[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mam odparł i ujął jej twarz w dłonie, zanim
zdążyła prześlizgnąć się obok niego. Wciąż mamy nie
dokończoną sprawę, Van.
Wiem przytaknęła. Ale, jak zauważyła Joanie, to
nie jest dobry moment powiedziała i trzymając Larę na
rękach, szybkim krokiem odeszła.
O co chodzi z tą limuzyną? dopytywał się Ab-
raham, gdy Joanie odwijała podniesione rękawy jego
koszuli. Ktoś umarł?
Pudło radośnie odpowiedziała Joanie i podała
ojcu marynarkę. Wybierasz się z żoną na małą wy-
cieczkę.
Wycieczkę? zdziwiła się Loretta, kiedy Vanessa
podała jej torebkę.
A kiedy nowożeńcy jadą na wycieczkę, nazywa się
to podróżą poślubną dodał Brady pouczająco.
Ależ ja mam cały grafik zapchany pacjentami!
Nieprawda.
Brady i Jack wzięli pod ręce pana młodego, a Joanie
i Vanessa prowadziły zaskoczoną pannę młodą. Nowo-
żeńcy wraz z eskortą znalezli się przed domem.
Och! wykrztusiła tylko Loretta na widok białej,
długiej limuzyny.
Wasz samolot odlatuje o szóstej powiedział Brady
i podał ojcu kopertę. Miłej podróży.
Co to wszystko ma znaczyć? dopytywał się
Abraham, a Vanessa zachichotała na widok puszek
i starych butów, przywiązanych do tylnego zderzaka
samochodu. Mój grafik...
Echo przeszłości 157
Jest pusty zaśmiał się Brady i poklepał ojca po
ramieniu. Do zobaczenia za kilkanaście dni.
Ile? Abraham uniósł brwi ze zdziwieniem.
Gdzie my, do diabła, jedziemy?
Dość daleko tajemniczo oznajmiła Joanie i cmok-
nęła ojca w policzek. Nie pijcie wody prosto z kranu!
Meksyk? zgadła wreszcie Loretta. Jedziemy do
Meksyku? pytała z rozszerzonymi ze zdziwienia ocza-
mi. Ale co ze sklepem? I nie mamy przecież żadnego
bagażu!
Sklep jest zamknięty. A walizki są już w bagażniku
powiedziała Vanessa i pocałowała matkę w policzek.
Bawcie się dobrze.
W bagażniku? zdziwiła się panna młoda, lecz po
chwili domyślny uśmiech rozjaśnił jej twarz. Moja
niebieska jedwabna bluzka?
Między innymi.
To wy... cała wasza czwórka... przygotowała tę
niespodziankę? zdziwiła się Loretta i jej oczy zwilgot-
niały.
Tak. Wszyscy czworo jesteśmy winni przyznał
Brady i uścisnął pannę młodą. Pa, mamo.
Jesteście podstępną bandą burknął Abraham
i również wyciągnął chusteczkę. Cóż, Loretto, wygląda
na to, że jedziemy w podróż poślubną do Meksyku... Nie
mamy wyjścia...
Macie, jeśli spóznicie się na samolot wtrąciła się
Joanie. Nie siedzcie zbyt długo na słońcu. Pamiętajcie,
że grzeje tam intensywniej. Och, i zanim coś kupicie, nie
zapomnijcie sprawdzić cen i trochę się potargować.
Pieniądze możecie wymienić w hotelu, a w podręcznym
bagażu macie mały słowniczek. Jeśli będziecie potrzebo-
wali dowiedzieć się, gdzie...
158 Nora Roberts
Joanie, powiedz ładnie do widzenia stanowczo
przerwał jej mąż.
O, kurczę westchnęła i potarła wilgotne oczy.
Do zobaczenia. Lara, zrób pa, pa.
Och, Abraham, popatrz... gardenie powiedziała
Loretta, kiedy zajrzała do limuzyny i znów zaczęła
płakać.
W końcu limuzyna ruszyła, odprowadzana oklaskami,
gwizdami i życzeniami szczęścia wykrzykiwanymi do
nowożeńców. Towarzyszył jej hałas puszek, przywiąza-
nych do zderzaka i pisk biegnących za nią dzieci.
I pojechali załkała Joanie, chowając twarz na
ramieniu męża.
Już dobrze, kochanie uspokajał ją Jack. Cóż,
dzieci w końcu opuszczają rodzinne gniazdo zażar-
tował. Chodz, nałożę ci coś do jedzenia.
To się nazywa prawdziwa niespodzianka powie-
działa Vanessa, przełykając z trudem ślinę.
Musimy porozmawiać. Jedziemy do mnie, czy do
ciebie? spytał Brady.
Chyba powinniśmy poczekać, aż...
Czekaliśmy już zbyt długo.
Vanessa w panice rozejrzała się dookoła. Jak to się
stało, że wokół nich zrobiło się nagle tak pusto? Gdzie
podziali się wszyscy goście?
Musisz przypilnować przyjęcia, teraz ty jesteś tu
gospodarzem.
Nikt nawet nie zauważy naszego zniknięcia po-
wiedział, objął dziewczynę i skierował w stronę swojego
wozu.
Doktorze Tucker! Doktorze! wołała Annie Cramp-
ton, wybiegając zza rogu domu. Chodzcie szybko! Coś
się stało z moim dziadkiem!
Echo przeszłości 159
Brady ruszył biegiem. Zanim Vanessa wybiegła zza
domu, już klęczał przy staruszku i rozpinał guziki jego
koszuli.
Boli jęknął starszy człowiek. W klatce piersio-
wej... nie mogę oddychać.
Masz tu torbę ojca powiedziała Joanie i podała ją
bratu. Karetka jest już w drodze.
Spokojnie, panie Benson poprosił Brady, wyj-
mując z torby strzykawkę i małą ampułkę. Proszę
spróbować się rozluznić powiedział i zrobił zastrzyk.
Joanie, przynieś jego kartę zdrowia!
Chodz, Annie odezwała się Vanessa do zdener-
wowanej dziewczynki.
Czy dziadziuś umrze?
Zajmuje się nim doktor Tucker, a to bardzo dobry
lekarz.
Wiem, zajmuje się też moją mamą załkała dziew-
czynka. Ma sprowadzić na świat dzidziusia, ale dziadek
jest naprawdę stary. Zakrztusił się nagle i upadł.
Dobrze, że doktor Tucker był na miejscu po-
wiedziała Vanessa i pogładziła rozwiane włosy Annie.
Jeśli dziadek już musiał zachorować, to dobrze, że
to się stało tu, wśród ludzi i przy lekarzu. Kiedy już
poczuje się lepiej, będziesz mu mogła zagrać twoją
nową piosenkę.
Madonny?
Oczywiście przytaknęła Vanessa z pokrzepiają-
cym uśmiechem i spoważniała, gdy usłyszała syrenę
karetki. Zaraz przyjedzie ambulans i zabierze dziadka
do szpitala.
A doktor Tucker pojedzie z nim?
Jestem pewna, że tak.
Vanessa patrzyła na podbiegających z noszami
160 Nora Roberts
sanitariuszy. Brady wyjaśnił im krótko sytuację i pod-
szedł porozmawiać z zapłakaną matką dziewczynki.
Spokojnie przemawiał do zdenerwowanej kobiety,
patrząc jej prosto w oczy. Potem wsiadł do karetki.
Vanessa lekko popchnęła Annie w kierunku jej matki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]