[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rzeczywistoZci, a w szczególnoZci pod adresem urazówki szpitala Zwiętej Małgorzaty.
W tle płynęły kojące melodie kolęd. Jak w tym życiu chaos przeplata się ze spokojem,
pomyZlaÅ‚a. RadoZæ z rozpaczÄ…. Czy można zaznaæ jednego, nie doZwiadczajÄ…c
drugiego? Niespodziewanie zasłonka się rozsunęła i do kabiny weszli Mark oraz Janet.
Młoda matka była tym razem blada jak płótno. Ze strachem popatrzyła na uZpionego
synka, po czym przeniosła wzrok na lekarza. Jakby oczekiwała, że odwoła tę straszliwą
diagnozÄ™. ¯ e to, co powiedziaÅ‚ na temat jej dziecka, nie jest prawdÄ….
Mark był pełen współczucia. Janet usiadła na krzeZle obok łóżka, a on przesunął się
obok Penny, by stanÄ…æ u boku zrozpaczonej matki. Penny bezwiednie dotknęła jego
ramienia. ChciaÅ‚a go pocieszyæ. Daæ mu do zrozumienia, że wie, co on czuje. Ze jest
przy nim. I że jej na nim zależy.
Gdy ich spojrzenia siÄ™ spotkaÅ‚y, poczuÅ‚a, że to, co chciaÅ‚a mu przekazaæ, odbiÅ‚o siÄ™
od niego jak od stalowej tarczy. Zamknął się, a ona nie ma do niego żadnego dostępu.
Gdy łzy rozpaczy napłynęły jej do oczu, wybiegła z kabiny. Minęła kabinę Leanne, nie
zwracając uwagi na jej wrzaski, i wpadła na kogoZ, kto właZnie wchodził.
- Penny, co się stało? - Mocne dłonie chwyciły ją za
ramiona. Niepokój zawarty w tym pytaniu sprawił, że już
dÅ‚użej nie mogÅ‚a hamowaæ pÅ‚aczu. KtoZ prowadziÅ‚ jÄ… ko
rytarzem, jak najdalej od urazówki. Gdy mocno ją objął,
przez krótkÄ… chwilÄ™ czuÅ‚a wdziÄ™cznoZæ za ten gest.
- Co siÄ™ staÅ‚o? Kto ci sprawiÅ‚ przykroZæ? Mark Wal-
lace?
-
ROZDZIA£ DZIEWI¥TY
Ciszę, która nagłe zapanowała, przerwał dzwonek telefonu. Potem piszczenie
monitora, które oznaczało zakłócenie akcji serca. Przez cały czas z odtwarzacza w
rejestracji płynęła absurdalnie podniosła melodia kolędy. Wszystkie te odgłosy
wzmocniło milczenie ludzi. Mimo że trwało to chwilę, czegoZ takiego się nie zapomina,
ponieważ w tym momencie dokonało się przejZcie od normalnoZci do koszmaru.
Penelope podniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ i zaczęła siÄ™ czoÅ‚gaæ, byle dalej od tego czÅ‚owieka.
Przeszkoda w postaci Zciany kazaÅ‚a jej zmieniæ kierunek, a co za tym idzie pole
widzenia.
Aaron stał nieruchomo. Sprawiał wrażenie rozluxnionego. Opanowanym,
stanowczym gestem przewiesił obrzyna przez ramię. Prawą ręką sięgnął do torby.
WyjÄ…Å‚ garZæ naboi i poÅ‚ożyÅ‚ je na leżance. Z uZmiechem na twarzy ponownie nabijaÅ‚
broñ.
Na powolne ruchy Aarona nałożyły się, jak na fotomontażu, paniczne gesty i
poczynania innych. Wszystko działo się tak szybko, że do Penelope docierały jedynie
pojedyncze kadry tego chaosu.
Widziała bezwładne ciało Leanne przed kabiną trzecią, zasłonkę zachlapaną krwią i
powiększającą się kałużę krwi wokół głowy kobiety. Z tej samej kabiny wyskoczył Da-
130
ALISON ROBERTS
- PowiedziaÅ‚em:  CzeZæ, Penny"! - Wargi chÅ‚opaka
wykrzywiał grymas, który nie przypominał uZmiechu.
Zerwał się z leżanki i chwycił ją za ramię. - Tym razem
musisz siÄ™ mnÄ… zajÄ…æ!
Cały oddział zamarł w bezruchu. Złowieszczy ton ostrzegł wszystkich, że można
spodziewaæ siÄ™ kÅ‚opotów. UcichÅ‚o nawet niemowlÄ™ w rejestracji, które teraz rozglÄ…daÅ‚o
się dokoła sponad ramienia matki. Przed nią stało dwoje noszy z pacjentami z karetek.
Mark znieruchomiał z ręką na zasłonce, Jeremy stał obok sąsiedniej kabiny, z której
wychynęła Leanne.
Penny czuÅ‚a na ramieniu żelazny uZcisk. PróbowaÅ‚a siÄ™ wyrwaæ, lecz Aaron wciÄ…gnÄ…Å‚
ją w głąb kabiny. Jego torba, która leżała w skrzynce na rzeczy pacjenta, była rozpięta.
Chłopak pochylił się, pociągając Penelope za sobą.
- Tym razem się mnie nie pozbędziesz. Postaram się,
żebyZ się mną zajęła.
Widziała, co wyjmował z worka. Mimo to przez dłuższą chwilę nie wierzyła własnym
oczom. SzarpnÄ…Å‚ jÄ…, by siÄ™ wyprostowaÅ‚a. Teraz miaÅ‚ szerokÄ… publicznoZæ. Na
wszystkich twarzach malowało się bezgraniczne zdumienie.
- MyZlicie, że tego nie użyję, co? To się zdziwicie.
Odepchnął ją tak mocno, że upadła na podłogę. Z tej
perspektywy widziała, jak oburącz podnosi obrzyna. Krzyk, jaki podniósł się na
oddziale, zagłuszył huk wystrzału. Potem nastąpił drugi.
DRAMATYCZNY DY¯ UR
133
skamieniali. Szansa na ucieczkę trwała nie dłużej niż minutę. I już przepadła. Teraz los
wszystkich uwięzionych spoczywa w rękach Aarona Jacobsa. Rozpoczęła się loteria:
kto nie przeżyje najbliższych sekund. Znowu przykucnęła pod Zcianą. Już wstawała,
gdy sparaliżowało ją ostrzeżenie Aarona.
- Rób, co ci każe - upomniał ją spokojnym tonem Mark. Przykląkł obok nieruchomego
ciała Davida. Sprawdzał puls kolegi. Gdy do niej przemówił, patrzył Jacobso-wi prosto
w twarz. Jak on może tak siÄ™ narażaæ? WrÄ™cz go prowokuje. Tylko ona jest bliżej tego
zbrodniarza.
Dzieliło ich tylko ciało Leanne. Nie żyła, miała przestrzeloną głowę. Niewidzącymi
oczami wpatrywała się w swojego zabójcę. Co dzieje się z Davidem? Penelope widziała
jego bezwÅ‚adny upadek. Nie żyje, czy tylko straciÅ‚ przytomnoZæ? MaÅ‚o brakowaÅ‚o, a
Jeremy byÅ‚by uciekÅ‚. ZamierzaÅ‚ zniknÄ…æ w korytarzu prowadzÄ…cym do pokoju dla
personelu, lecz na jego drodze stało puste łóżko. Czy najpierw pomógł pacjentowi w
ucieczce?
Staruszek, który wczeZniej usiÅ‚owaÅ‚ wstaæ z noszy, teraz siedziaÅ‚ oparty na
poduszkach. ByÅ‚ blady i jednÄ… dÅ‚oñ przyciskaÅ‚ do piersi. DrugÄ… ZciskaÅ‚a jego przerażona
towarzyszka. Zapewne żona, pomyZlaÅ‚a Penelope. Czy ona wie, że to może byæ atak
serca? Dziecko, które wyrwało się matce, zatrzymało się u stóp starszej pani. Siedziało
spokojnie i ssąc palec, wpatrywało się w jej twarz, jakby zdziwione przemianą, jaka
zaszła w wyglądzie jego matki.
Za tą grupą Penelope dojrzała czyjeZ nogi w kałuży krwi, której wczeZniej nie
zauważyła. Były dwa strzały. Ob Zmiertelne? Pod drzwiami do gabinetu zabiegowego
132 ALISON ROBERTS
vid, niemal wpadając na Marka, który zbliżał się do Penelope. Widziała, jak stopa
psychiatry staje w kałuży krwi. Czuła, że David zaraz się poZlixnie i upadnie. Mark nie
mógł temu zapobiec, ponieważ popchnął go Jeremy, który uciekał w przeciwnym
kierunku, zapewne by schroniæ siÄ™ w pokoju dla personelu.
Na drodze Jeremy'ego stali inni. Janet z małym Harrym na rękach i pielęgniarka.
Stanowisko pielęgniarek było puste, a tłum przerażonych pacjentów tłoczył się do
wyjZcia. Przez automatyczne drzwi na podjazd dla karetek wycofali siÄ™ ratownicy,
zabierając ze sobą pierwsze z brzegu nosze. Gdy drzwi się zamknęły, z noszy, które
zostały wewnątrz, dxwigał się starszy mężczyzna, wyciągając ręce do stojącej obok
kobiety. Matka z dzieckiem najpierw ruszyła ku otwartym drzwiom, lecz musiała
zawróciæ, gdy siÄ™ zamknęły. Z impetem wpadÅ‚a na łóżko i omal siÄ™ nie przewróciÅ‚a.
Przestraszone dziecko puZciło jej rękę.
Po głuchej ciszy, jaka zalegała tam jeszcze przed chwilą, ten rozgardiasz wydał się
Penelope ogłuszający. Ciągle dzwoniły telefony, których nikt nie odbierał. Piszczały
alarmy włączone przez pacjentów na oddziale, podobnie jak monitory, przy których nikt
nie czuwaÅ‚. W tym zamÄ™cie nie byÅ‚o już sÅ‚ychaæ żadnych kolÄ™d. OdgÅ‚os przewracanego
wózka ze szklanymi półkami zabrzmiał jak kolejny wystrzał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl