo wstrzyma³y siê, a my siedz¹c na nich poczuliSmy, ¿e o zaporê ude-
rzamy, lubo, dla mroku zupe³nego, dostrzec od razu trudno by³o, co zamurowa³o Scie¿kê
32
w¹sk¹, tam jad¹c tak dobrze ju¿ poznan¹. By³ to zaiste od³am ska³y, tak jak szeroka droga, na
któr¹ siê ze szczytu góry stoczy³, wielki, zupe³nie wiêc zamykaj¹cy przejScie...
Kiedy przeto, siod³a opuSciwszy, oprowadzaliSmy, jak mo¿na by³o, os³y nasze, sami przez
g³az prze³a¿¹c.., rzek³em do towarzysza W³ocha: ...Przed kilkoma godzinami przeje¿d¿a³em
têdy cwa³em za dnia i pamiêtam na pewno, i¿ tego g³azu nie by³o tu... A on chwilê przemil-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]