[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mocno zaprzeć stopy w strzemionach. Sto metrów, dwieście&
Pagórkowaty teren kończył się długą, zadrzewioną kotliną. Gałęzie
uderzały ją w twarz, gdy krzykiem usiłowała zapanować nad
klaczą, której kopyta coraz szybciej stukały o stwardniały grunt.
Nagle poczuła, że wylatuje w powietrze, a potem spada w dół, do
stromego parowu. Na jego dnie znajdowała się nieużywana
studnia. Strome zbocza opadały do jej wylotu.
Spadając w mroczną głębię, Lucinada zdołała kurczowo
uchwycić się drzewa, które prawdopodobnie przez wichurę
wyrwane z korzeniami przewracając się, częściowo znalazło się w
studni. Zawisła, jednak słabła i była bliska omdlenia. Ostanie, co
zapamiętała, to psa, patrzącego w dół, zanim się odwrócił, i jego
przerażone szczekanie, cichnące w oddali.
Taylen zbliżał się cwałem do stajni. Wyjechał z wioski tak
szybko, jak to tylko było możliwe i w krótkim czasie dotarł do
Alderworth. Podręczny zegarek wskazywał dwadzieścia przed
dwunastą. Emily odnalazła się po wielogodzinnych
poszukiwaniach i nawet okazała stosowną skruchę. Taylen, mając
za sobą noc w wiejskim zajezdzie, pożegnał się i nie zwlekając
ruszył w stronę domu. Był nie tylko zmęczony, ale także
zdenerwowany, ponieważ od kilku godzin nie dawała mu spokoju
myśl, że stało się coś złego.
Jeden ze stajennych wyszedł mu na powitanie i od razu
spytał:
 Czy jaśnie pan dołączy teraz do jaśnie pani?
 Księżna wzięła któregoś konia na przejażdżkę?
 Wenus  mruknął stajenny, widocznie przestraszony.
 Pozwoliłeś jej dosiąść Wenus?
 Proponowałem inne konie, ale księżna nalegała. Zabrała ze
sobą psa. Planowała spotkać księcia po drodze.
Taylen zlustrował wzrokiem wzgórza za Alderworth i ścieżki
prowadzące do dworu.
 O której wyjechała?
 Dwie godziny temu.
 Osiodłaj mi Exitera i zajmij się Hadesem. Wrócę za
piętnaście minut, gotowy do drogi.
Taylen zeskoczył z konia, chwycił skórzaną torbę i wszedł
szybko do domu. Panią Berwick odnalazł w kuchni. Nie chcąc jej
martwić, próbował nie okazać zdenerwowania, ale gospodyni i tak
wszystkiego się domyśliła, kiedy zapytał:
 Czy księżna wspomniała, dokąd się wybiera?
 W stronę wioski  odparła gospodyni.  Pokazałam jej, jak
trafić na ścieżkę, którą książę będzie wracał do domu, bo chciała
wyjechać księciu naprzeciw.
W tym samym momencie usłyszeli skowyt przy drzwiach i
do kuchni wbiegł Dog, dysząc ze zmęczenia. Taylen odetchnął z
ulgą. Stajenny mówił przecież, że księżna wzięła ze sobą psa, więc
skoro jest zwierzę, to Lucinda także wróciła. Niestety, kres jego
nadziejom położyło pojawienie się stajennego, który
poinformował:
 Księżna pani jeszcze się nie pokazała, jaśnie panie. Pies
przybiegł kilka minut temu i spodziewałem się, że pani lada chwila
się pokaże, ale nie&  Urwał, zgnębiony.
 Pogoda się zmienia, zbiera się na deszcz  zauważyła pani
Berwick.
 Co żona miała na sobie?
 %7łakiet do konnej jazdy i spódnicę. Wyglądały na ciepłe i
wygodne.
Taylen, świadom, że od wyjazdu Lucindy minęły prawie trzy
godziny, przykląkł obok psa. Obejrzał mu łapy i znalazł na nich
czerwony pył, pokrywający wzgórza od strony wschodu. Wysnuł z
tego wniosek, że żona nie przekroczyła rzeki, bo woda zmyłaby
kurz. Tak więc lista miejsc, gdzie utknęła Lucinda, stopniowo się
skracała.
Wenus nie była ułożona, a tereny za drogą prowadzącą do
wsi stawały się coraz bardziej pofałdowane. Nagle naszła go
straszna myśl, że Lucinda mogła spaść z konia i uderzyć się w
głowę. Doktor Wellinghamów, który opiekował się Lucindą po
wypadku powozu, wyraznie ostrzegał przed konsekwencjami
ponownego urazu.
Pół godziny pózniej Taylen jechał konno na wschód,
wykrzykując imię żony. Sześciu służących z Alderworth
przeczesywało konno okoliczne pola, nawołując księżnę. Każda
ścieżka odchodząca od głównego traktu została sprawdzona na
wypadek, gdyby Lucinda zabłądziła. Po upływie blisko godziny
nadal nie natrafili na zagubioną amazonkę.
Taylen rzadko wpadał w panikę, tymczasem teraz dopuszczał
do siebie najczarniejsze myśli. Jeżeli uderzyła się w głowę& Posy
Tompkins wyjaśniła mu, gdy podczas konnej przejażdżki spotkali
ją w parku, czym może się to skończyć. Wystarczy lekkie
uderzenie&
Miał nadzieję, że los nie okaże się okrutny. Chyba nie po to
zbliżył się do żony, żeby ją znowu utracić? Pies biegł wytrwale,
dotrzymując tempa.
Lucinda zadrżała i nawet ten drobny ruch wystarczył, aby
grudki ziemi wysypały się spomiędzy spróchniałych korzeni
drzewa, potoczyły po stromych ścianach studni i wpadły z
pluskiem do wody. Wywnioskowała, że jej lustro znajduje się
jakieś półtora metra niżej. Tkwiła tu, jak przypuszczała, co
najmniej od dwóch godzin, a niebo nad jej głową coraz bardziej się
chmurzyło. Poza tym od upadku rozbolała ją głowa.
 Boże, nie pozwól, żeby to się tak skończyło  poprosiła, po
czym zaczęła wołać Taylena, dopóki starczyło jej sił.
Nieduży pająk, który zeskoczył na żakiet, z początku
przestraszył Lucindę, ale gdy zaobserwowała, jak pnie się po jej
rękawie na cienkich nóżkach, poczuła z nim dziwną więz, niczym
z towarzyszem niedoli.
 Powodzenia  wyszeptała, patrząc, jak wchodzi na liść i
snując pajęczynę, zaczyna się wspinać z gałęzi na gałąz ku światłu.
%7łałowała, że nie może pójść w jego ślady. Nie zdołała
dosięgnąć gałęzi, a krawędz studni po przeciwnej stronie była za
daleko. Poza tym spódnica krępowała jej ruchy. Po jakimś czasie
ochrypła od krzyku. Doszła do wniosku, że jedyną nadzieją na
uratowanie z opresji pozostał pies. Boże, proszę cię, doprowadz go
do Alderworth i pomóż ściągnąć pomoc, pomodliła się w duchu.
Jak tylko Taylen zorientuje się w sytuacji, natychmiast po nią
przyjedzie, była tego pewna. W domu musieli zauważyć jej
nieobecność i wszcząć alarm. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl