[ Pobierz całość w formacie PDF ]

%7łeby zabić tę dziwkę  kiwnął głową w kierunku księżnej  Po raz drugi zresztą. Z czystej
sympatii w końcu. Bo możesz mi wierzyć lub nie, ale lubię cię, Bram. Gdyby tak nie było,
rozwaliłbym cię wtedy, kiedy opuściliśmy Kazń i zwalił wszystko na Rumunów. Rozważałem
wtedy długo tę myśl. Pozostawiłem cię jednak przy życiu i do końca miałem nadzieję, że niczego
się nie domyślisz. Szkoda, że tak się stało, bo teraz nie mam za bardzo innego wyjścia niż cię
zabić. Wreszcie... Bardzo mi zależy na tej dziewczynce. Chyba sam już się domyśliłeś, dlaczego?
Bram przełknął ślinę. Zbliżała się wojna, a Daria była widzącą; wieżą związaną z tą ziemią.
A to oznaczało, że dzięki niej, po odpowiednim przeszkoleniu, Korporacja będzie wiedziała gdzie
znajdują się wojska Federacji, w jakiej ilości i w jaką broń są wyposażone oraz w którą stronę
zmierzają. Nic nie ukryje się przed jej wzrokiem. %7ładen manewr, żadna taktyczna prowokacja,
żaden najmniejszy nawet oddział. Była bezcenna. Holender wściekł się na samego siebie, że
dopiero teraz to zrozumiał.
 Przecież pytałem ją o miecz!  krzyknął gniewnie  Dlaczego nie wskazała na ciebie!?
Dlaczego nie powiedziała, że ty go masz?!
 Mylisz się! Nigdy nie zapytałeś jej o miecz  odpowiedział spokojnie Lisiecki 
Zawsze interesowało cię tylko, gdzie jest bunkier. A to ci akurat pokazała.
Holender jęknął cicho i opuścił ramiona. Dopiero teraz z niezwykłą jasnością i dokładnością
widział jakie błędy popełnił, gdzie zbłądził. Przede wszystkim zaś wiedział, że od początku jego
misja była pozbawiona sensu. Pierwszy Miecz już nie istniał, przetopiono go na zwykłą lufę do
karabinu.
 Kurwa mać... Wiedziałem, że coś jest z tobą nie tak, Polaczku, ale nigdy by mi nie wpadło
do głowy, że jesteś szpiegiem Korporacji.
Holender poderwał głowę. Siren wyłonił się niepostrzeżenie z krzaków, lekko zdyszany i
zmęczony, ale zadowolony, jakby właśnie obcasem zmiażdżył łebek małemu kociaczkowi.
Celował z rewolweru do Polaka. Lisiecki natomiast zamarł, z karabinem wciąż wymierzonym w
Brama.
 Bardzo dobrze  pochwalił Polaka szeryf  Nawet nie drgnij, bo rozwalę ci czaszkę.
Kurwa mać... Stary się ucieszy, jak się dowie. Chyba nawet cię mu oddam. Chociaż pewnie
wtedy nie zobaczę jak zdychasz. Z drugiej strony, na pewno usłyszę jak wrzeszczysz i błagasz o
litość. Co zrobić, jak żyć?
 Ile słyszałeś?  zapytał Lisiecki.
 Dość.
 Więc wiesz, że jestem akcjonariuszem. Akcjonariuszem, rozumiesz?
 Rzuć broń.
 Możemy się dogadać, Siren. Mam dojścia. Oddasz mi dziewczynkę, zabijemy Holendra.
W zamian dostaniesz ładny pakiet akcji serii MZ. Będziesz kimś, Siren. W końcu.
 Pierdolenie. Wolę dogadać się z Utherem.
Niespodziewanie Lisiecki roześmiał się głośno i szczerze.
 Z Utherem? Z Utherem?!  powtarzał z niedowierzaniem  Ty ciągle wierzysz, że nasz
młody holenderski przyjaciel przybył tu na polecenie Uthera? Pomyśl Siren, choć przez chwilę!
Dlaczego był taki zagubiony, kiedy tutaj przyjechał? Dlaczego nie wiedział nic o tobie, o Starym,
o chudzielcach? Przecież wywiad Federacji na pewno ma takie dane. Powiem ci dlaczego. Bo
Stary Sęp wcale go nie przysłał. Pewnie nawet nie ma pojęcia o tej eskapadzie. Jeśli Uther chce
wywołać wojnę, to wywołuje wojnę! Czy kiedykolwiek potrzebował takiego marnego pretekstu
jak Pierwszy Miecz? A nawet gdyby potrzebował, to po prostu kazałby sobie nowy wykuć w
Bramie Północy! Ale Pierwszy Miecz to coś więcej niż tylko kawałek żywmetalu. To przede
wszystkim legitymizacja władzy książęcej. Uther jej nie potrzebuje. Ale jego brat, Kasabian, to
co innego. Mam rację, Bram? To Kasabian cię wysłał, co? Biedny, pogardzany przez wszystkich,
zhańbiony, marzący o koronie Kasabian! To on ma chrapkę na tron księstwa Kuzni, prawda?
 Aadna bajeczka, ale jak dla mnie to zwykłe pierdolenie, Polaczku  powiedział Siren 
Prawda, Bram? Prawda?
Holender westchnął ciężko. Pod palcami czuł swoją krew, która płynęła z rany zadanej mu
przez Silvana. Robiło mu się coraz słabiej.
 Kasabian też cię wynagrodzi, Siren  powiedział  I to hojnie.
 Kurwa mać!  zaklął szeryf.  Ty pieprzony złamasie! Okłamałeś mnie! Kasabian?!
Kasabian?! Przecież on jest, kurwa, nikim!
Wyciągnął drugi rewolwer. Ustawił się tak, że z lewej ręki celował do Lisieckiego, a z prawej
do Brama.
 Teraz będę musiał zabić was obu  stwierdził.
 Nie wygłupiaj się, Siren  powiedział Lisiecki  Możemy się dogadać.
 Z Korporacją mogę się dogadać bez twojego pośrednictwa, Polaczku.
Lisiecki w tym starciu nie miał najmniejszych szans. A przynajmniej tak się wydawało.
Musiał się odwrócić do Sirena, wycelować, strzelić, podczas gdy szeryf po prostu naciskał spust.
Ale Polak i tak spróbował.
Dwa strzały zlały się w jedno. Siren stęknął cicho, zachwiał się i upadł na ziemię, trzymając
się za brzuch. Lisiecki błyskawicznie odwrócił się w stronę Holendra, ale Bram już był tuż przy
nim. Pchnął, a potem naparł na Polaka całym swoim ciałem. Kinderjuffrouw zadrżała z
satysfakcją. Myśliwy poleciał w dół, a karabin wypadł mu z dłoni. Bulgotał cicho przez chwilę, z
ust wydobywały mu się bąbelki z krwi, które pękały z cichym stęknięciem, ale równocześnie
wydawał się być zupełnie świadomy tego co się z nim dzieje. Twarz miał białą jak śnieg w
środku zimy. Strzelał oczami w różnych kierunkach.
 Bram...  stęknął.  Bram... muszę... ci... coś... powiedzieć...
Holender nachylił się nad myśliwym. Kolanem przygniótł dłoń Polaka, w której znajdował
się nóż myśliwski.
 Co takiego?
Lisiecki bezskutecznie próbował poruszyć dłonią z ostrzem. Kiedy zdał sobie sprawę, że nie
uda mu się jej wydobyć spod kolana, uśmiechnął się słabo i skonał.
Bram zostawił Polaka i podbiegł do Sirena. Szeryf leżał na ziemi i z całych sił przyciskał
dłonie do rany na brzuchu. Holender ściągnął z siebie kurtkę i zrobił z niej prowizoryczny
opatrunek. Pomyślał, że powinien podać rannemu coś do picia, ale wtedy Siren chwycił go za
przegub i przyciągnął do siebie.
 Pamiętasz wtedy, w Saint Paris, jak powiedziałem, że potrafię równie dobrze strzelać z
obu rąk  zagaił słabo szeryf.
 Tak.
 Kłamałem wtedy. Nigdy nie radziłem sobie z lewą. I wiesz co?
 Co?
 Ty też mogłeś teraz skłamać. Może obaj byśmy wtedy wyszli z tego żywi.
Coś poruszyło się w krzakach. Bram poderwał się w górę, spodziewając się ataku
chudzielców, ale z lasu wyłonili się ludzie Starego, z rycerzem i Ellen na czele. Dziewczyna
obrzuciła spojrzeniem pole niedawnego starcia, zmarszczyła brwi i podeszła do Sirena.
 Co tu się stało?  zapytał Stary.
 To nie jest ważne  mówił gorączkowo Bram, ocierając pot z czoła  Nieważne. Potem
wytłumaczę. Teraz musimy sprowadzić Sirena do miasteczka...
 Bram...  zaczepiła go Ellen.
 Musi jak najszybciej wylądować na stole u Carridana.
 Bram. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl