[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bardzo ważnego.
Jeszcze sekunda, pomyślała, a coś się stanie. Coś, czego może
żałować.
Denovan przysunął się bliżej.
Kerry, wiedz, że...
Ogromnym wysiłkiem woli, śmiejąc się nerwowo, zerwała się na nogi.
Jest jeszcze wino? Czy wszystko rozlałeś?
Wstał powoli.
Coś jeszcze się znajdzie odparł, nie spuszczając z niej wzroku.
Odeszła z pełnym kubeczkiem, by oprzeć się o pień drzewa i stamtąd
podziwiać widok na dolinę. Serce biło jej jak oszalałe. Między nimi nic nie
może się wydarzyć, bo w przyszłym tygodniu Denovan wyjedzie. Nie wolno
o tym zapominać. Poczuła, że stanął za nią. Odwróciła się gwałtownie.
Powinniśmy skorzystać z okazji, żeby porozmawiać o
przychodni zaczęła. Dużo jeszcze pacjentów musisz przed wyjazdem
wklepać do komputera?
Zapomnijmy o przychodni mruknął, kładąc jej ręce na ramionach.
Kerry... czego ty siÄ™ boisz?
Kaszlnęła nerwowo.
Nie wiem, o czym mówisz. Popatrzyła na zegarek. Powinniśmy
84
R
L
T
już wracać. Zobaczyliśmy wodospad, bardzo malowniczy, ale trochę nam
zajmie, zanim dotrzemy do auta.
Mamy mnóstwo czasu, a ty nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Czego się boisz? Hipnotyzował ją wzrokiem. Wiem, że chciałaś mnie
pocałować tak samo, jak ja chciałem pocałować ciebie. Mam rację? Czułem
tę iskrę, która przeskoczyła między nami.
Denovan... Wzięła głębszy oddech. Co ty mówisz?! Jesteś tu
kilkanaście dni, praktycznie cię nie znam... Wydawało ci się.
Uśmiechnął się, kręcąc głową.
Nic mi się nie wydawało. Wiem, co się wtedy czuje...
To ją zirytowało. Jest taki pewny siebie, na sto procent przekonany, że
się jej podoba. Nawet mu do głowy nie przychodzi, że mogłaby nie chcieć
go całować.
Kurczę, Denovan, nie chciałam wierzyć, kiedy Frank mówił, że
jesteś playboyem, ale już mu wierzę!
OdsunÄ…Å‚ siÄ™ o krok.
Wierzysz w to? Wierzysz Frankowi, chociaż przyznajesz, że mnie
nie znasz?
Popatrzyła na niego z wyrzutem.
Nie muszę słuchać Franka. Wystarczy przejrzeć kilka kolorowych
magazynów, żeby zobaczyć twoje zdjęcia z pięknymi kobietami.
Parsknął śmiechem.
O to chodzi?! Kerry, jeśli wierzysz tym szmatławcom, to chyba
uwierzysz we wszystko!
A Suzy de Forno? zapytała lekko skonfundowana.
Przeczytałam, że zamierzacie się zaręczyć. Jeśli tak, to po co mnie
podrywasz?
85
R
L
T
Właściwie jej nie znam. Doszły mnie słuchy, że jest zaręczona z
bardzo sympatycznym facetem, specjalistÄ… do spraw marketingu. ObjÄ…Å‚ jÄ…
jedną ręką, a drugą delikatnie powiódł po policzku. Jej ciało zareagowało
błyskawicznie, więc zła na siebie, zesztywniała i odwróciła głowę. Kerry,
zdjęcie w magazynie o niczym nie świadczy. Można je podpisać, jak kto
chce. Uwierz, że nikogo nie mam i od wielu lat nie miałem. Więc zapytam
cię jeszcze raz, czego się boisz? Chciałem cię pocałować jak dżentelmen.
MusnÄ…Å‚ wargami jej usta. O tak! To takie straszne?
Poczuła, że miękną jej kolana. Być może Denovan O Mara nie
zamierza deklarować się na całe życie, ale jak przyjemnie czuć się pożądaną
przez tak piekielnie przystojnego faceta. A jeśli jest wolny, to chyba ma pra-
wo z nim poromansować?
Nim zdobyła się na odpowiedz, zaczął ją całować, a ona nie
zaprotestowała. Gdy jego ręce zsunęły się niżej, do piersi, rozedrgały się
wszystkie zakończenia jej nerwów, a nogi zrobiły się jak z waty. To nie był
zwyczajny pocałunek, to był pocałunek fantastyczny!
Westchnęła, całkowicie poddając się erotycznej przyjemności i
marząc, by nigdy się nie skończyła. Wcześniej próbowała mu się opierać,
ale teraz mu uległa i nie było już żadnych przeszkód, by się zaangażowała.
86
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Niespodziewanie tuż nad ich głowami rozległ się łoskot grzmotu,
ułamek sekundy potem trzask pioruna. Kerry, nadal zrelaksowana, w
objęciach Denovana, była kompletnie nieprzygotowana na wiosenną burzę.
Krzyknęła, mocniej się w niego wtulając.
Co to?! jęknęła.
Spokojnie wyszeptał to tylko burza.
Tylko burza?! Mogliśmy zginąć! Przecież stoimy pod drzewem!
Oswobodziła się z uścisku, po czym chwyciła swój plecak.
Drobny deszczyk w okamgnieniu przeistoczył się w ulewę, tak że w
ciągu kilku sekund byli przemoczeni do nitki. Denovan chwycił ją za rękę.
Masz rację, trzeba gdzieś się schronić. Po drugiej stronie wodospadu
jest jaskinia. Idziemy, tam przeczekamy tę nawałnicę. Zarzucił sobie
plecak na ramiÄ™.
Kurczowo się go trzymając, ostrożnie stąpała po śliskich kamieniach,
cały czas zasłuchana w ogłuszający huk piorunów. Ociekając wodą, w
końcu dotarli do wejścia do Jaskini. Denovan odgarnął z czoła mokre włosy,
oparł się o ścianę i roześmiał.
No proszę, wystarczy, że dziewczynę pocałuję, a ona czuje się jak
rażona gromem!
Kerry pokręciła głową z teatralną powagą, ale w duchu przyznała mu
rację, bo ciągle nie mogła ochłonąć z wrażenia. To stało się tak nagle... W
jednej chwili po prostu rozmawiali, gdy jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki atmosfera stała się naładowana, wręcz pulsująca, i gdyby nie
zaskoczyła ich burza, nie wiadomo, co by się wydarzyło.
87
R
L
T
Z udawanym przerażeniem patrzyła na swoje spodnie i T shirt.
To się nadaje tylko do wyżęcia!
Możemy się rozebrać mruknął Denovan, ściągając koszulę. Rzucił
ją na głaz w rogu jaskimi i z rozbawieniem zerknął na Kerry. Lepiej,
żebyśmy nie dostali zapalenia płuc, nie myślisz?
Wolne żarty! Poza tym jak je wysuszysz? Odwróciła wzrok od
jego torsu. Nie możemy pokazać się w Braxton na golasa.
Zaraz przestanie padać. Wykręcimy je i rozwiesimy na pół godziny.
Na pewno zaraz pokaże się słońce. Mamy w plecakach kurtki
przeciwdeszczowe.
I co będziemy robić przez pół godziny? Zimno mi.
Przygryzła wargę. Ale się wpakowała! To oczywiste, co Denovan
ma na myśli.
Z łobuzerskim uśmiechem położył jej rękę na biodrze.
Znam mnóstwo sposobów, żeby się rozgrzać. Wsunął dłonie pod
jej T shirt. Już mieliśmy się lepiej poznać, kiedy nam brutalnie przerwano.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]