[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie ma mowy - odparł pogodnie.
Te słowa zbiły ją z tropu.
- Aha - mruknęła zakłopotana. - W zamrażalniku jest
kurczak. I kotlety wieprzowe. Mógłbyś...
S
R
- Nie. Moja kolacja nie ma tu nic do rzeczy - odparł
Eryk.
- Ach, tak?
- Owszem.
- W takim razie o co chodzi? - Zdziwiona uniosła brwi.
- Nigdzie nie pójdziesz.
- Ach, tak - powtórzyła i westchnęła ciężko.
- Od tygodnia mnie unikasz, Jayne.
Energicznie pokręciła głową i skłamała bez mrugnięcia
okiem.
- Nieprawda! Wcale cię nie unikam. Jestem tylko strasz-
nie zajęta. Spadło na mnie mnóstwo obowiązków. No
wiesz, kobieta pracująca...
- Unikasz mnie - powtórzył z naciskiem Eryk - ale od
dziś będzie inaczej.
Popatrzyła na niego z obawą i odchrząknęła zanie-
pokojona. Najchętniej rzuciłaby mu się na szyję i całowała
go do utraty tchu. Z każdym dniem coraz trudniej było jej
zachować dystans i tłumić tajemne pragnienia. Z obawą
myślała, że przed nią jeszcze pięćdziesiąt jeden podobnych
tygodni. Nie wiedziała, jak przeżyje ten rok.
Eryk stał przed nią z rękoma na biodrach. Przestąpił z
nogi na nogę i otworzył usta. Sądziła, że lada chwila usły-
szy polecenie wydane tonem nie znoszącym sprzeciwu, ale
nim się odezwał, dobiegło ich głośne pukanie do drzwi. Ku
jej ogromnemu zdziwieniu całkiem je zlekceważył i nadal
wpatrywał się w nią karcącym wzrokiem.
- Nie otworzysz? - zapytała.
S
R
- Ależ skąd! - oznajmił szczerze.
- Dlaczego?
- Mam inne plany na wieczór. Goście nie są tu dzisiaj
mile widziani.
- O kurczę, pomyślała Jayne. Natręt zapukał ponownie,
więc znaczącym gestem wskazała drzwi.
- Obawiam się, że nasz gość nie da za wygraną.
Eryk nie zmienił pozy i nadal uważnie się jej przyglądał. Po
jego minie poznała, co zaplanował.
- Jeśli będziemy udawać, że nie słyszymy, w końcu sobie
pójdzie i zostawi nas w spokoju - powiedział cicho.
- Pukanie rozległo się po raz trzeci.
- Chyba nie masz racji - odparła z naciskiem. Jęknął ci-
cho, odwrócił się... lecz nie ku drzwiom.
- Sama otwórz - burknął i poszedł do swego pokoju.
Znowu usłyszała pukanie, a potem natarczywy dzwonek.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że najchętniej zlekceważyłaby
natręta i pobiegła za Erykiem. Zapytałaby, co w niego
wstąpiło. Może to zarazliwe? Tak bardzo za nim tęskniła...
Nagle zza drzwi dobiegł głos Chloe. Wystraszona, że siostra
odejdzie, natychmiast otworzyła drzwi i wydała radosny
pisk, bo w korytarzu stało jej rodzeństwo.
- Niespodzianka! - krzyknęli jednocześnie Chloe i Char-
lie.
Jayne z rozrzewnieniem patrzyła na bliznięta. Oboje
mieli jasne włosy i niebieskie oczy. Chloe nosiła koński
ogon, z którego wymykały się niesforne kosmyki. Charlie
miał proste, dość długie, trochę potargane włosy. Oboje
ubrani byli w dżinsy i uniwersyteckie koszulki. Wyglądali
S
R
świetnie, twarze mieli pogodne. Jayne pomyślała, że dobry
humor też im pewnie dopisuje.
Czemu nagle postanowili ją odwiedzić? Odsunęła na bok
niespokojne myśli i cieszyła się ich obecnością. Była szcze-
rze uradowana tymi odwiedzinami, chociaż zjawili się tro-
chę nie w porę.
- Przyjechaliśmy, żeby z tobą świętować - oznajmiła
Chloe, jakby czytała w jej myślach.
- Jak to świętować? - powtórzyła słabnącym głosem. -
Co masz na myśli?
Chloe przewróciła oczyma w sposób typowy dla znu-
dzonej głupotą dorosłych osiemnastolatki.
- Twoje zamążpójście - odparła z naciskiem - o którym
zresztą całkiem zapomniałaś wspomnieć, więc drogo nam
za to zapłacisz.
- Nieprędko ci przebaczymy, że poleciałaś na jakiegoś
faceta i wyszłaś za niego bez namysłu - dodał Charlie, a
siostra blizniaczka z zapałem pokiwała głową.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam, że kogoś masz? Jak
mogłaś, Jayne?
O matko, jęknęła bezgłośnie. Trzeba im to jakoś wytłu-
maczyć.
- Skąd wiecie o ślubie? - wykrztusiła, szukając sposobu,
żeby zyskać na czasie.
Naprawdę zamierzała powiedzieć Chloe i Charliemu o
swoich planach małżeńskich. Początkowo chciała nawet
zaprosić ich na ślub, lecz ilekroć podnosiła słuchawkę, żeby
ich zawiadomić, coś ją powstrzymywało. Nie miała pojęcia,
jak ich przekonać, że wychodzi za Eryka z miłości. Wszy-
scy troje byli sobie ogromnie bliscy i doskonale
S
R
się rozumieli, więc rodzeństwo natychmiast złapałoby ją na
kłamstwie. Mimo wszystko powinna teraz coś wymyślić,
żeby nie wzbudzać ich podejrzeń.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]