[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zakomunikować matce o niesÅ‚ychanej bezczelnoÅ›ci nowej kuchty, którÄ… natych¬miast trzeba
wywalić na zbity pysk.
Gdyby Ksenia poszła do matki ze swym ultimatum pięć dni temu, niewykluczone, że Maria
rzeczywiście straciłaby zajęcie w rezydencji Pultoków. Dzisiaj jednak matka była bogatsza o
doświadczenia całego minionego tygodnia, kiedy to nie musiała stuknąć palcem o palec, a dom był
czysty i wy¬sprzÄ…tany jak na Wielkanoc (to znaczy również tam, gdzie nie widać), doskonaÅ‚e
śniadanie podane, wyśmienity obiad również, a pyszna kolacja przygotowana do podania po
mi¬nimalnych przygotowaniach typu odgrzanie na patelni lub w garnku (mikrowelkÄ… gosposia nie
wiedzieć czemu gardziła).
O nie, takich wygód normalny człowiek nie pozbywa się z byle powodu!
 Wiesz, Kseniu  zaczęła ostrożnie.  Ja rozumiem, że nasza nowa gosposia ma trochę
wygórowane mniemanie o sobie, ale generalnie, to ona bardzo dobrze się sprawuje, więc może
dobrze byłoby& iL- Mama, czy ty chcesz powiedzieć, że ja mam ją trak-ftować jak jakąś cholerną
księżnÄ™? Ona tu jest po to, żeby nam gotować i dla nas sprzÄ…tać, a nie po to, żeby odbie¬rać hoÅ‚dy!
 Ale ona sprzÄ…ta i gotuje, córeczko. I powiem ci w tajem¬nicy, że robi to bardzo dobrze, i
wcale bym nie chciała się jej pozbywać. Mów do niej, jak chce, co ci to przeszkadza&
 Mama!
W tym dramatycznym okrzyku było tyle świętego oburzenia i taka potęga, że Regina Pultok
aż zmalała, a terierki, śpiące dotąd na leżaku, sturlały się zeń i zaniosły przerazliwym szczekaniem.
|  Niech one siÄ™ zamknÄ…! Cicho, kundle!
Kundle ani myślały być cicho. Biegały po tarasie i darły się na wyprzódki, obrzucając się
obelgami i już, już, stając naprzeciw siebie w gotowości bojowej.
 Pieski, chodzcie do mnie!
Ta niezbyt głośna komenda padła z okna kuchni. Josia i Jasia jak na komendę zastrzygły
kosmatymi uszkami i po¬cwaÅ‚owaÅ‚y do domu, powiewajÄ…c bujnym wÅ‚osiem. ZdążyÅ‚y siÄ™ już
nauczyć, że tam, skąd dobiega ten głos, można się zazwyczaj spodziewać czegoś smacznego.
 Jezu  wymamrotała Ksenia, mimo woli zdumiona.  Ktoś je podmienił, jak mnie w domu
nie było?
 To pani Maria  szepnęła jej matka z nieukrywanym po¬dziwem.  NauczyÅ‚a je. W
tydzieÅ„! MówiÄ™ ci, ona jest rewe¬lacyjna. BÄ…dz dla niej grzeczna.
Latorośl wzruszyła pogardliwie ramionami.
 Mama  powiedziała, przeciągając głoski.  To jest kuchta. Tak? Ja jej płacę, tak? No, ty
jej płacisz&
 Ojciec płaci&
 Wszystko jedno. My jej pÅ‚acimy. Ona ma chodzić jak zega¬rek. Ona. Nie ja. I nie ty. I nie
tata. I nawet nie Korek. Ona. No.
 Kurde, Ksenia, ależ ty jesteś głupia.  Na tarasie objawi się panicz Kordian i miotnął
plecak w kąt, pod doniczkę z hor tensją.  Cześć, matka.
 Dlaczego mówisz  kurde", a nie normalnie,  kurde"? ^ zainteresowała się matka
akademicko.
 Tak fajnie jest. Umieram z głodu. Idę do pani Marii. Już miał nogę w drzwiach, ale
Roksana go zatrzymała.
 Korek, ty mówisz do służącej  pani Maria"?
 Pewnie. Tobie też radzę. Ona jest cool, kurde, no. Puść mnie.
Roksana padła na rozkładany fotel.
 Chyba oboje macie na głowę, jak Boga kocham& Kilka minut pózniej do ogrodu doleciał
przez któreś okno zapach subtelny, ale dla coraz głodniejszej Roksany doskonale wyczuwalny.
Dziewczyna bez słowa wstała i pomaszerowała do kuchni, gdzie zobaczyła wkurzający obrazek: jej
własny brat wchłaniał właśnie omlet wielkości koła młyńskiego.
ObrzuciÅ‚a pogardliwym spojrzeniem brata, jego talerz i sÅ‚u¬Å¼Ä…cÄ…, która wstawiaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie
do piecyka brytfannÄ™ z jakimÅ› drobiem, ominęła ich, wzięła z chlebaka suchÄ… buÅ‚kÄ™ i wyco¬faÅ‚a siÄ™
z godnością.
Maria wsunęła kurczęta do piekarnika i nastawiła zegar. Już wiedziała, gdzie spotkała pannę
Pultok. Loków o tym odcieniu wściekłego oranżu nie spotyka się co dzień. Panna Ksenia była
wtedy ubrana, choć jej sukienka niewiele siÄ™ róż¬niÅ‚a od minimalistycznej koszulki nocnej.
Siedziała w kącie kawiarni  Biały Pudel" z facetem trzy razy starszym od siebie i dyskretnie
trzymała rękę w jego spodniach.
Roksana Pultok nie poznała Marii. Nie zwróciła na nią wtedy najmniejszej uwagi, zajęta
znanym w Szczecinie adwokatem, jm sponsorem, jak przywykła go w myślach nazywać. Me-iS
Maurycy Luft był człowiekiem doskonale sytuowanym*pależało się go trzymać, jeśli miało się
jakieś ambicje i plany pa przyszłość. Okazało się to nie takie proste, bowiem był on.gż człowiekiem
wybrednym i życzyÅ‚ sobie odgadywania prag¬nieÅ„ przed ich sformuÅ‚owaniem. Roksana miaÅ‚a do
tego wro¬dzony talent. OczywiÅ›cie, mecenas doskonale wiedziaÅ‚, kim sÄ… rodzice jego laluni. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl