[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po prostu postanowiłem cię w tym hotelu dopaść.
Skierowali się ku barowi. Usiedli i zamówili po szklance piwa i po
hamburgerze z sałatą.
- Słyszałem, że jesteś gliną.
- Sędzia Barnes powiedział, że masz stadninę.
I dalej nastąpiła szybka, chaotyczna wymiana zdań, jak to bywa przy
takich spotkaniach, kiedy do opowiedzenia jest wielki kawał życia, a
niecierpliwość i ciekawość naglą.
- No a Lizzie? - zapytał w pewnej chwili Seth. -Wiemy coś o niej?
Sędzia Barnes mówił...
126
RS
Rand skinął głową.
- Cały czas próbuję... Wynająłem prywatnego detektywa, żeby jej
szukał. Jacob Carver, słyszałeś o takim facecie?
Seth zrobił niepewną minę.
- Ustaliliśmy - ciągnął Rand - że Lizzie dość długo mieszkała poza
krajem, ze swymi przybranymi rodzicami. Ale wszyscy już wrócili, jak
twierdzi Carver, i są gdzieś na Wschodnim Wybrzeżu. Myślę, że wkrótce
będziemy znali ich dokładny adres.
- Czy ona nas jakoś zapamiętała? - zastanowił się Seth. - Była wtedy
taka malutka.
- Hm... - Rand upił łyk piwa. - To może być problem. Ale
zobaczymy...
Kończąc lunch, umówili się, że obejrzą stare ranczo ich rodziców,
niedaleko Wolf River, ale może nie dziś. Na dziś zaproszeni są do Lucasa
Blackhawka.
I rzeczywiście, wieczorem Rand zawiózł Setha do ich kuzyna. Seth
poznał miłą żonę Lucasa, Juliannę, i trójkę ich dzieci. Z Randem
przyjechała też narzeczona, Grace. Wszyscy rozsiedli się do kolacji przy
wielkim okrągłym stole; końca nie było opowieściom i żartom. Seth czuł,
że jest w rodzinie, naprawdę to czuł. Wspólna krew, to wspólna krew.
A jednak czegoś mu tutaj brakowało. Brakowało Lizzie, to prawda,
ale nie tylko jej.
Przyglądał się bratu i Grace i widział, jak są dobrze dobrani. Snuli
oboje opowieść o gromadce koni zabłąkanych w kanionie i o tym, jak
Rand w pojedynkę wyłapał je wszystkie na lasso. Przekomarzali się, kpili
127
RS
z siebie wzajemnie, ale byli dla siebie życzliwi i najwyrazniej rozumieli
się w pół słowa.
Tak, tak, nie tylko Lizzie tutaj brakuje... Nadchodzi w życiu czas, że
człowiek ma dosyć samotnego życia i choćby szukał racjonalnych
argumentów na rzecz niezależności, nie okłamie duszy. Hanna... Skąd
przyszło mu do głowy, że jej los i jego los nie są do połączenia? Trzeba
podjąć jakieś działanie.
Gromada maluchów podrygiwała w takt pulsującej muzyki disco.
Drżały od niej ściany domu. Maddie i Missy sprosiły na swe urodziny
prawie całą klasę. Bal odbywał się w saloniku, a częściowo też na
werandzie. Lori i jej mąż John pomagali Hannie utrzymać w tym
wszystkim jaki taki ład.
- Czy mam już nakładać lody? - Lori próbowała przekrzyczeć Donnę
Summer.
- Niech sobie jeszcze pohasają - machnęła ręką Hanna.
Po kwadransie przerwano jednak muzykę i do saloniku wjechały dwa
torty. Zapalono świeczki, po siedem na każdym, tłum dzieci niezbyt
składnie odśpiewał  Happy Birthday", po czym blizniaczki zdmuchnęły
świeczki. Tort Missy miał różową polewę i białe napisy, zaś Maddie -
odwrotnie.
Dziewczynki mocno przeżyły zniknięcie Setha. Płakały i uspokoiły
się dopiero wtedy, gdy mama obiecała im wielkie przyjęcie urodzinowe,
tańce i w ogóle czarodziejski wieczorek, w którym sama odegra rolę Betty
Baleriny.
128
RS
W tej chwili Hanna, w diademie Betty, przystąpiła do uroczystego
krojenia tortów. Lori rozdawała talerzyki, a jej mąż nalewał do kubeczków
soki.
Hanna ruszyła do kuchni po lody. Przecinała właśnie hol, gdy w
otwartych drzwiach wejściowych zamajaczyła jej znajoma postać.
Stanęła jak wryta. To niemożliwe. Poczuła, że bardzo mocno wali jej
serce.
- Hej! - uśmiechnął się Seth. Wsparł się ramieniem o framugę. -
Może bym się tu na coś przydał? Aadny masz diadem - pochwalił.
Zerwała z głowy dziecinną ozdobę i zaczerwieniła się. Najchętniej
rzuciłaby się w jego ramiona, ale rozstawali się przecież tak bardzo  na
zawsze", że nie wiedziała teraz, co im wolno... I co właściwie oznacza ten
powrót?
- Hej - odpowiedziała przez ściśnięte gardło. - Co cię tu sprowadza,
Seth?
Oderwał się od framugi i zrobił dwa kroki w jej stronę.
- Chciałem ci opowiedzieć o swojej rodzinie.
Cofnęła się odruchowo. Przyjechał tu, żeby opowiedzieć o rodzinie?
A potem ruszy sobie dalej? Poczuła, że rośnie w niej złość. Do diabła z tą
rodziną! Waliło jej serce i zaczęło pulsować w skroniach. W dodatku znów
z saloniku dobiegło dudnienie tanecznego disco.
- Wiesz co - powiedziała - muszę przynieść dzieciom lody. Chodzmy
do kuchni.
Weszli i zamknęli drzwi.
- O! - Seth się rozejrzał i pociągnął nosem. - Są też i drożdżówki. -
Podszedł do tacy. - Można jedną?
129
RS
- Proszę - wzruszyła ramionami. - No, a co z tą... z tą twoją rodziną?
- Bardzo dobrze - odrzekł z kęsem drożdżówki w ustach. - Rand się
żeni za miesiąc. I wyobraz sobie, będzie odnawiał nasze stare ranczo - to,
gdzieśmy się wychowywali.
- Pięknie - pochwaliła. - I co jeszcze?
- Polubiłabyś Grace, jego narzeczoną... Julianna, żona mego kuzyna, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl