[ Pobierz całość w formacie PDF ]
usłyszał przekleństwo i odgłos rzucanej słuchawki.
Boże, to zbyt wspaniałe, żeby mogło być praw
dziwe.
Kiedy wreszcie minął mu atak śmiechu, przypo
mniał sobie o kompromitujących zdjęciach. Nie
mógł pozwolić, żeby ten szantażysta skrzywdził
Nikki. Musi jÄ… natychmiast ostrzec. Oby tylko
starczyło mu czasu, żeby zapobiec szatańskim
planom Haralsona!
Kazał sekretarce połączyć go z domem Sey
mourów, ale okazało się, że zmienili numer telefo
nu. Spróbował dodzwonić się do Claytona. Od
czekał kilka dzwonków, nim usłyszał kobiecy
głos. To Bett! Już miał się odezwać, gdy nagle
uświadomił sobie, że Bett i Haralson znają się jak
Diana Palmer
339
łyse konie. Możliwe, że i ona cały czas go
kantowała. Wolno odłożył słuchawkę. Zastanowił
się przez chwilę i ponownie połączył się z sek
retariatem.
- Proszę zarezerwować mi miejsce na najbliż
szy lot do Charlestonu - wydał dyspozycję.
- Panie senatorze, ma pan spotkanie komisji...
- Niech im pani wyjaśni, że musiałem wyje
chać w nagłej sprawie do swojego okręgu. Może
pani powiedzieć - dodał - że to sprawa rodzinna.
- Oczywiście.
Rozłączył się i sięgnął po swoją teczkę. Jeśli się
pospieszy, może uda mu się zapobiec katastrofie.
ROZDZIAA SIEDEMNASTY
Wysoki, szczupły mężczyzna szedł korytarzem
biurowca Lombard International. Miał na sobie
dżinsy, wysokie buty, czerwoną koszulę i dżin
sową kurtkę. Włosy związał w koński ogon, oczy
przesłonił ciemnymi okularami. Kiedy pokazał
legitymację, bez słowa wpuszczono go do gabinetu
szefa.
- Czym mogę panu służyć? - spytał Kane
Lombard, wskazując gościowi fotel.
Cortez obrzucił wzrokiem wyższego od siebie,
muskularnego mężczyznę. Lombard z pewnością
nie wyglądał na człowieka, z którym chciałby
zadzierać.
- Muszę porozmawiać z pana pracownikiem.
Nazywa siÄ™ Jurkins.
- Will Jurkins? - upewnił się Kane, marszcząc
czoło.
Diana Palmer
341
- Właśnie. - Cortez zastanawiał się przez
chwilÄ™. - Chyba najpierw powinienem coÅ› wyjaÅ›
nić. Pracuję dla rządu, ale na tym terenie nie mam
żadnych uprawnień i w związku z tym prze
słuchiwanie kogokolwiek nie leży w moich kom
petencjach. - Pochylił się do przodu. - Jeśli jednak
pozwoli mi pan porozmawiać z nim przez moment,
myślę, że pomogę panu wylezć z tego bagna, do
którego przy mojej niestety pomocy wepchnął
pana Haralson.
- Pan...?
- Proszę usiąść - westchnął Cortez ze znuże
niem. - Mam czarny pas dziesiÄ…tego stopnia. Nie
chcę tego udowadniać, więc proszę mi wierzyć na
słowo. Haralson prosił o przysługę. Nie wiedziałem,
w czym mu pomagam. Od lat ścigam przemysłow
ców, którzy zanieczyszczają środowisko. W tym
roku po raz pierwszy od dziesięciu lat wziąłem urlop
i przez Haralsona straciłem szansę na odpoczynek.
Proszę wezwać Jurkinsa, to pozna pan ściśle tajne
informacje na temat dzikiego wysypiska.
Kane przestał się wahać.
- W porządku - powiedział, wciskając guzik
interkomu. - Proszę ponownie przysłać Jurkinsa.
Nie mówcie mu tylko, że mam gościa.
- Nawet przez myśl mi to nie przeszło - padła
zwięzła odpowiedz.
Nikki zdumiała się, widząc na progu byłego
męża. Mosby wydawał się zmęczony.
342 Gdy wybije północ
- Przepraszam za to niespodziewane najście,
ale zmieniliście numer telefonu - wyjaśniał, gdy
znalezli się już w salonie.
- Nie było wyjścia. Zbyt wiele osób go znało.
- Patrzyła na niego z sympatią. Postarzał się,
lecz ciągle jest zniewalająco przystojny, myślała,
przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ twarzy o klasycznych rysach.
Gdyby nie uczucia, które rozpalił w niej Kane,
pewno nie potrafiłaby jeszcze przeboleć żalu za
byłym mężem.
- Dzwonił do mnie Haralson - zaczął, krzyżu
jąc ręce na kolanach. - Nikki, on groził, że ma
jakieś kompromitujące zdjęcia, na których jesteś
razem z Lombardem.
- Wiem o tym - odparła. - Zawarłam z nim
układ i obiecał, że ich nie opublikuje.
- Niestety, zrobi to. - Patrzył na nią uważnie.
- Pewno nie od razu, ale tuż przed wyborami.
Wszystko mu jedno, w kogo uderzy. Jeśli sprzeda
prasie te fotografie, może skrzywdzić wielu ludzi.
- Nie miałam pojęcia, że mnie śledzą. Byłam
taka ostrożna... - W jej wzroku widać było cier
pienie.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, z kim on
współpracuje - powiedział spokojnie. - Ma jakieś
swoje kontakty w FBI albo nawet CIA, a oni
dysponują najnowocześniejszym sprzętem. Dzięki
temu ma dostęp do przeróżnych gadżetów: mikro
skopijnych aparatów fotograficznych, które można
wcisnąć pod drzwiami, czy mikrofonów kierunko-
Diana Palmer
343
wych, które umożliwiają podsłuchiwanie rozmów
z bardzo daleka.
- Jest wściekły na Claya, że chciał go zwolnić.
I na mnie, bo to ja go do tego namówiłam. A teraz
wykończy nas oboje...
- Nie dopuszczę do tego - uspokoił ją. - Haral-
sonowi wydaje się, że trzyma mnie w garści, ale ja
znam kogoÅ›, kto uciszy go raz na zawsze.
- Czemu w takim razie nie wykorzystałeś tej
znajomości wcześniej?
- Miał coś na mnie, a właściwie tak sądził. - Ze
smutkiem spojrzał jej w oczy. - Nigdy nie dowie
działaś się, czemu nie mogłem z tobą sypiać.
- Domyśliłam się - odparła, odwracając
wzrok. - Sam mi w tym pomogłeś.
- Pozwoliłem, żebyś przyłapała mnie w łóżku
z mężczyzną - potwierdził. - Jednak nie jestem
gejem.
Odwróciła do niego twarz. Jej oczy były wielkie
jak spodki.
- Spytaj Claya - ciągnął znużonym głosem.
- Powiedz, że sam o to prosiłem. Doszedłem
w końcu do wniosku, że miał rację. Gdybym
próbował uporać się ze swoim problemem zaraz na
początku, zamiast go ukrywać, kto wie, co by się
wydarzyło. Skoro jednak nie załatwiłem tego,
muszę zrobić coś teraz, choćby nie wiem jak mnie
to odstręczało. Nie mogę tak dalej żyć... udawać
kogoś, kim nie jestem, tylko po to, aby uniknąć
wstydu. - Wyjął z teczki jakąś kopertę i podał ją
344 Gdy wybije północ
zdumionej Nikki. - Oddaj to Clayowi z moim
błogosławieństwem.
- Co tam jest? - spytała, podnosząc zalakowa
ny dokument.
- Nazwijmy to kontratakiem na szantaż. Prze
każ Claytonowi, że puściłem już maszynę w ruch.
Nie musi nic robić, wystarczy, że przeczyta te
materiały. - Wskazał kopertę i uśmiechnął się
smutno. - Twój brat myślał, że ma sojusznika. To
jednak był mój sprzymierzeniec.
Podniósł się z fotela i podszedł do niej.
- Chciałem ocalić swoją polityczną karierę,
więc pozwoliłem, aby twój ojciec zmusił cię do
małżeństwa. - Palcami delikatnie pogłaskał poli
czek Nikki. - Uległem panice i dlatego oboje
musieliśmy cierpieć. Udawałem, że jestem kimś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]