[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Och& Averil nie powiedziała nic więcej i wyglądała na dość zaskoczoną.
Małżeństwo kontynuował Rodney jest kontraktem zawartym między dwojgiem
ludzi, ludzi dorosłych, w pełni władz umysłowych i w pełni świadomych, czego się
podejmują. To swoisty rodzaj partnerstwa, w którym oboje partnerzy zobowiązują
się przestrzegać warunków owego kontraktu, czyli trwać przy sobie w każdych
50
okolicznościach: w zdrowiu i w chorobie, w bogactwie i w ubóstwie, na dobre i na
złe. To, że poślubiani sobie małżonkowie wymawiają owe słowa, na dobre i na
złe w kościele, z aprobatą i błogosławieństwem kapłana, wcale nie znaczy, że
nie są one swoistym kontraktem. Owszem, są, podobnie jak jest nim każda inna
ugoda zawierana między dwojgiem ludzi działających w dobrej wierze. A to, że
niektóre z kościelnych przyrzeczeń nie wymagają urzędowej pieczęci, wcale nie
znaczy, że mniej obligują osoby, które je wypowiedziały. Sądzę, że przyznasz mi
słuszność.
Być może było tak kiedyś powiedziała Averil, po chwili milczenia.
Jednak dzisiaj na małżeństwo patrzy się inaczej. Dzisiaj nie wszyscy biorą ślub
w kościele, więc i nie wszyscy podejmują podobne zobowiązania.
Może i tak. Ale chyba nie zamierzasz mi wmówić, że osiemnaście lat temu nie
zrobił tego Rupert Cargill. %7łe w tamtych czasach nie wypowiedział w kościele
podobnych słów, i to w dobrej wierze.
Averil wzruszyła ramionami.
Czy przyznasz zatem mówił dalej Rodney że choć prawo go do tego nie
zmuszało, Rupert Cargill zawarł taki kontrakt z kobietą, która jest jego żoną?
Kontrakt na dobre i na złe? %7łe padły z jego ust słowa: nie opuszczę cię w
bogactwie i ubóstwie, zdrowiu i chorobie?
Averil zrobiła się blada jak ściana.
Nie bardzo rozumiem, ojcze, do czego zmierzasz powiedziała.
Do tego, by ci uświadomić, że małżeństwo poza wszystkimi sentymentalnymi
uczuciami jest zwykłym kontraktem zawartym w interesie obu stron. Zgadzasz się z
tym czy nie?
Zgadzam siÄ™.
A Rupert Cargill, i to przy twoim współudziale, chce ten kontrakt zerwać
Czy tak?
Tak.
Bez oglądania się na prawa i przywileje należne drugiej stronie. Czy tak?
%7łonie nie stanie się żadna krzywda. Jej wcale tak bardzo na Rupercie nie
zależy. Ona myśli jedynie o własnym zdrowiu i&
Rodney przerwał jej ostro:
Nie wymagam, byś bawiła się w jakieś sentymenty. Masz jedynie uznać
zaistniałe fakty.
Nie jestem sentymentalna.
Jesteś. Nie masz najmniejszego pojęcia, co pani Cargill myśli czy czuje.
Jej myśli i uczucia przedstawiasz sobie tak, jak ci wygodnie. A ja życzyłbym
sobie, byś zauważyła, że ona ma należne sobie prawa.
Averil odrzuciła głowę do tyłu.
Niech ci będzie. Ona ma te swoje prawa.
Czy w takim razie zdajesz sobie sprawÄ™, co tak naprawdÄ™ robisz?
Skończyłeś, ojcze?
Nie, powiem ci jeszcze jedno. Chyba wiesz, że to, co robi doktor Cargill,
jest bardzo ważne i że osiągnął już bardzo wiele w swojej dziedzinie. Dzięki
metodom, które zastosował w leczeniu tuberkuluozy, nadzwyczaj skutecznym i wręcz
rewolucyjnym, wyrósł na niezwykle prominentną postać świata lekarskiego. Zatem
wiedz też, że cała jego kariera może zostać raz na zawsze zaprzepaszczona. Przez
ciebie, przez to, co oboje zamierzacie zrobić. Niestety, tak już jest, że na
ogól każde, choćby drobne zawirowanie w życiu prywatnym odbija się fatalnie na
życiu zawodowym.
Usiłujesz mnie przekonać, że powinnam zrezygnować z Ruperta tylko po to,
aby on mógł dalej służyć ludzkości, czy tak? Averil zapytała z lekką drwiną.
Nie odparł Rodney z niezwykłą żarliwością w głosie nie, ja myślę o nim
samym, o tym biedaku& Wierz mi, Averil, mężczyzna, który nie może poświęcić się
czemuś, do czego stworzyła go natura, jest jedynie w połowie mężczyzną. I tak
jak jestem pewien, że tu stoję, tak samo jestem pewien, że jeśli oderwiesz
Ruperta Cargilla od jego pracy, to nadejdzie taki dzień, kiedy będziesz
przyglądać się bezradnie, jak ten, którego kochasz, zamienia się w
nieszczęśliwca, człowieka przegranego, postarzałego przed czasem, zmęczonego i
przygnębionego, bez jakiejkolwiek chęci do życia. A jeśli tobie się zdaje, że
51
twoja miłość czy w ogóle miłość kobiety może mu to wynagrodzić, to ja powiem ci
wprost, że jesteś nikim innym jak pierwszą lepszą sentymentalną gąską.
Rodney zamilkł, przechylił się w krześle do tyłu i przesunął ręką po włosach.
Wolno ci tak uważać, ojcze. Lecz skąd ja mam wiedzieć& przerwała i
zaczęła raz jeszcze: Skąd mam wiedzieć, że to wszystko, co mówisz&
Jest prawdą, czy tak? Cóż, odpowiem ci jedynie, że według mnie jest to
prawda, bądz co bądz mam za sobą niezły kawałek życia i wiem, co mówię. Masz
przed sobą, Averil, także mężczyznę, nie tylko ojca.
Rozumiem&
A teraz, Averil głos Rodneya stracił całą swoją żarliwość, był zmęczony i
stłumiony rozważ to, co ci powiedziałem i albo zaakceptuj, albo odrzuć. Ufam,
że nie brak ci odwagi ani wnikliwości.
Averil powoli ruszyła w stronę drzwi. Już z dłonią na klamce odwróciła się i
jeszcze raz popatrzyła na ojca.
Nie wyobrażaj sobie jej głos zabrzmiał z tak nagłą mściwością, że Joan aż
się przeraziła że kiedykolwiek będę ci wdzięczna. Ja& ja cię chyba nienawidzę.
Drzwi się zamknęły. Chciała pójść za nią, lecz Rodney powstrzymał ją gestem
dłoni.
Zostaw ją samą rzekł. Zostaw, proszę. Nie rozumiesz? Wygraliśmy&
ROZDZIAA ÓSMY
I to był koniec tamtej historii.
Averil chodziła z kąta w kąt, była bardzo wyciszona. Zapytana, odpowiadała
monosylabami. Nie pytana, nie odzywała się do nikogo. Zeszczuplała i zbladła..
Miesiąc pózniej wyraziła życzenie, aby jej pozwolono wyjechać do Londynu i
pobierać nauki w szkole dla sekretarek.
Rodney zgodził się od razu. Averil wyjechała, bynajmniej nie udając żalu z
powodu rozstania z rodzinÄ….
Po trzech miesiącach przyjechała w odwiedziny. Zachowywała się całkiem
normalnie i z tego, co opowiadała, można było wywnioskować, że używa życia.
Joan odetchnęła z ulgą.
No i widzisz powiedziała do Rodneya już po wszystkim. Od razu
wiedziałam, że to były tylko dziewczęce fanaberie. Młode dziewczyny często
wyobrażają sobie Bóg wie co.
Rodney popatrzył na nią, uśmiechnął się i powiedział:
Biedna mała Joan.
Och, to jego nieśmiertelne powiedzonko. Zawsze takie irytujące&
Chyba musisz przyznać, że wtedy było to nie lada zmartwienie.
Tak odrzekł. Niewątpliwie. Tyle że nie twoje, prawda, Joan?
Rodneyu, jak możesz! Wszystkim, co dotyka moje dzieci, niepokoję się
bardziej niż one same.
Czyżby? Ciekawe&
Stosunki między Averil a jej ojcem najwyrazniej oziębiły się. Zawsze jedno
trzymało z drugim. Teraz oboje zachowywali się wobec siebie bardzo oficjalnie. Z
drugiej strony, mimo chłodu i pewnej rezerwy Averil potrafiła być całkiem miła
dla matki. Joan przypuszczała, że córka docenia ją teraz o wiele bardziej niż
wtedy, gdy była w domu.
Ją samą niewątpliwie cieszyły wizyty Averil, zwłaszcza że zdrowy rozsądek
starszej córki zdawał się łagodzić różne domowe zadrażnienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]