[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy naprawdę uważają za osobę, w towarzystwie której można posiedzieć w milczeniu?
W świetle ich poprzednich starć trudno było w to uwierzyć, ale mimo wszystko istniała
między nimi nić porozumienia.
Jedli w milczeniu; jedyny akompaniament do ich posiłku stanowiły trzaski palących się
drewien. W końcu James odłożył sztućce.
To było wspaniałe, Beth. Robisz doskonały omlet, a jeśli będziesz kiedykolwiek
potrzebowała referencji, chętnie służę.
Elisabeth zebrała ze śmiechem naczynia.
Dziękuję. Potrafię też usmażyć jajecznicę i ugotować jajka na twardo, ale na tym
kończą się moje umiejętności kulinarne. Co powiesz na kawę?
Pozwól, że to odniosę.
Nie zważając na protesty Elisabeth, wyjął jej tacę z rąk, zaniósł do kuchni i wstawił do
zlewu. Kiedy jednak odkręcił kurki i sięgnął po zmywak, Elisabeth stanowczo
zaprotestowała.
Ty przygotowałaś kolację, więc ja mogę posprzątać. Musi być sprawiedliwie.
Tak samo było z Harriet? Ona gotowała, a ty sprzątałeś? Przerażona, ugryzła się w
język. Przepraszam. To przecież nie moja sprawa... zaczęła, ale James machnął tylko ręką.
Elisabeth odniosła przy tym wrażenie, że sprawiła mu wyrazną przyjemność swoim pytaniem.
Harriet i ja tak rzadko byliśmy wieczorami w naszym mieszkaniu, że ten problem w
ogóle nie istniał. Ona jest bardzo towarzyska i lubi spędzać czas z przyjaciółmi. Może w
sumie zjedliśmy w domu sześć kolacji... Wlał do wody płyn do zmywania naczyń i zanurzył
talerze w pianie. W tej samej chwili dostrzegł, że może sobie zamoczyć rękawy koszuli.
Podwiń mi mankiety poprosił, unosząc ręce. Na ogół to ona wychodziła, a ja zostawałem
dodał, gdy Elisabeth zaczęła mu delikatnie odpinać spinki do mankietów. Tak było
łatwiej.
Aatwiej? spytała cicho. Uśmiechnął się i spojrzał na nią z czułością.
Aatwiej niż prowadzić bezproduktywne spory na pewien temat. Problem nie wydawał
mi się wart tych kłótni. Zrozumiałem to jednak dopiero niedawno.
Nie wiedziała, co James ma na myśli, ale i tak wolała się skupić na mankietach. Wreszcie
zdołała odpiąć spinki, szybko podwinęła rękawy koszuli i odsunęła się. James przystąpił do
zmywania z taką energią, jakby przed chwilą nie czuł się wcale rozleniwiony sutym
posiłkiem.
Kawę wypili w kuchni. James starał się poruszać wyłącznie neutralne tematy jakby
dostrzegał jej zdenerwowanie. Gdy wreszcie podniósł się z krzesła, poczuła zadziwiającą
ulgę.
Było naprawdę bardzo miło, ale nie mogę przeciągać wizyty. Może pozwolisz mi się
zrewanżować? W niedzielę wybieram się do Chloe, żeby zastąpić Annie. Pojedz ze mną.
Mała na pewno bardzo się ucieszy, a potem pójdziemy na lunch i podziękuję ci za dzisiejszy
wieczór.
Nie ma takiej potrzeby... zaczęła Elisabeth.
Wiem, że nakarmiłaś mnie dzisiaj wyłącznie z dobroci serca. Uśmiechnął się
złośliwie. Jeśli jednak nie chcesz ze mną jechać, to trudno. Zrozumiem.
Czyżby? Czyżby naprawdę rozumiał, jak bardzo ją niepokoi perspektywa kolejnego
wspólnego dnia? Czyżby znał przyczyny takiego stanu rzeczy, choć ona sama nie miała o
nich pojęcia?
Oczywiście, że pojadę. Chciałabym się zobaczyć z Chloe, tym bardziej że obiecałam jej
odwiedziny.
Wspaniale! James uśmiechnął się szeroko, co wytrąciło ją jeszcze bardziej z
równowagi. Wyglądał zupełnie jak kot, który spałaszował właśnie dużą porcję śmietanki.
Wychodząc, popatrzył jej w oczy.
Bardzo ci dziękuję za miły wieczór. Pochylił się, a gdy musnął ustami jej policzek,
poczuła dziwne wirowanie w głowie.
Nigdy nie wątpiłem w słuszność swojego wyboru, lecz teraz jestem już całkiem pewien,
że znalazłem tu wszystko, czego szukałem.
Wyszedł, nie dodając ani słowa więcej. Elisabeth przymknęła drzwi i zaczerpnęła
głęboko powietrza. Mogłaby oczywiście zacząć analizować znaczenie słów Jamesa, lecz to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]