[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wierzyła, że jej użyje. A jednak stało się. Poznali się z Rorym znacznie bliżej.
Wciąż nie mogła uwierzyć, że poprzedniej nocy kochali się w aucie jak
para ogłupiałych z pożądania nastolatków. Nie mogła pojąć, jakim cudem aż
tak straciła nad sobą kontrolę. Nawet gdyby próbowała zwalić całą winę na
Wewnętrzną Uwodzicielkę, dobrze wiedziała, że nie jakaś wyimaginowana
postać, lecz ona sama odpowiadała za swoje uczynki, nawet jeśli tak dalece
odbiegały od jej zwyczajów.
Nie umiała zapanować nad sobą, gdy Rory tak namiętnie ją pocałował i
położył dłoń na jej nagiej piersi... Coś w niej eksplodowało, coś zupełnie
nieznanego, czego nigdy przedtem nie doświadczyła. Owładnęły nią
niepohamowane żądze i dzikie pragnienia. Wydało się jej, że zrodziło się
między nimi coś niezwykłego, wyjątkowego i wielkiego. Była przekonana...
Była pewna, że on czuł to samo. %7łe musiał... że musiał...
Westchnęła głęboko. %7łe musiał kochać ją tak, jak ona kochała jego. Nie
było sposobu, by powstrzymać to, co zdarzyło się między nimi ubiegłej nocy.
Było to bowiem tak... naturalne, doskonałe i właściwe.
Nie, to nie wydarzenia poprzedniej nocy wprawiły ją w nastrój tak
pona
ous
l
a
d
an
sc
wielce melancholijny. Przyczyną było to, czego dowiedziała się pózniej, a
mianowicie, że Rory jej nie pragnął. W każdym razie nie tak, jak ona jego.
%7łałowała tylko, że nie wiedziała o tym wcześniej, nim sprawy zaszły aż tak
daleko.
Bez wątpienia pragnął jej minionej nocy, dokładnie tak, jak - zdaniem
 Metropolitan" - mężczyzna powinien pożądać kobiety. Przecież to, co
przydarzyło się jej z Rorym, opisali w niejednym numerze pod krzykliwymi
tytułami:  Atrakcje na poboczu, o których twoja matka nigdy ci nie mówiła!",
albo  Gdy zmyli drogę, znajdz jego dzwignię zmiany biegów!", albo  Co
zrobić, gdy pęknie opona, a on nie!".
Tak, pomyślała smutno. Powinna napisać do redakcji, żeby następny
numer w całości poświęcili samochodom i kierowcom. Mogłaby dostarczyć
im mnóstwo materiału.
No cóż, owszem, Rory pragnął jej minionej nocy, lecz było to
pożądanie czysto fizyczne. Nie, nie miała nic przeciw temu, by łaknął jej w
taki sposób, lecz chciałaby, żeby pragnął jej również trochę bardziej
duchowo.
 Boże! Nie! Ona nie jest moją żoną".
 Absolutnie nie. Ona nie jest także moją dziewczyną".
Na pewno nie pragnie mnie w sposób bardziej duchowy, pomyślała, gdy
zadzwięczały jej w uszach jego słowa.
Miriam zrozumiała - szkoda, że tak pózno - jaka jest różnica między
uwiedzeniem mężczyzny a rozkochaniem go w sobie. Bowiem - to także w
końcu pojęła - tego właśnie pragnęła od dawna. I choć bez wątpienia zdołała
uwieść Rory'ego, a on ogromnie pożądał jej ciała, to o prawdziwej miłości nie
było mowy. Z całą pewnością.
pona
ous
l
a
d
an
sc
A co na to  Metropolitan"? - zastanawiała się Miriam, idąc korytarzem
i włączając po drodze światła. Dokładnie przejrzała wszystkie numery, które
miała w domu, lecz nigdzie, ani razu, nie pojawiło się tam słowo  miłość".
Weszła do swojego pokoju i zdjęła płaszcz przeciwdeszczowy.
Uświadomiła sobie, że znalazła się w tej samej pułapce, w jaką wpadło już
tyle kobiet: utożsamiła seks z miłością. Zupełnie zapomniała, że to pierwsze
wcale nie musi iść parze z drugim.
Au contraire* .
Ludzie na pewno mogą uprawiać seks bez miłości, pomyślała.
Najlepszym dowodem może być to, co zrobił Rory poprzedniej nocy. Można
także prawdziwie kochać bez seksu, czego najlepszym dowodem jest ona
sama.
* Au contraire (fr.) - przeciwnie. (Przyp. tłum.).
Bowiem Miriam kochała Rory'ego, nie mogła dłużej tego ukrywać
przed samą sobą. Kochała go od wielu miesięcy, pewnie już od chwili, gdy
przybyła do Marigold. I, bez wątpienia, będzie kochała go jeszcze długo, być
może zawsze, nawet jeśli już nigdy nie będzie uprawiać z nim seksu.
Westchnęła ciężko i na haku z tyłu drzwi zawiesiła mokry płaszcz.
Wciąż myślała o tym, dlaczego nie okazała się na tyle mądra, by nie zakochać
się w Rorym.
I znowu przypomniał się jej tamten słodki pocałunek podczas
przechadzki w okolicy restauracji  U Winony". Wciąż nie mogła tego
zrozumieć. Ten jeden jedyny raz Rory przejął inicjatywę, lecz jego całus był
niewinny, czuły i ostrożny. Jak to możliwe, że w ciągu niespełna godziny
pona
ous
l
a
d
an
sc
przebyli drogę od nieledwie dziecinnej pieszczoty do prawdziwej pożogi
zmysłów?
Chyba jednak, niestety, znała odpowiedz. Podczas przechadzki u boku
Rory'ego kroczyła Miriam Thornbury, bibliotekarka, a w samochodzie
kochała się z nim Miriam- Uwodzicielka. Miriam- Bibliotekarka miała jakieś
szanse i mogła snuć marzenia o przyszłości, pozwoliła jednak, by Miriam-
Uwodzicielka przejęła pałeczkę. I w ten oto sposób wszystko zostało
zaprzepaszczone.
Znów była Miriam- Bibliotekarką, jak zwykle ubraną w prostą szarą
spódnicę i jasnoróżową bluzkę, z włosami starannie upiętymi na karku. A
Rory? - pomyślała. Prawdopodobnie śpi w domu, śniąc o tej, która uwiodła
go poprzedniej nocy.
Niech diabli wezmą  Metropolitan"! - pomyślała. Na każdym numerze
powinno się naklejać ostrzeżenia.
Była w tak ponurym nastroju, że gdyby w tej chwili weszła do jej biura
pani burmistrz Isabel Trent i zażądała, by Miriam wzięła udział w publicznym
paleniu  Metropolitan" na głównym placu miasta, ani chwili by się nie
zawahała.
- Miriam, jak cudownie, że jesteś tak wcześnie. Wiedziałam, że tak
będzie. Jesteś taka sumienna. Zawsze można na tobie polegać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl