[ Pobierz całość w formacie PDF ]

teraz zwiotczała i leżała już tylko luzno na jej twarzy. Eve nie mogła się poruszyć, ledwie oddychając.
Gdy sięgała po klamrę pasa, kabinę jej pikapa zalały światła samochodu, który jechał za nią. Słyszała
nasilający się hałas silnika.
Nie wiedziała, skąd padły strzały. Wydawało się jej, że strzelał ktoś ze wzgórza, a może z samochodu
jadÄ…cego za niÄ…?
Wreszcie udało jej się odpiąć pasy. Zdezorientowana i wstrząśnięta wypadkiem, sięgnęła do klamki.
Czy to naprawdę były strzały?
Drzwi pikapa nie chciały się otworzyć. Usłyszała trzask drzwi drugiego samochodu. Strumień światła
z latarki przeczesywał okolicę, kierując się w jej stronę.
Czy to zabójca szedł do niej, żeby dokończyć swojego dzieła?
Złapała za drugą klamkę, ale tak jak pierwsza, ta też nie chciała puścić. Część przedniej szyby leżała w
kawałkach na ziemi. Spanikowana, kopniakami
150
B. J. DANIELS
wypchnęła resztę i zaczęła się wyczołgiwać na zewnątrz, gotowa uciekać, co sił w nogach.
- Eve!
Potknęła się i przewróciła. Strumień światła latarki oświetlił jej twarz.
- O mój Boże, Eve! - krzyknął Carter, klękając obok niej. Od strony drogi dobiegło ich wycie silnika
samochodu i chrzęst kół odjeżdżającego szybko samochodu. - Ty krwawisz. Nie ruszaj się!
ROZDZIAA TRZYNASTY
Carter zatrzymał radiowóz przed wejściem do szpitala. Eve bolała głowa i ręka od trzymania opat-
runku uciskowego na zranieniu nad lewym okiem.
Na parkingu stał wielki czarny samochód doktora Hollowaya, a obok poobijany pikap Errola Wilsona.
Carter pomógł Eve wyjść z radiowozu i zaprowadził ją do wejścia na oddział wypadkowy szpitala.
Eve zobaczyła Errola siedzącego na leżance. Doktor Holloway przykładał gruby kawałek gazy do tyłu
jego głowy. Rozmawiali ze sobą, a w zasadzie nie tyle rozmawiali, co raczej się kłócili.
Zarówno doktor, jak i Errol odwrócili głowy na dzwięk dzwonka oznajmiającego przybycie nowego
pacjenta.
- Proszę zaprowadzić ją do gabinetu obok - poinstruował Cartera doktor, kończąc bandażowanie
głowy Errola.
- Już mi lepiej - oświadczyła Eve, siadając na leżance.
- Ja to ocenię - powiedział doktor Holloway, wchodząc do gabinetu. Umył ręce i odwrócił się do Eve.
- Niezle się walnęłaś w głowę, młoda damo.
152
B. J. DANIELS
- Spojrzał na Cartera kręcącego się wokół leżanki.
- A ty wez sobie colę z lodówki. Stoi na końcu korytarza. Ja już się tu nią zajmę.
Eve usłyszała dzwonek nad drzwiami, najprawdopodobniej oznajmiający, że Errol wyszedł z am-
bulatorium.
- Ta rana może wymagać szwów - zaczął diagnozę doktor, usunąwszy opatrunek, który przyłożył jej
do czoła Carter. - Wiem, że boisz się igieł, więc nie próbuj mi tu zemdleć. Może uda mi się to załatwić
specjalnym plastrem, ale wtedy będziesz musiała pogodzić się z niewielką blizną.
W głowie pulsował jej ból, całe ciało było poturbowane, ale nic nie mogło dorównać poczuciu zdrady.
Znała doktora Hollowaya od urodzenia. Nie była w stanie nawet pamiętać, ile razy zakładał jej
różnego rodzaju opatrunki. Ufała mu i podziwiała go, i zawsze wierzyła w to, że to on pomógł jej
przyjść na świat.
Patrząc na jego miłą twarz dobrodusznego dziadka, nie mogła wręcz uwierzyć, że należał do spisku.
Intuicja ostrzegała ją przed konfrontacją z lekarzem. Ale teraz miała już teczkę z dokumentacją
medyczną i mogła się na to odważyć. Niestety, teczka została w rozbitym pikapie, przynajmniej miała
taką nadzieję. A jeśli ten, kto do niej strzelał, wróci i zabierze teczkę? Nigdy nie pozostawiłaby jej w
samochodzie, ale była w głębokim szoku, gdy odnalazł ją Carter i nie dał jej czasu na ochłonięcie i
zabranie czegokolwiek z samochodu, tylko od razu zawiózł ją do szpitala w Whitehorse.
Eve próbowała zachować spokój, zebrać myśli.
WWÓZ ZMIERCI
153
Mogła wykorzystać tę okazję na rozmowę z lekarzem. Ale musiała być ostrożna.
- Zna pan moją babcię, prawda? - zapytała, krzywiąc twarz z bólu, gdy lekarz czyścił jej ranę.
- Ninę Mae? Oczywiście, że ją znam.
- To znaczy... znał ją pan, gdy była młoda. Czy ona przez jakiś czas nie spotykała się z pana starszym
bratem?
Lekarz przez dłuższą chwilę milczał, skupił się na opatrywaniu rany i Eve pomyślała, że może jej nie
usłyszał.
- George był za spokojny i zbyt nieśmiały dla twojej babki.
- Słyszałam, że kiedyś miała złamaną nogę - powiedziała Eve, starając się mówić bardzo naturalnym
głosem. - To pan jej udzielił pierwszej pomocy po wypadku?
Lekarz wyprostował się i popatrzył na Eve.
- A co? Dokucza jej ta noga?
- Nikt mi nie powiedział, jak złamała nogę. - Eve zadrżała. Czy to było związane z katastrofą samo-
lotu?
- Nie ruszaj się - nakazał jej stanowczym głosem doktor. - A skąd to nagłe zainteresowanie?
Wzruszyła ramionami.
- Zwykła ciekawość.
- Szeryfie - odezwał się lekarz do chodzącego za zasłonką Cartera. - Albo sobie usiądziesz, albo po-
czekaj na zewnÄ…trz - burknÄ…Å‚ podirytowany doktor.
Eve usłyszała kroki oddalającego się Cartera.
- Pamiętam tylko, że babcia Nina opowiadała mi, że to stało się w czasie zamieci śnieżnej. Tak było?
154
B. J. DANIELS
- To chyba stało się, gdy wyszła z domu sprawdzić, czy wszystko dobrze ze zwierzętami. I przewróciła
się. Czy poza tym rozcięciem, to dobrze się czujesz? - Przyglądał się jej twarzy i skrzywił się, patrząc
głęboko w jej oczy. - Mocno uderzyłaś się w głowę?
- Nie tak mocno. Babcia powiedziała, że to wydarzyło się tego samego dnia, gdy się urodziłam.
Doktor składał przyrządy medyczne, odwrócony do niej plecami.
- Jeśli dobrze pamiętam, Nina Mae przewróciła się na lodzie. To było tylko lekkie pęknięcie kości. To
silna i twarda kobieta. Włożyłem jej nogę w szyny, żeby mogła przyjechać do mojego gabinetu.
To wszystko brzmiało bardzo, przekonywująco. Gdyby Eve nie znalazła dokumentacji medycznej
matki i informacji o jej bezpłodności, nie zwróciłaby uwagi na to, że wyjaśnienia doktora są jakby
zbyt szczegółowe. Uwierzyłaby mu bez dwóch zdań.
A poza tym doktor Holloway wydał się, że kłamie. Nie poprawił jej, gdy wspomniała, że wypadek
babci miał miejsce tego samego dnia, gdy ona się urodziła. Oczywiście nie stanowiło to
przekonywającego dowodu. Ale z drugiej strony, jak doktor mógł pamiętać każde urodziny i każdy
przypadek złamanej kości sprzed trzydziestu kilku lat?
To wszystko dało jej wiele do myślenia. Teraz sądziła wręcz, że oprócz tego, że została adoptowana,
to jeszcze wokół tego istniał jakiś dziwny spisek. Co łączyło jej urodziny udokumentowane na
papierze, wypadek babci i katastrofÄ™ samolotu?
WWÓZ ZMIERCI
155
Lekarz zamknął szufladę i odwrócił się do Eve. Oparł się o blat, zaciskając dłonie o jego krawędz.
- Może powiesz mi, o co ci chodzi?
- Przepraszam, ale zna mnie pan... - Eve rozejrzała się po gabinecie. - Strasznie się tym wszystkim
denerwujÄ™.
- Powinnaś odpocząć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl