[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnie i odjedzie. Dlatego wzięłam głęboki wdech i powiedziałam
prosto z serca.
 Ty przeklęty bibliotekarzu, kocham cię, do cholery.
Złość w jego oczach ostygła, więc kontynuowałam.
 I nie tylko dlatego, że jesteś niesamowicie uroczy i
serdeczny czy nieziemsko przystojny i oszałamiający, i oczytany.
Nie dlatego, że jesteś szalenie seksowny i apetyczny jak cholera.
Nie z powodu tego, że jesteś bardzo niecierpliwy i przemądrzały.
Nie przez to, że jesteś silny i opalony, i wspaniałomyślny, i
rycerski. I nie dlatego, że masz okazałego penisa. Tak zakładam,
bo widziałam cię w spodenkach do biegania, i cholera jasna, Clark.
 Patrzył na mnie uważnie, więc mówiłam dalej.  Kocham cię, bo
masz te wszystkie cechy, ale przede wszystkim dlatego, że jesteś
Clarkiem. Tym, o którym śniłam i którego pragnęłam. Na ciebie
czekałam. Możesz odjechać, jeśli chcesz, ale jutro rano będę stała
przed twoim domem z ciastkami, Clark. I będę tam każdego ranka,
aż w końcu znowu mnie dostrzeżesz. Aż ponownie będę twoją
Vivian  mówiłam, nadal trzymając dłoń na jego ustach.  Albo
możesz zostać tutaj. Tej nocy i każdej następnej. I pozwolić mi się
kochać.  Pochyliłam się w jego stronę.  I chcę, żebyś wiedział,
że twoje łaty na łokciach tak mnie podniecają, że zaraz wyjdę z
siebie.
Jego spojrzenie nabrało mocy. Nadal miał w oczach złość, ale
jego wzrok nie był już taki zimny.
Wtedy na palcach dłoni poczułam, że otworzył usta i złożył
na nich ciepły i miękki pocałunek.
A potem chwycił moją rękę i zarzucił ją sobie na szyję.
Mocno mnie objął i przysunął blisko do siebie.
 Nie zgadzam się na mniej niż każdą noc  powiedział.
Uniósł mnie i mocno ściskając, przebiegł przez podwórko i
po schodach wbiegł do domu. Potem przycisnął mnie do ściany.
Byłam przyszpilona przez mokrego, namiętnego i twardego
bibliotekarza.
Położył dłonie po obu stronach mojej głowy. Napierałam na
niego ciałem, by pozostać w ścisłym kontakcie. Patrzył na mnie.
 Czy mam rozumieć, że śniłaś o mnie?  spytał. Jego mokre
włosy łaskotały mnie po szyi, kiedy gładził ją nosem.
Zatrzymał się na obojczyku i złożył na nim pocałunek, lekko
głaszcząc policzkiem moją skórę. Jęknęłam, czując jego boski
dotyk. Roześmiał się.
 Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem.  Ponownie
pieścił mój dekolt i powędrował w górę, do ucha, i delikatnie je
przygryzł.  Zniło ci się to?
 Tak  ledwie wyrzuciłam z siebie.
 A to?  spytał, napierając na mnie biodrami tak, że czułam
jego męskość dokładnie tam, gdzie chciałam, żeby trafiła.
 Tak. O matko. Tak  mruczałam podniecona.
I wtedy mój bibliotekarz pocałował mnie. Jego słodkie usta
dotknęły moich. Zapomniałam o całym świecie, kiedy wbił się
między moje wargi językiem. Rozkoszowałam się dotykiem jego
ust.
Całowaliśmy się szaleńczo i drapieżnie, splatając języki.
Pojękiwałam w zapomnieniu, kiedy z wprawą ssał moje usta.
Doskonałe słodkie dopasowanie.
Ponownie spojrzał mi w oczy.
 Mmm, Vivian.
Westchnęłam, słysząc swoje imię. Ramiona odsunęłam nieco
w tył, przez co przemoczony T-shirt napiął się na moich piersiach.
Uśmiechnęłam się z zakłopotaniem, bo było mi wszystko widać
przez prześwitującą koszulkę. Moja mina mówiła  nic na to nie
poradzę . On także się uśmiechnął. Był to bezkreśnie seksowny
uśmiech.
 Vivian, to najbardziej idiotyczny strój, w jakim cię
widziałem  oznajmił, a jego głos po raz pierwszy tego wieczoru
zabrzmiał normalnie.
Powędrowałam za jego wzrokiem. Ubłocone podkolanówki
zsunęły mi się do kostek. Mokra koszulka była bardzo rozciągnięta
i spadała mi z ramienia.
 Zdejmij ją  rozkazał takim tonem, że aż podniosłam
głowę. Patrzył mi zdecydowanie w oczy. Zrobiłam zdziwioną
minę.  Teraz.
Przybył Nocny Clark. O tak!
Przeszył mnie dreszcz żądzy. Zdjęłam T-shirt przez głowę,
cały czas spoglądając na niego. Kiedy pozbyłam się koszulki, w
jego oczach zapłonęła namiętność. Pochyliłam się i zrzuciłam
podkolanówki, a potem podniosłam się tak wolno, jak tylko
mogłam. Clark zaciskał zęby. Emanował pożądaniem.
 Ty też  rzuciłam wyzywająco, trzymając dłonie na
biodrach i bezwstydnie wypychając piersi do przodu.
Nie przestając na mnie patrzeć, mój bibliotekarz zaczął się
rozbierać. Marynarka  zdjęta. Mokasyny  zrzucone. Nie mogłam
dłużej czekać, aż pozbędzie się koszuli, więc rozpięłam ją za
niego. Potem wyszarpałam mu ją ze spodni. Przysunęłam się
bliżej, by szybciej zrzucić z niego ciuchy, i otarłam się nagimi
piersiami o jego klatę. Skóra o skórę. Obydwoje przeciągle
jęknęliśmy. Szamotałam się z koszulą, ale w końcu udało mi się
odrzucić ją na bok, a Clark szybkimi ruchami odpinał spodnie.
Kiedy spuścił je w dół, zostałam pozytywnie zaskoczona. Clark nie
nosił majtek. I dobrze obstawiałam  jego męskość była
imponująca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl