[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kawałkiem łańcuszka. Przetrwał w wodzie, podobnie jak wygięty kawałek blachy, wielkości
połowy dłoni. Pan Kalinowski podniósł go, oczyścił palcami i przybliżył do oczu.
- To ryngraf! - stwierdził ze zdumieniem, pokazując innym dość dobrze widoczny
rysunek.
Wykonano go rylcem na blasze, może dawniej był kolorowany, o czym mogłyby
świadczyć niewielkie przebarwienia na powierzchni. Wyryte kształty od razu wydawały się
wszystkim znajome.
- To Matka Boska! - wykrzyknął Staś.
Pan Michał potwierdził.
- Zapewne Częstochowska - uzupełnił. - Takie ryngrafy noszono podczas powstania.
Zdaje się, że podobny miał mój stryj. Przy okazji zapytamy waszą babkę. Na razie nie trzeba
jej niepokoić. Jeśli to będzie możliwe, zaoszczędzmy starszej pani przeżyć i bolesnych
wspomnień.
- To powstaniec! - entuzjazmował się Staś. - Polak i może bohater. Babunia z
pewnością chciałaby o tym wiedzieć. Skoro ma ten ryngraf, to najpewniej leży tu od
sześćdziesiątego trzeciego roku. Ciekawe, skąd się wziął w naszym stawie.
- Prawdopodobnie powstaniec - odpowiedział pan Michał zasępiony. - A skąd się
wziął, dziś tylko jeden Pan Bóg może wiedzieć. Wtedy nie było tu jeszcze stawu. Był rodzaj
zabagnionej niecki z wodą.
Zastanawiał się, jak powinien postąpić. Doczesne szczątki nieznanego człowieka,
zgarnięte w płachtę, leżały na brzegu.
- Powinniśmy go pochować - oznajmił synom.
- Niezależnie od tego, kim był i w jaki sposób tu trafił, należy mu się grób i
chrześcijański pochówek. Jeśli to rzeczywiście ryngraf z Matką Boską, był żarliwym
katolikiem.
- Chrześcijański obowiązek - potwierdził ksiądz Miodyński. - Powstaniec czy nie
powstaniec, przeważnie Polak i katolik. Wieczne mu odpoczywanie. Znajdz mu, panie
Michale, jaką skrzynię czy trumnę i zawiez na cmentarz. Niech po solennym nabożeństwie
spocznie przeważnie pomiędzy swoimi...
Pan Kalinowski pokręcił głową.
- Nie możemy tak zrobić - zauważył. - Muszę powiadomić władze. Trzeba wezwać
żandarmów, oni muszą przeprowadzić śledztwo i stwierdzić, jak długo nieboszczyk leżał w
ziemi.
- To chyba łatwe - zauważył Staś. - Jeśli powstaniec, to...
Ojciec zgromił go wzrokiem.
- Milcz! - syknął. - O tym nie mają prawa się dowiedzieć. Wszystkie pamiątki tego
rodzaju musimy starannie zabrać i ukryć. W żadnym wypadku nie przyznawać się do nich.
Dla nas to jest nieznana osoba. Pojęliście? Niech zrobią śledztwo, ustalą, jak długo tu leży i
na koniec dadzą pozwolenie na pochówek. Pochowamy szczątki i nikt poza nami nie będzie o
nich wiedział. Jeśli Moskale dowiedzą się, że to może być powstaniec, zabiorą te kości albo
każą pochować w jakim nieznanym miejscu.
- Tak, ojcze - odpowiedział poważnym tonem Ignaś, a jego brat potakująco skinął
głową.
***
Szczątki zmarłego przykryto płachtą, obłożono kamieniami, a pan Michał posłał
wiadomość do Białegostoku.
Ryngraf wydobyty ze stawu został starannie umyty, następnie nasmarowany
tłuszczem. Więcej jak połowa rysunku była widoczna nawet dość dobrze, mały kawałek z
dołu po lewej stronie odłamał się, nie można też było odczytać całości napisu. Zostały tylko
litery na górze, nad wizerunkiem Matki Boskiej: Pod Two...
Ale każdy wiedział, jak brzmiał ten napis pierwotnie: Pod Twoją obronę. I żaden z
Kalinowskich nie miał wątpliwości, że ryngraf należał do dawnego powstańca. Okoliczne
lasy były przecież w czasie powstania styczniowego terenem walk partii pułkownika
Wróblewskiego i innych dowódców.
Rozmawiali o tym wieczorem w salonie, przyciszonymi głosami. Pani Katarzyna
słyszała już od służącej Waci o dziwnym znalezisku, ale nie wstała z łóżka, aby poznać
szczegóły.
- Obawiam się, że nie ukryjemy tego przed waszą babką - westchnął pan Michał. - A
nawet nie możemy ukrywać. Jest bowiem coś bardzo ważnego, co musimy rozważyć...
Przerwał, ponieważ do pomieszczenia weszła niespodziewanie panna Klementyna
Hoffmann.
- Starsza pani śpi - oznajmiła szeptem. -
O wszystkim dowie się jutro, gdy już postanowicie, co jej można powiedzieć. Ale ja
muszę wiedzieć już dzisiaj.
Pan Michał wymienił spojrzenia z synami i skinął głową. Panna Hoffmann usiadła,
opierając dłonie o brzeg stołu.
- Proszę wybaczyć bezpośrednie pytanie - odezwała się. - Ale czy to przypadkiem nie
jest grób owego Janka Kalinowskiego, o którym opowiadał mi Staś?
Michał Kalinowski zacisnął usta.
- Mam nadzieję, że to nie są szczątki mojego stryja - odpowiedział po dłuższej chwili.
- Mam taką nadzieję...
Milczeli, ponieważ wszystkim przyszła do głowy taka możliwość, ale nikt nie chciał
jako pierwszy wypowiedzieć jej głośno.
- Janek Kalinowski zginął przecież koło Gródka - odezwał się Ignaś. - To nie może
być on.
Pan Kalinowski westchnął.
- Nie wiemy, jak się stało, że znalezliśmy go w tym miejscu. Jeśli to był Jan
Kalinowski, który po bitwie zamierzał wrócić do domu, mogłoby to znaczyć, że zginął
prawie na jego progu. Może był ranny i sił mu zabrakło. To nie jest świadomość łatwa do
zniesienia...
***
Znaleziska naturalnie nie można było ukryć. Cała wieś już słyszała o odkopaniu
nieznanego grobu. Pan Michał kazał powiedzieć, że to jakieś stare gnaty nie wiadomo z
jakich czasów i plotki wkrótce ustały. Zdarza się przecież czasem, że człowiek ginie w polu
lub w lesie - z zimna albo głodu, albo i od zbrodni. Nie każde ciało ofiary da się odszukać.
O człowieku ze stawu wiadomo było tylko tyle, że tam trafił. Ale jak to się stało, nikt
nie wiedział i nie spodziewano się, aby tajemnicę dało się kiedykolwiek wyświetlić. Może
sam wpadł i się utopił, może ktoś go wrzucił, może znalazł się w wodzie za życia, może
został wrzucony po śmierci. Plotki przedstawiały różne możliwości, wszystkie były tak samo
prawdopodobne, jak i niemożliwe.
W poniedziałek nie prowadzono robót przy stawie. Z miasta przyjechał lekarz sądowy
w towarzystwie uzbrojonego żandarma. Lekarz obejrzał szkielet i stwierdził, że pochodzi
mniej więcej sprzed pół wieku. Nie ulegało natomiast wątpliwości, że nieznajomy stał się
ofiarą zbrodni, o czym miała świadczyć dziura w tyle czaszki.
- Nie powstała podczas leżenia w grobie - stwierdził doktor Afanasjew z całym
przekonaniem. - Tu dno jest gliniaste i dość czyste. Nie ma skał czy kamieni, ani niczego
innego, o co mógłby stuknąć, żeby powstała taka dziura. Jestem przekonany, że ten człowiek
został uderzony w tył głowy ciężkim przedmiotem, to zaś prawdopodobnie stało się
przyczyną jego śmierci.
- Zatem to zbrodnia? - zapytał Michał Kalinowski.
Lekarz pokiwał głową.
- Bez żadnych wątpliwości, choć nie sposób stwierdzić, w jakich zdarzyło się to
okolicznościach. Ale zbrodnia miała miejsce dawno, przed moim i pańskim urodzeniem. Nie
sadzę, żeby w tej sytuacji potrzebne było jakieś śledztwo. Należy pochować szczątki tego
biedaka i koniec sprawy.
Tak też zapisano to w urzędowym protokole. Doktor przyjął następnie poczęstunek w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]