[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wykonania jakiegokolwiek ruchu, obezwładniona pragnieniem, bezradnie
patrzyła, jak on się budzi. Kilkakrotnie zamrugał powiekami, zanim zorientował
się, że ktoś jest tuż obok. Zmarszczył brwi, starając się skupić i rozpoznać tę
osobę.
Uśmiechnęła się, jakby nie widziała nic dziwnego w tym, że tkwi przy
jego łóżku.
O, już pan nie śpi zauważyła niezręcznie, zapominając o tym, że
poprzedniego wieczora mówili sobie po imieniu.
Nawet zaspany wygląda tak cudownie, że mogłabym go zjeść, pomyślała
jednocześnie.
Panno Stewart, jeśli nie chce pani, żeby mężczyzna się obudził, to niech
go pani nie całuje.
Zarumieniła się po same uszy.
Wcale tego nie zrobiłam! zaprotestowała z oburzeniem.
Było to ewidentne kłamstwo, lecz cóż innego mogła powiedzieć?
Przyznać, że tak bardzo jej się podoba, iż nie potrafiła się powstrzymać? Tego
tylko brakowało. Wyjawić, że zrobiła to z wdzięczności? I tak uważa ją za
wyjątkowo nieuczciwą i kłamliwą osobę, więc jeśli przyzna się do
podsłuchiwania cudzych rozmów, dodatkowo straci w jego oczach. Tak zle i tak
niedobrze.
Kpiąco uniósł brwi.
Rozumiem. Dziewicom łatwiej i bezpieczniej jest całować mężczyzn,
którzy nie mają o tym pojęcia. Ale czy to naprawdę takie przyjemne?
Odwróciła wzrok. Wolała nie roztrząsać tej kłopotliwej kwestii, dość już
się wstydu dziś najadła. Sięgnęła po tacę.
Proszę bezceremonialnie położyła mu ją na kołdrze. Zniadanie dla
pana.
Wstała, obrzuciła go gniewnym spojrzeniem i pomaszerowała do wyjścia.
Ale dlaczego...
Przecież już mówiłam! zawołała i odwróciła się gwałtownie. Wcale
pana nie pocałowałam!
Gdy usiadł, przykrycie zsunęło się nieco, odsłaniając pięknie sklepioną
pierś.
...dlaczego zrobiła mi pani śniadanie? dokończył z rozbawieniem.
Nie potrafiła oderwać wzroku od jego twarzy.
Dlaczego? To proste. Ja... Ja... Przez chwilę ponownie zastanawiała
się, czy nie przyznać się, że zna całą prawdę o jego szlachetnym postępowaniu.
Nie, lepiej nie. Pewnie sam będzie chciał jej o tym powiedzieć. Cóż... Chyba
doszłam do wniosku, że nie jest pan takim potworem, za jakiego pana
uważałam.
Przestał się uśmiechać.
To mi pani pochlebiła! zauważył drwiąco.
Eee... To znaczy, chciałam powiedzieć, że jestem po pańskiej stronie i
mam nadzieję, że uda się panu utrzymać firmę. Miał pan rację. Ten Stringman to
obrzydliwa kreatura. Już miała na końcu języka, że Buffy również, lecz
powstrzymała się od wygłoszenia tej opinii. Nie miała prawa krytykować jego
kochanek.
Patrzył na nią z niekłamanym zdumieniem.
Panno Stewart, czy ostatniej nocy zaszło coś, o czym powinienem
wiedzieć?
Och, nie udawaj, że nie wiesz. Zachowałeś się tak cudownie, wykazałeś
takie poczucie sprawiedliwości, jak więc możesz pytać? Postanowiła skierować
rozmowę na właściwe tory.
A może jest coś, co pan chciałby mi powiedzieć? W zadumie przechylił
głowę na bok.
W zasadzie tak...
No, nareszcie! Co za wspaniała chwila!
Zamierzałem właściwie zatrzymać to dla siebie i nic pani nie mówić, ale
skoro pani nalega... Ma pani mąkę na czubku nosa.
Uśmiech zniknął z jej twarzy. Poczuła się jak przekłuty balonik, z którego
uszło całe powietrze.
Domyślam się, że w takim razie kuchnia wygląda jak pobojowisko. Ale
dzięki za śniadanie dodał.
Wpatrywała się w niego bez słowa, zastanawiając się intensywnie nad
jego zagadkowym zachowaniem. O co chodzi? Czemu upiera się, by trzymać
wszystko w tajemnicy? Nagle coś przyszło jej na myśl. Tak, to przecież jasne!
Woli na razie nic nie mówić, by zaoszczędzić jej rozczarowania, gdyby dowody
dostarczone przez Shamusa nie potwierdziły niewinności dziadka. Jak to miło z
jego strony, że tak dba o jej uczucia.
Już rozumiem mruknęła. A na razie rzeczywiście pójdę posprzątać
kuchnię.
Tym razem on przestał się uśmiechać.
Co pani rozumie? zdumiał się.
Czy na dzisiejszy wieczór przewidziana jest jakaś niespodzianka? Coś,
o czym może powinnam wiedzieć? spytała trochę pokrętnie.
Małe przyjęcie nad basenem, to wszystko przyglądał jej się z
wyraznym zaciekawieniem.
Skinęła głową i odruchowo potarła dłonią przybrudzony mąką nos.
Proszę, jaki to jednak miły człowiek. Ma tyle problemów na głowie, lecz zadał
sobie trud, by zająć się sprawą jej dziadka. Och, gdyby tylko mogła rzucić mu
się na szyję i przytulić z całej siły, zrobiłaby to natychmiast z największą
radością. Opanowała się jednak jakoś, gdyż obawiała się, że taki wybuch
entuzjazmu mógłby doprowadzić do zupełnie nieprzewidzianych skutków.
Obiecuję, że okażę się najbardziej oddaną małżonką, jaką mógłby pan
mieć obiecała z uczuciem. %7łyczę miłego dnia. Odwróciła się i wyszła,
odprowadzana zamyślonym wzrokiem Damona.
Spędziła cudowny poranek na opalaniu się oraz nurkowaniu w
przejrzystych wodach zatoki i podziwianiu bajecznie kolorowych ryb, które
przepływały tuż obok niej całymi ławicami. Dopiero w południe, gdy wróciła na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]