[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dwadzieścia lat.
Rozbierali się w pośpiechu, chcąc jak najszybciej przylgnąć do siebie.
Kochali się powoli, a zarazem namiętnie, wiedząc, że od tej chwili należą już do
siebie. Gdy po wszystkim przytulał ją do siebie, poczuł, że obydwoje prze-
kroczyli barierę intymności, która do tej pory ich rozdzielała.
- Przepraszam, że nie było mnie przy tobie, kiedy robiłaś test. Szkoda, że
na mnie nie poczekałaś.
Pocałowała go w ramię i przytuliła się jeszcze mocniej.
- Myślałam o tym, ale chyba miałam nadzieję, że przywitam cię dobrą
wiadomością. Wiesz, muszę ci o czymś powiedzieć.
Whit wpadł jej w słowo:
- Ja też mam jeszcze jedną niespodziankę.
- Zaczekaj, nie chcę z tym dłużej zwlekać - uciszyła go dłonią. Oparła się
na łokciu i natychmiast zauważył ból w jej oczach. Przestraszył się, że mogła
nagle zmienić zdanie. - Około pięciu miesięcy po ślubie z Jerrym okazało się, że
jestem w ciąży. Poszłam do lekarza dopiero w drugim miesiącu, a po dwóch
tygodniach od wizyty poroniłam. - Azy na nowo pojawiły się w jej oczach, ale
nie przerwała opowieści. - Nie byłam wtedy gotowa na dziecko. Byłam młoda,
moje małżeństwo było farsą i nie czułam się przygotowana do roli matki. Gdy
zobaczyłam wynik pozytywny na teście ciążowym, wpadłam w panikę. Tak
bardzo chciałam, by dziś rano było inaczej.
Whit przytulił ją i pogłaskał po włosach.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?
120
R S
- Nikomu o tym nie mówiłam, nawet swoim rodzicom. Chyba czułam się
winna, bo nie chciałam być w ciąży, a kiedy zdałam sobie sprawę, że chcę tego
dziecka, było już za pózno. Długo myślałam, że po tym, co się wydarzyło, nie
zasługuję na dziecko.
- Zasługujesz na to, by zostać matką, Mallory. - Whit pocałował ją w usta.
- Ale to może nigdy nie nastąpić.
- Powiedziałem ci już, że to nie ma znaczenia. Myślę jednak, że
medycyna oferuje teraz wiele innych możliwości.
Chciałbym, żebyś już nigdy więcej nie miała przede mną sekretów.
- Obiecuję.
- Dobrze. Teraz ja muszę ci wyjawić kilka swoich tajemnic.
- Też masz swoje sekrety?
- Tak, ale nie ma to nic wspólnego z inną kobietą. Jeden dotyczy twojego
brata.
- Powiedziałeś mu, że chcemy mieć dziecko?
- Nie. Helen jest w ciąży.
Mallory na chwilę straciła dobry humor.
- Zwietnie. Ona będzie miała dziecko, a ja nie.
- Niekoniecznie, Mallory.
- Jesteś niepoprawnym optymistą. Whit niechętnie usiadł na łóżku.
- Sprawdziłem dziś automatyczną sekretarkę i przypadkiem wysłuchałem
kilku wiadomości skierowanych do ciebie - powiedział, sięgając do kieszeni
spodni i wyciągając zmiętą kartkę papieru. - Dzwoniła Rozalyn z informacją od
pani McMillan. Detektyw odkrył, że jej mąż ma dwie kochanki. Pan McMillan
wycofał wniosek o przyznanie opieki nad dzieckiem.
- To cudowna wiadomość - zawołała Mallory.
- I jeszcze jedna, najważniejsza. Dzwonił twój lekarz w sprawie wyników
badania krwi.
121
R S
- No tak, robiłam je dzisiaj przed południem. Pewnie są już gotowe do
odebrania.
- Właśnie. Prosił o szybki kontakt, więc zadzwoniłem za ciebie.
- I co ci powiedział?
- Niewiele. Właściwie to nie chciał ze mną rozmawiać, dopóki nie mu
powiedziałem, że jesteś moją narzeczoną. Nie mógł mi podać konkretnych
wyników przez telefon, ale kazał się zgłosić po receptę na witaminy.
Zrealizowałem tę receptę w drodze do twoich rodziców.
- Witaminy? - zdziwiła się. - Czyżbym miała anemię? Czekał na tę chwilę
przez całe popołudnie.
- Witaminy dla ciężarnych, O'Brien.
- Co takiego? - zapytała zszokowana.
- Jesteś w ciąży!
- Powiedz, że to nie żart.
- Przecież nie żartowałbym na tak ważny temat. Będziemy rodzicami.
Witaminy mam w kieszeni spodni, jeśli potrzebujesz dowodu.
- Wierzę ci i nie potrzebuję żadnych dowodów. Dlaczego nie
powiedziałeś mi o tym wcześniej?
- Chciałem, żebyś się zgodziła wyjść za mnie dlatego, że tego naprawdę
chcesz, a nie dlatego, że będziemy mieli dziecko. Kocham cię i nie potrafię bez
ciebie żyć.
Rzuciła mu się na szyję, wydając okrzyki radości. Azy znowu płynęły jej
po twarzy, ale były to łzy szczęścia.
- Wygląda na to, że rady znachorek zadziałały.
- Może po prostu tak miało być.
- Masz rację - stwierdził. - Nie mogę się już doczekać, kiedy zobaczę
Brunona.
- A raczej Betsy - poprawiła go. - Zresztą nieważne, oby było zdrowe i
szczęśliwe.
122
R S
- Nie bój się, moje projekty są zawsze dopracowane.
Mallory się roześmiała, lecz po chwili w jej oczach zagościł niepokój.
- Co się stało?
- Pewnie przez kilka tygodni będę się trochę denerwować. No wiesz,
dopóki nie będzie pewne, że z dzieckiem jest wszystko w porządku.
- Możesz być pewna, że zaopiekuję się tobą i dzieckiem.
- A ja zaopiekuję się tobą.
Z radością pomyślał, że tak właśnie będzie wyglądało kolejnych
kilkadziesiąt lat.
EPILOG
- A gdzie przyszli państwo młodzi?
Mallory spojrzała na Corrie siedzącą na kanapie w salonie rodziców,
gdzie wszyscy się zebrali w wieczór poprzedzający dzień ślubu Logana.
- Powinni chyba niedługo wrócić z próby ceremonii w kościele.
- Próba się skończyła już ponad godzinę temu - zauważyła Corrie,
spoglądając na zegarek.
- Może mieli ochotę zacząć swój miesiąc miodowy odrobinę wcześniej -
zażartowała Mallory, chociaż wcale nie było jej do śmiechu. Przez ostatnie kilka
tygodni musiała znosić humory Helen i mierziła ją myśl, że ta jędza spędza miłe
chwile sam na sam z przyszłym mężem, podczas gdy ona nie miała dzisiaj
okazji zamienić nawet dwóch słów z Whitem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl