[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ton jego głosu wyraznie dawał do zrozumienia,
że negocjacje dobiegły końca. Peta przygryzła usta.
- Jak długo będziesz mnie przy sobie trzymał?
- Tydzień powinien wystarczyć - odparł bez-
namiętnie. - Mam coś dla ciebie.
Wyjął kopertę z kieszeni koszuli i podał jej. W
środku Peta znalazła zaproszenie od Gillian na
kolację w wąskim gronie znajomych.
82
S
R
- Przyjadę po ciebie o siódmej. Wiedziała, że nie
ma wyboru. Mimo to postanowiła podjąć próbę
walki.
- Nie wiem, do czego służy który widelec.
- Zauważyłem - stwierdził z kamienną twarzą.
Najwyrazniej nie miał nic więcej do dodania, bo
obrócił się na pięcie i ruszył do samochodu. Choć
niechętnie, Peta musiała przyznać, że wyglądał jak
jakiś półbóg z romantycznych fantazji nastolatki. I
tak też chodził, stawiając sprężyste kroki, z których
każdy emanował nieokiełznaną siłą. Odniosła
wrażenie, że nie było takiej sytuacji, z którą by sobie
nie poradził. W końcu nazywał się Curt Mcintosh.
83
S
R
ROZDZIAA PITY
- Też się cieszę, że cię widzę - rzucił Curt
sardonicznie.
Nie czekając na odpowiedz, chwycił ją za rękę i
pociągnął za sobą. Dopiero kiedy otworzył dla niej
drzwi samochodu, pochwalił jej strój:
- Wyglądasz wspaniale. Zaskoczona, zerknęła na
niego przelotnie.
- Chyba nie po raz pierwszy mężczyzna sprawił
ci komplement?
Właściwie to po raz pierwszy, pomyślała Peta.
- Twoja siostra świetnie się ubiera - odparła z
rozbrajającą szczerością. - Ja sama uszyłam tę
bluzkę. A spodnie kupiłam w lokalnym sklepie.
- Masz wyczucie i dobrze wiesz, w czym dobrze
wyglądasz. Zapomnij o tym, kto gdzie kupuje
ubrania. Na pewno nie będziesz odstawać od reszty
gości.
Zamknął za nią drzwi, gdy tymczasem Peta
zaczerwieniła się tak bardzo, że musiała odwrócić
głowę pod pretekstem podziwiania drzew owoco-
wych za oknem. Nie chciała pokazać Curtowi, jak
mile połechtało ją to pochlebstwo.
84
S
R
Na miejscu przywitała ich Gillian. Peta poczuła
niemile ukłucie na widok zaskoczenia malującego
się na twarzy gospodyni. Czego się spodziewała? %7łe
wystąpi w dżinsach i bawełnianym topie?
Ale najgorsze miało się dopiero wydarzyć, kiedy
Gillian przedstawiła Petę swoim znajomym:
Hunterowi Radcliffe'owi i jego żonie, Lucii, która
była księżniczką i pochodziła z małej wyspy na
Morzu Zródziemnym.
Pecie wystarczyło jedno spojrzenie na Huntera
Radcliffe'a, żeby z całą pewnością stwierdzić, iż on i
Curt należeli do gatunku samców alfa. Obaj byli
ucieleśnieniem władzy. Tak samo jak jej ojciec...
Jednak z upływem czasu Peta odkryła, że nie
czuje się onieśmielona. Maniery Gillian jak zwykłe
były nienaganne, a księżniczka, która nalegała, żeby
zwracać się do niej Lucia, okazała się czarującą,
ciepłą osobą. I tylko Ian usilnie jej unikał, z czego
nie zdawał sobie sprawy nikt poza nią samą.
Pomimo napięcia nadwerężającego jej nerwy
rozmawiała z nimi tak, jakby znali się od dawna.
Poza tym Curt zawsze służył jej pomocą, ilekroć
znalazła się w potrzebie. Powoli zaczęła się
rozluzniać, gdy nagle z oddali dobiegł płacz dziecka.
- Bardzo mi przykro - wyjaśniła Lucia, wstając
powoli. Uśmiechnęła się do Pety. - To nasza
85
S
R
ukochana córeczka. Ma dopiero sześć miesięcy i
najwyrazniej zgłodniała.
- Mogę ją zobaczyć? - zapytała Peta.
Księżniczka roześmiała się.
- Oczywiście! Naszym zdaniem jest urocza, ale
nie jesteśmy obiektywni.
Niemowlę przestało płakać, jak tylko zobaczyło
matkę, a potem wpatrywało się szeroko otwartymi
oczami w Petę.
- Och, jest prześliczna! - zachwyciła się Peta.
Księżniczka wzięła dziecko na ręce i podała jej.
- Chcesz ją przytulić? Ale musisz się pośpieszyć,
bo Natalia nie lubi czekać.
- Nie umiem trzymać dzieci - wyznała Peta.
Lucia ułożyła córkę na jej rękach. Niemowlę
niepewnie zmarszczyło czoło, ale po chwili
uśmiechnęło się promiennie i odwróciło główkę w
stronę matki.
- Kochanie, jesteś taka rozkoszna - szczebiotała
Peta, gdy maleństwo uniosło rączkę, żeby dotknąć
jej policzka.
Lucia podeszła do drzwi.
- Curt, chodz to zobaczyć. Dziewczynka z
pewnością znała Curta, bo nie tylko rozpromieniła
się na jego widok, ale zaczęła jeszcze wymachiwać
rączkami. Ale bardziej zaskoczył Petę łagodny
wyraz twarzy Curta.
- Masz - powiedziała z zakłopotaniem - lepiej ty
ją potrzymaj.
86
S
R
Radził sobie z dzieckiem tak samo wprawnie jak
ze wszystkim innym. Wyraznie się odprężył. Na ten
widok serce Pety wykonało pełen obrót. Pierwszy
raz opuścił gardę w jej obecności.
- To urodzona kokietka - powiedziała Lucia
czule. - Flirtuje nawet z własnym ojcem.
Peta jak zaczarowana wpatrywała się w postaw-
nego mężczyznę śmiejącego się do dziecka. Wiele
razy wcześniej fantazjowała o uprzejmym, czułym
towarzyszu, który będzie ją szanował i poważał. I w
tej fantazji zawsze pojawiała się rozkoszna
gromadka. Ale dopiero teraz zrozumiała, że jedy-
nym mężczyzną, z którym chce mieć dzieci, jest
Curt.
Natalia zaczęła się wiercić, więc Curt pocałował
ją w policzek i oddał matce, po czym ujął Petę pod
ramię. Ciepło jego ciała wywołało przyjemny
dreszcz. Chyba mam poważny problem, pomyślała
skonsternowana. Co teraz?
- Dobrze się bawisz? - zapytał Curt, kiedy
wyszli z pokoju.
- Przez większość czasu - wyznała zgodnie z
prawdą.
Skinął głową.
- Nie zapominaj tylko o prawdziwym celu twojej
wizyty.
Chociaż jego słowa nie wyrażały grozby, brutal-
nie przypomniały jej, że tak naprawdę była tylko
marionetką. On pociągał za sznurki. Wykorzys-
87
S
R
tywał ją do realizacji własnego planu. Potem zwy-
czajnie ją porzuci.
Ale tuż za drzwiami Curt zatrzymał się i delikat-
nie pogłaskał jej ramię. Musnął wargami jej poli-
czek, a potem delikatnie przygryzł płatek ucha. Ta
krótka pieszczota trwale zapisała się w jej pamięci, a
także odcisnęła piętno na jej delikatnej skórze.
Kiedy Curt otworzył drzwi i przepuścił ją pierw-
szą do salonu, dostrzegła napiętą twarz Iana. Na-
tychmiast poczuła ukłucie bólu. Nie chciała, żeby
Ian cierpiał, nawet jeśli nie odwzajemniała jego
uczuć. Czemu ludzie są tacy nieprzewidywalni?
Czemu zmieniają się w okamgnieniu?
Podobne pytania dręczyły Petę przez cały wie-
czór. Kiedy spotkanie dobiegło końca, podziękowała
Gillian i łanowi, po czym pożegnała się z
Radcliffe'ami.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - po-
wiedziała Lucia. - Nie mieszkamy aż tak daleko.
Ale to nie odległość stanowiła problem... Peta
uśmiechnęła się i naprędce wymyśliła uprzejmą
wymówkę.
- Czemu nie przyjęłaś zaproszenia Lucii? - do-
pytywał się Curt w drodze do domu.
- Może dlatego, że moja obecność była wymu-
szona? A może dlatego, że księżniczce nie wypadało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl