[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie przyszedłem do ciebie rozmawiać o przeszłości, choć byłoby to z
pewnością niezwykle miłe - powiedział Nick. - Chcę wiedzieć, dlaczego interesujesz się
dziennikiem.
- I cóż w tym takiego dziwnego? Skoro pamiętnik mojego brata istnieje,
powinien znajdować się z pewnością w posiadaniu rodziny. Oczywiście mam na myśli praw-
dziwą rodzinę - dodał, zaciskając usta.
- Od wczoraj wiele myślałem. Nie gniewaj się, stryjku, ale trudno mi uwierzyć,
że nagle zaczęła cię interesować rola, jaką pełnił mój ojciec w tym klanie.
- Nie rozumiem, o co ci właściwie chodzi?
- Zmierć mojego ojca umożliwiła ci przejęcie imperium Chastainów.
- Bękart - syknął Orrin.
- Racja, ale to stare dzieje. Jak już mówiłem, gdyby Bartholomew Chastain
nadal żył, ty nie siedziałbyś teraz na tym stołku. Co więcej, on na pewno by poślubił matkę, a
ja stałbym się pełnoprawnym dziedzicem tej fortuny. Zmieszne, co?
- Bartholomew nigdy by się nie ożenił z Sally. - Na twarzy Orrina pojawił się
wściekły grymas. On znał swoje obowiązki. Nie obdarowałby naszym nazwiskiem taniej
dziwki, przypadkowo spotkanej w barze na Wyspach Zachodnich.
Nick poczuł, że krew uderza mu do głowy. Zerwał się z miejsca, okrążył biurko i
chwycił stryja za elegancką koszulę.
- Moja matka nie była dziwką - powiedział bardzo, bardzo cicho. - Nigdy jej tak nie
nazywaj, słyszysz? Nie rób tego, bo zarówno ty, jak i reszta prawdziwych Chastainów drogo
za to zapłacicie.
Orrin to otwierał, to zamykał usta. Oczy wyszły mu z orbit.
- Każę wezwać ochronę.
- Moi rodzice chcieli się pobrać zaraz po powrocie ojca z wyprawy. Ale niestety
Barthomolew Chastain zginął bez śladu. - Nick pochylił się w stronę stryja. - Nikt nie wie, co
się właściwie z nim stało, za to wszyscy dobrze wiedzą, kto najbardziej skorzystał na jego
śmierci, prawda?
Orrin otworzył usta i zamknął je ponownie, zanim zdołał wydusić spójne zdanie.
- Jak śmiesz! Nie miałem nic wspólnego ze śmiercią Barta i wcale mnie nie ucieszyła.
To kłamstwo.
- Czyżby?
- Musisz wreszcie przyjąć do wiadomości fakty. Nie było Trzeciej Wyprawy
Chastaina. To tylko legenda. Najprawdopodobniej Bart poszedł po prostu do dżungli i
popełnił samobójstwo. Był matrycą. Wszyscy wiemy, że matrycowcy nie dają sobie rady z
własną psychiką.
- Skoro nie wierzysz w Trzecią Wyprawę, dlaczego szukasz tego dziennika?
- Nie twierdzę, że Bart nie zostawił pamiętnika -warknął Orrin. - Przecież on
wręcz obsesyjnie wszystko notował. Nie były to jednak z pewnością zapiski dotyczące
Trzeciej Wyprawy, gdyż takowa w ogóle nie doszła do skutku.
Nick powoli odzyskiwał panowanie nad sobą. Zauważył, że stanowczo za mocno
zaciska palce na koszuli Orrina. Zdegustowany takim brakiem samokontroli rozluznił uchwyt
i cofnął się o krok.
Jego uwagę przykuł błysk złota. Zerknął na kosztowne spinki stryja. Na obu wyryto
eleganckie inicjały C. O. Wszyscy mężczyzni z rodu Chastainów otrzymywali taki komplet
po dojściu do pełnoletności. Nick zaczął się zastanawiać, co się stało ze spinkami, jakie
musiał niewątpliwie dostać jego ojciec. Oczywiście nie zamierzał wypytywać o to Orrina.
Popatrzył mu prosto w oczy.
- Wracamy więc do zasadniczego pytania - powiedział cicho. - Dlaczego chcesz
zapłacić tak ogromne pieniądze za pamiętnik mojego ojca?
- Bo to dziedzictwo rodzinne. - Orrin poprawił krawat i kołnierzyk. - Gdybyś
czuł się w jakimkolwiek stopniu odpowiedzialny za rodzinę, na pewno byś to zrozumiał. A
teraz wynoś się stąd, zanim cię wyrzucę.
- Już idę. - Nick podszedł do drzwi i zatrzymał się w progu. - Byłbym
zapomniał... Jak tam stoją sprawy z Glendowerem? Zainwestuje w Chastainów?
Orrin popatrzył na niego z przerażeniem.
- Skąd wiesz o Glendowerze?
Nick wzruszył ramionami.
- Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że od czasu kupna Meltin-Lowe firma
nie jest w najlepszej kondycji. Meltin-Lowe okazało się workiem bez dna, nieprawdaż? A
teraz wpadliście w tarapaty. Potrzebujecie gotówki, więc usiłujecie wabić potencjalnych
inwestorów. Myślę, że Glendower był waszym trzecim potencjalnym kontrahentem w tym
tygodniu.
- To nie twoja sprawa, do cholery!
- Uspokój się. Jestem przecież członkiem rodziny - uśmiechnął się Nick. - Ale
może jedno małe słówko ostrzeżenia. Wiem, że trudno wam zachować ciągłość finansow7ą,
ale jeśli chcesz zdobyć dziennik Bartholomew, bo wierzysz w te stare plotki o ukrytym
skarbie, oszczędz sobie czasu i energii. Ojciec nie odkrył bezcennego ogniowego kryształu.
Stary, Szalony DeForset wyssał tę bzdurę za palca. Podobnie jak i te brednie o nieznanych
istotach z innej planety porywających badaczy.
Nie czekając nawet na odpowiedz, Nick wyszedł z biura bardzo cicho zamykając za
sobą drzwi.
Na jego widok Helen aż się zjeżyła.
- Miłego dnia - mruknął, mijając biurko.
Gdy obdarzył ją uśmiechem, drgnęła z obrzydzeniem.
Wszedł do windy i zerknął na zegarek. Być może Gardenia już próbowała się z nim
skontaktować. W kilka minut pózniej zmierzał w stronę swego zielonego synchrona
zaparkowanego przy krawężniku.
Kiedy tylko usiadł za kierownicą, sięgnął po słuchawkę.
- Wracam do kasyna, Feather - powiedział, wyjeżdżając na jezdnię. - Masz dla
mnie jakieś ciekawe wiadomości?
- Tak jak pan kazał, puściłem plotkę, że zapłaci pan pięć kawałków za
jakiekolwiek informacje na temat dziennika Chastaina. Ale jak do tej pory nikt się nie
odezwał.
- Możesz podwoić nagrodę - mruknął, próbując oszacować odległość dzielącą
go od pozostałych użytkowników jezdni. Wziął oczywiście pod uwagę wpływ deszczu na
nawierzchnię i prędkość jadącej przed nim ciężarówki. Na matrycy coś wyraznie nie grało.
Zmienił pas.
Kierowca niebieskiego auta wcisnął nagle hamulec z trudem unikając zderzenia z
innym pojazdem. Pisnęły opony, ryknęły klaksony, a Nick pospiesznie ominął karambol.
Prowadził samochód z instynktowną świadomością wszystkich elementów matrycy, w
zasięgu której musiał się poruszać. Zawsze w każdej sytuacji życiowej Chastain był świadom
swego położenia względem otaczających go rzeczy. Poza tym miał wspaniały refleks,
stanowiący efekt uboczny matrycowego talentu parapsychicznego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl