[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rada Ocalenia Narodowego na czele z marszałkiem Sokołowem przejmie władzę od
Politbiura. Dziwną ironią losu koncepcja Breżniewa, zastosowana z takim powodzeniem w
Polsce w roku 1981, została łącznie z nazwą przeniesiona żywcem na grunt Sowietów
sześć lat pózniej. Skorzystano także z doświadczenia roku 1953, kiedy wojsko dopomogło
Chruszczowowi do likwidacji Berii, i postanowiono w podobny sposób opanować Kreml w
czasie tradycyjnego posiedzenia Politbiura w przeddzień wielkiej wojskowej parady
pierwszomajowej na Placu Czerwonym w Moskwie. Koncentracja i ruch wojsk w stolicy
wiąże się wówczas z paradą i nie budzi podejrzeń. Jeśli Politbiura ustąpi dobrowolnie władzy,
każdy jego członek otrzyma odpowiednie zaopatrzenie. Jeśli będzie stawiać opór, znajdą się
wszyscy na Aubiance, dokąd sami wysłali już tyle ludzi. Po zamachu pierwszym krokiem
Wojskowej Rady będzie wysłanie do Stanów Zjednoczonych profesora Sacharowa z
odpowiednimi propozycjami. Najważniejszą z nich będzie wycofanie się Sowietów z Kuby,
Afganistanu i krajów wschodniej Europy, przed wojną niepodległych.
Tajne zebranie zakończono okrzykiem: Da zdrawstwujet małuszka Rossijaf" (Niech żyje
matka Rosja).
Rozjechano się przed świtem już w lepszym nastroju. Kości zostały rzucone. Jak tyle razy w
historii Rosji, wojsko wezmie znów w swoje ręce jej los.
Pierwszy Maja na Placu Czerwonym
Dzień wstał piękny i słoneczny; niebo błękitne, bez jednej chmurki. Moskwę ogarnął nastrój
podniecenia, towarzyszący zawsze obchodom pierwszego maja w połączeniu z dniem
wolnym od pracy i piękną, wiosenną pogodą. Już od wczesnego rana rozbrzmiewały na jej
ulicach odgłosy orkiestr wojskowych i miarowy krok oddziałów wojska, zbierających się na
przegląd i defiladę na Placu Czerwonym. Podobnie gromadziły się na wyznaczonych placach
tysiące odświętnie ubranych robotników, członków stowarzyszeń sportowych, ubranych jak
na zawody, organizacji młodzieżowych i szkół męskich oraz żeńskich w jednolitych
mundurkach. Każdy zespół był zaopatrzony we flagi i transparenty o przepisanej na ten rok
przez partię treści, głównie skierowanej przeciw imperialistycznym i wrogim Sowietom
Stanom Zjednoczonym.
Z uderzeniem wyznaczonej godziny, gdy Plac Czerwony był już zapełniony wyborowymi
oddziałami wojska i szkołami wojskowymi, wyjechał z bramy Kremla na pięknym wronym
koniu marszałek Sokołów i ruszył w kierunku ustawionych w czworoboki oddziałów.
W tej samej chwili na trybunę ponad murami Kremla wdefilo-wało sowieckie Politbiura i
ustawiło się w przepisanym porządku: pierwszy sekretarz w środku, a po jego bokach
marszałek Ustinow i premier Tichonow. Rozległy się dzwięki hymnu narodowego i Politbiura
salutowało ręką podniesioną do ronda kapeluszy i czapek.
Marszałek Sokołów zaczął przejeżdżać na tańczącym pod nim jak baletnica rumaku przed
frontem prezentujących broń oddziałów, pozdrawiając je głosem i dłonią podniesioną do
daszka błyszczącej od złota marszałkowskiej czapki. Odpowiadały gromko wyuczonym
chórem. Była to piękna scena, budząca dumę w sercach patriotów.
Gdy Sokołów dokończył przeglądu, podjechał do mikrofonu i oddał niespokojnego,
nerwowego konia w ręce umundurowanego
159
ordynansa, który zaczął rumaka uspokajać klepiąc go lekko po karku i szepcąc mu coś
łagodnie do ucha.
Już pierwsze zdanie Sokołowa obudziło czujność. Spodziewano się stereotypowego,
szablonowego przemówienia, wynoszącego pod niebiosa osiągnięcia partii i Politbiura oraz
przepowiadającego promienną przyszłość, rozwój i dobrobyt narodowi sowieckiemu,
wreszcie zapewniającego naród, partię i Politbiuro, że niezwyciężona armia sowiecka dzień i
noc stoi na straży granic państwa i odeprze każde na nie zakusy.
Tymczasem zamiast tej oczekiwanej i znanej aż do znudzenia tyrady marszałek Sokołów
rozpoczął bez żadnego wstępu i przygotowania słuchaczy od nagłego alarmu, że
Związkowi Radzieckiemu grozi w tej chwili śmiertelne niebezpieczeństwo. Tysiące ludzi,
zaskoczonych tym alarmem, zamieniło się w słuch.
Grozi ono - mówił dalej Sokołów gromkim głosem - od kraju, który Sowietom wszystko
zawdzięcza, począwszy od niepodległości, a skończywszy na środkach służących do
codziennego życia. Sowiety wychowały na swym łonie niemowlę, które wyrosło na olbrzyma
i teraz zagraża granicom i samemu istnieniu swego dobroczyńcy. Krajem tym są Chiny!".
Przez Plac Czerwony przebiegł dreszcz sensacji. Nawet zafalowały nieruchome czworoboki
wojska. Zamiast oczekiwanego ataku na amerykańskich agresorów, imperialistów i
kapitalistów z Wall Street usłyszano atak na Chiny, dokąd jak doniosły właśnie Prawda" i
Izwiestia" udała się liczna partyjno-rządowa delegacja, by przedyskutować i załatwić
wszystkie istniejące spory. Niespodzianka była zupełna.
Marszałek Sokołów zakończył swe przemówienie apelem do narodu sowieckiego, by w tej
groznej dla ojczyzny chwili stanął za armią, poparł .ją, pomógł w obronie kraju oraz obdarzył
ją zaufaniem i miłością, bez względu na to, co najbliższa przyszłość przyniesie.
Gdy skończył, rozległo się gromkie, spontaniczne: Urraa!," i trwało aż do chwili, gdy
dosiadłszy rumaka pogalopował lekko do bramy Kremla.
Teraz stała się rzecz nie praktykowana od czasu jak istnieje Związek Radziecki. Dotychczas
jedyne przemówienie w czasie przeglądu i defilady pierwszomajowej wygłaszał zawsze tylko
ten dowódca wojskowy, który przyjmował defiladę. W tym roku wyrósł nagle
160
mikrofon przed pierwszym sekretarzem i rozległ się jego drżący, przerywany wzruszeniem
głos:
Towarzysze i narodzie sowiecki! Solidaryzuję się całkowicie w imieniu partii, Politbiura i
własnym z każdym słowem przemówienia naszego bohatera narodowego, marszałka
Sokołowa. Nasza sowiecka ojczyzna znajduje się rzeczywiście w śmiertelnym
niebezpieczeństwie, musimy więc skupić wszystkie siły w jej obronie, którą muszą kierować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]